Archiwum lipiec 2003


lip 27 2003 Bez tytułu
Komentarze: 97

I oto po wielkim zapieprzu nastała chwila w której, uwaga, nudzę się! Jako że teraz kilka dni będę pracować tylko popołudniu to rano jest strasznie długie i monotonne. Na plaże nie pójdę (JUŻ) bo jak raz poszłam i się zaczytałam to wyglądałam jak te kurczaki które serwujemy. Ciągle świeci i ciągle nic.
Pewnie że można by coś wykombinować, ale jak imprezy kończą się o 5 rano to teraz wszyscy śpią a mnie bosska zerwała na nogi bo robiła pranie i teraz muszę się tułać tu i tam bo mój zapał do pracy poza godzinami, w przeciwieństwie do rożna znacznie ostygł.
Nie będę opisywać zdarzeń bo znowu boję się zniszczyć wszystko słowami.

1984 : :
lip 24 2003 nałogowiec wszędzie znajdzie kafeejkę...
Komentarze: 17

Zdrowa jestem STOP pogoda cholernie ładna STOP pozdrowienia znad morza STOP padam na twarz STOP szczęśliwa też jestem STOP najbardziej po pracy STOP koniec znaków STOP

No co... Fajnie jest. Patrzą mi się w monitor jakieś gnojki i obleśnie tu jak niewiem co.

Wykorzystują mnie tu! Będę się skarżyć. Przedwczoraj na przykład, kiedy wszystkie ciała leżały na piachu po to by po południu zgłodnieć i zwalić nam się na łeb, bosska zwerbowała mnie do gyrosa. SZEŚĆ ŚWIŃ! TO znaczy takich już tylko samych świńskich ciał. Długaśnych, ogromnych, ciężkich, śmierdzących i tłustych. I oto wasza droga 1984 musiała zanurzyć w tym mięchu swe smukłe dłonie, chwycić ostry nóż i powstrzymując mdłości i łzy rżnąć to mięcho oddzielając ciało od kręgosłupa. Następnie kilkadziesiąt takich ciał kroiła na grube kotlety. Potem była wieprzowina zadnia... A następnie nabijanie kurczaczków odwłokami na gruby kij i układanie ich w pojemniczku jak w jakiejś trumience! Patroszenie tych ptaszysk cudem mnie ominęło...

Śmierdzę fryturą. Ale poza tym jest spoko... Nie myślę. Chyba że w podświadomości przewijają się teksty typu:
z sokiem czy bez?
drobnych nie będzie?
duże czy małe?
z jakim sosem? i tak kurwa daleeeeejjjj.......
i jeszcze:
kiedy wreszcie wezmę prysznic
kiedy wreszcie zamkniemy
kiedy wreszcie naleje sobie
kiedy wreszcie przyjdzie mój uroczy Anglik pogaworzyć i wypić Specjala z lodówki i classic cook?

Na plażę chodzimy sobie nocą. Widok i klimat cudny, ale moja bujna wyobraźnia nie pozwala mi wejść do czarnej wody pełnej wodorostów glonó sinic denatów i innych syfów.

Poza tym po całym dniu z panem czterdziestoletnim przystojniakiem stwierdzam że jego znam lepiej a siebie coraz mniej. Bo oto zaczęło mi się podobać życie burżuja. Limuzynka, luksusik i drogie restauracje... Czułam się jak jednodniowa królewna. Albo jakaś jego branka. Coby nie powiedzieć przyruchanka...

Tyle chyba. Kocham was i w ogóle. Sija.


 

1984 : :
lip 19 2003 No to pakujemy się dzieci drogie. Trza jeszcze...
Komentarze: 48

 

- na zakupki skończyć, kupić spódnicę koloru jasnego, żeby się sanepid nie czepiał, może bluzkę jakąś...

- dodepilować się tu i tam

- kupić Cztery Kąty z „Rejsem” w środku

- kawy zapas bo życie zaczyna się po 22 a rano praca o 10

- stos książek naszykować bo te łosie tam śpią do południa i jak będę miała „drugą zmianę” to rano chyba tylko plaża mi pozostaje, wątpliwa przyjemność umierać samotnie na piasku

- schudnąć do jutra

- kiedy ja ostatnio byłam w górach do cholery!? Dwa lata temu!?!!!!!!

- słuchawki nowe do łokmena kupić i zgrać jakąś tonę dobrych kawałków

- nie myśleć o nieoczekiwanym spotkaniu na środku ulicy

- w ogóle nie myśleć

- kupić gdzieś kilogram cierpliwości bo jak zaczną narzekać że golonka za twarda albo piana za duża to z miejsca w łeb walnę

- i uśmiech ładny gdzieś kupić, przymocować dobrym klejem...

- pranie urządzić i prasowanie

- nie mieć wrażenia że wszystko jest tak jak rok temu z jednym najbliższym, chudym, kochającym wyjątkiem

- przestać bać się tych kretyńskich pająków bo inaczej będzie źle... przeciętnie siedem na dzień

- może by tak kliszę kupić?

jakiś prozac?

 

1984 : :
lip 19 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2
Idę sobie ulicą i..................

Akurat teraz! Teraz... To musiało nastąpić, przecież wtedy gdy widzieliśmy się ostatni raz, gdy wreszcie odetchnęłam z ulgą powiedziałam mu, że już się nie zobaczymy. Tak samo pomyślałam. I tak było. Ale zdarzyć się musiało. Przypadkowe spotkanie na ulicy. Ciekawe ile razy się minęliśmy zanim się poznaliśmy...

Ale akurat teraz... Kiedy wszystko mi się wali, nie wierzę w nic, zdesperowana jestem jak cholera i masz! On.

Widzieć go tak po prostu, zwyczajnie, rozmawiać... czuję się dziwnie... W końcu wydał mi się... taki inny... Po raz pierwszy. Wtedy nie dał mi czasu. Zasypał miłością w którą wpadłam pomijając ten cudny stan zauroczenia.

Mam czego chciałam. A raczej nie mam kogo nie chciałam. Żałuję? Tęsknię? Nie ważne.

Desperacja.

1984 : :
lip 18 2003 Bez tytułu
Komentarze: 24
W telewizorze siedzą trzy panie i rozmawiają o samotności. Są ładne, jak i ich pozy. Donoszą jak są radosne i usatysfakcjonowane samotnym życiem, że to lekarstwo na szczęście. Krzyczą że mają psy! Pieką szarlotki! W domu cisza! Czysto wszędzie! Jest pięknie!

Ciekawe w jakim momencie życia są te smutne panie. Tuż przed rozstaniem czy tuż po?

Przejdzie im.

Jakie to żałosne. Jak my bardzo uzależnieni jesteśmy od siebie nawzajem! To naturalne... Oczywiście... Nałóg?

Nieuczciwy i mimowolny nałóg.

Papierosy można kupić w każdym sklepie za jedyne pięć złotych (jeszcze przed majem). Człowiek jest dla papierosa i papieros cały dla niego. Pelne oddanie.

A my dla siebie jakby specjalnie opakowani i szczelnie obwiązani kokardką. Umyślnie podnosimy cenę. Towar na miarę europejskich standardów... Tylko nie wszyscy są na TAK.
1984 : :