sie 05 2003

Bez tytułu


Komentarze: 15

Praca w barze męczy o tyle że jest piekielnie gorąco, duży ruch, atmosfera nerwowa... Bolą mnie stopy, oparzyłam się ohydnie.
 To wszystko naprawdę byłoby do zniesienia ale tak jak już pisałam o rżnięciu świniaków i babraniu się w nieżywym drobiu, jest jeszcze wiele równie niemiłych czynności wykraczających poza moje obowiązki, które jednak wykonuję. A że od początku byłam chętna do pomocy i mój zapał do pracy był większy od innych, bosska pięknie to wykorzystała i teraz przychodzę do pracy totalnie zjechana bo przed nią zdąrzam już wszystko wyszorować, wypielić, popodlewać, umyć, wypolerować, odkurzyć, wyprać etc. A w umowie mam zaledwie "prowadzernie baru".
Prawdziwa szkoła życia. Nie umiem już nawet opisać tej harówy, zmęczenia. Braku cierpliwości tak bardzo tu wykorzystywanej i braku sił. Jestem zmęczona.
Chwilowy kryzys. Ale dostałam wypłatę. Sto pięćdziesiąt złotych. Za tydzień.

Nie myślę. Nie ma na to czasu. To się podobno życie chwilą nazywa...

Zdarza się wiele nowego. Chociaż każdy dzień jest taki sam. Od 10 do 22 jest tylko jedno. Potem prysznic i balujemy do rana.

Ludzie. Ludzie. Ludzie.
Można ich tu doskonale poznać. I stracić wszelkie złudzenia.
Te ohydne upierdliwe baby... Ci starsi panowie, którym udało się wyrwać od żonki i wpaść na piwo... Te ich głodne kawałki... I ci młodsi. I ci mniej obleśni. Są mili i nie powiem że niektóre ich teksty nie łechą mojej próżnej kobiecej natury. Na ogół jednak są kulturalni. Pośród tego wszystkiego urzekło mnie "jest pani kochaną kobietą" i jeden pan który nie chciał wypuścić moich dłoni całując je i podziwiając jakie są gładkie. To po codziennym myciu rożna. Polecam dzieczynki.

Kiedyś przyszli cyganie. Tuż przed zamknięciem. Zamówili potwornie dużo kurczaków. Niosę im frytki padnięta i trochę smutna bo poszedł właśnie ktoś komu się bardzo nie chciało ale musiał i jedna z nich, taka staruszka przedziwna zagadała coś do mnie, że taka zmęczona jestem, że tak cały dzień pracuję... Nie wiem co mówiła. Miała tak dziwne oczy że kompletnie mnie otłumaniło. Potem weszła do środka, siedzimy sobie wszyscy a ona do mnie: "Oj tobie panienko to ja zaraz powróże na tego blondyna chociaż szatyn za tobą szaleje..." No i taki tekst. Wszyscy stoją i raczej im zabawnie a ja się w nią wgapiam podobno. Mówi dalej: "Oj ty to masz szczęście w miłości! Ogromne szczęście masz..." Cholerka, myślę sobie... Jeszcze bym chciała, ale ona poszła... Już chciałam iść za nią. Jak w jakimś transie. ALe mnie powstrzymali. I chyba dobrze.

Różne rzeczy się dzieją.

No nic. Idę bo długo trwają moje zakupy. Buziaki o zapachu starej frytury i zimnego browara. Młaaaaaaa!

1984 : :
18 sierpnia 2003, 20:24
... jak czytałam to się zmęczyłam samym myśleniem o tym co robisz ..... ale ja czasami na własne życzenie natyram się do bólu mięśni .... tak żeby niczym innym nie zawracać sobie głowy .... i to za darmo .....
BłękitnaGlina
12 sierpnia 2003, 09:00
dobrze że nie świński
jednorozec
11 sierpnia 2003, 08:30
hmm..a ze mnie podobno platynowy blondyn ;)
08 sierpnia 2003, 23:35
Nie mówcie jej, że pracuje za marne grosze, bo się dziewczyna zniechęci:P
07 sierpnia 2003, 20:45
Witaj... mam nadzieje ze mnie pamietasz...bo prawie rok minal...jak znajdziesz chwilke to wpadnij na moj malutki i skromny blog:) pozdrawiam :)
errata!!!
06 sierpnia 2003, 18:21
przy tej cygance to miało być ... prawie każdy, kto z taką wróżbitką się zetknął ma podobne...
06 sierpnia 2003, 18:19
Niedobra Marcycha ! Notke napisała i przez 24 godz ją ukrywa ! No, ale koniec końców tak odruchowo sobie na Ciebie wszedłem (bez skojarzeń prosze) a tu taki przebogaty raport, bardzo ładnie, moja droga ! Zacznijmy od początku. Co do zapłaty to zgadzam się z magną i sangiem - skandal, ale z drugiej strony, majac na uwadze to jak nudne są wakacje w mieście to nie ma co wybrzedzać tylko brać co dają i nie przepracowywać się za bardzo. Co do wróżących cyganek to ja zawsze miałem stosunek raczej prześmiewczy do czasu jak jedna z nich powiedziała coś o moim życiu czego znać prawa nie miała i podała, bardzo, bardzo dokładny opis sytuacji (chodziło o sprawe rodzinną nie będe się rozpisywał bo to akurat mało wakacyjny temat jest), co więcej prawie każdy kto z taką "wróżbitką" ma podobne do moich doświadczenie. Nie wiem ile w tym szarlataństwa, ile nadnaturalnych zdolności a ile umiejętności robienia z nas frajera, ale powiedzmy, że dałem się nabrać. No to tyle ode mni
05 sierpnia 2003, 22:40
ekhm... tiaaa ale widze tez jeden plus, na noc Cie z CZWORAKÓW wypuszczaja... niewolnico Isauro ;)
dwie-ósemki
05 sierpnia 2003, 22:40
Biedna...Ale na serio za tak marne grosze, i w dodatku wykonujesz jeszcze prace nadobowiązkowe...Marcycha, to mi się nie wydaje w porządku...
05 sierpnia 2003, 18:39
podziwiam,że to wytrzymujesz
05 sierpnia 2003, 17:20
no Sang ma racje...
05 sierpnia 2003, 15:21
150 zeta za tydzień? I pracujesz po 12 godzin? Przecież to jest stawka niewolnicza! Załóż jakiś związek, albo zacznij jumać browar na lewo, bo nie wyjdziesz na swoje!
05 sierpnia 2003, 13:46
Nie łaź za żadną cuganka, tu jest Twój blog.
05 sierpnia 2003, 13:33
ło, powracaj tuuuuu!
hauser
05 sierpnia 2003, 13:21
obojetnie jak to odbierzesz: steskniłem się.

Dodaj komentarz