lut 26 2004

Bez tytułu


Komentarze: 11

Żadne tam podniosłe chwile! Nic wielkiego. Sekundy.

Nagle największą przyjemność sprawia mi odtwarzanie ich przed oczyma. Widok jego koszuli w kratkę, powiększający się stopniowo do całej sylwetki i do idącego obok kolegi. To było na Rewolucji. Jechałam zatłoczonym autobusem i widziałam go z okna. Wtedy jeszcze nie dla mnie. Jeszcze obcy a już wywołał uśmiech. Równie szybko zduszony przez tłum współpasażerów. I niedostrzegane wtedy problemy! Tyle przeszkód, tyle niewykonalnych ruchów, tyle niedozwolonych posunięć, tyle wątpliwości… a wcale ich nie było!

Teraz każda głupota urasta do problemu wielkości słonia.

 

Wiecie czy się różni słoń od szafy? Szafę można zasłonić a słonia zaszafić się nie da.

Teraz można się śmiać. Byle nie za długo bo wam powietrza zabraknie, zrobicie się czerwoni i mało atrakcyjni dla płci przeciwnej a to, jak wiadomo, było by niedopuszczalne ani przez chwilę.

No. Więc zamykam znów oczy i znów omijam te uniesienia, które powinny być najmilszym wspomnieniem. A nie są. Bo są sekundy.

 

Wystawa sklepowa, przy której przystanęłam oglądając buty, cofnął się wtedy po mnie parę kroków i wtedy pierwszy raz objął tym długim silnym elektryzującym jak gdyby ramieniem. Zamknął wszechświat.

 

I kiedy nachuchał na szybę a potem oparł się czołem zostawiając ślad

I kiedy stał w kuchni odziany w niebieskie rękawice mieszając zawartość garnuszka

I kiedy przez niego płakałam

I kiedy robił mostek i wyszło mu na wierzch owłosione podbrzusze

I kiedy całował każdy palec mojej dłoni

I kiedy nie byłam w stanie pamiętać czegokolwiek

 

W niedzielę jego imię znów wyświetliło się na ekranie telefonu. Przez chwilę bałam się odebrać. I nagle zrobiło się jak kiedyś… Może nawet lepiej. Bo mniej metafizycznie a bardziej ludzko.

 

Tylko znów nie mogłam zasnąć.

I can’t live with or without you

 

Dziś moje imię wyświetliło się u niego. I vice versa.

 

Usłyszałam od “zorientowanej w sytuacji”: “Ehh…. Jak Tobie byłoby z nim dobrze! …ale i ciężko, zresztą wiesz… sama jesteś nieuporządkowana a tu jeszcze taki on…”

 

Wiem, że nie byłoby leciutko. Ale to co czuje redukuje każdy ciężar…

 

Nie chcę robić z siebie matki miłosierdzia, która poświęca się dla Niego. Nie potrafiłam nie dawno się poświęcić- zmusić do uczucia dla dobra dobrego człowieka. A ten szaleniec irracjonalnie przyciąga i chce uwięzić i chcę dać się więzić.

 

„żaden wróg

nigdy więcej nie powie mi

co warto znosić dla chwil”

 

 

Jakim kosztem?

To chyba nie ważne. I uwierzyć w to nie mogę.

 

Decyzja? Czy mogę o czymkolwiek teraz zdecydować?

Boję się. To przede wszystkim. Powiedzmy, że wdepniemy kolejny raz do tej samej rzeki. I co jeśli znowu zapragnę suchego lądu? Faktem jest, że w tej wodzie czuję się już pewniej a i atrakcje plaży już tak nie kuszą, ale cholera mnie tam wie.

 

„Skoczył kot a za kotem pies za nim koń a za koniem ja

Nie ma Cię

Samobójczy pęd”

 

Miałam pisać żeby sobie pomóc. I pisałam, ale nie napisałam.

 

 

1984 : :
Kamaz
13 października 2011, 08:36
Cudne wpisy :)
28 lutego 2004, 19:08
...jeśli nie spróbujesz ....do końca życia będziesz żałowała.....
27 lutego 2004, 10:59
wybacz ze napastuje cie jeszcze moim kotem ale chcialam cos wyjasnic. wiec to biale na klacie a wlasciwie na brzuchu to jest po prostu lyse. bo zula od jakiegos czasu ma problemy hormonalne. to zapewne tez wplywa negatywnie na jej psychike, byc moze nawet wlasnie przez te problemy teraz nie potrafi ocenic gdzie zalatwic swoje potrzeby. gdybys przypadkiem dowiedziala sie jak skontaktowac sie z tym lekarzem to pamietaj o mnie. ja dziekuje za rade i gwarantuje ze z niej skorzystam. jeszcze dzis sie rozejrze.
heartland niezobowiązujaco
27 lutego 2004, 08:10
Swego czasu popularne było hasło "Uwolnić słonia!"; A kto na tym wszystkim zyskuje najwięcej? - Wasi operatorzy; No i kolejna na tym blogu potencjalna matka miłosierdzia mówi, że nie chce robić z siebie matki miłosierdzia... ;-)
26 lutego 2004, 23:10
nie mam Magno droga ale wybierz się z kotem na miasto, popyta się biedaczysko, zorientuje w tamtejszym środowisku... działaj kochana, działaj bo kto wie czego środek będzie następny!
26 lutego 2004, 23:08
a msz moze adres albo chociaz telefon do tego psychologa??? tak czy inaczej dzieki za cynk!!
26 lutego 2004, 22:10
może pan_ręce_które_leczą pomoże?
26 lutego 2004, 21:37
A to nie o pisanie szło?
26 lutego 2004, 21:12
nie jest dobrze gdy glupoty narastaja do problemow wielkosci slonia. a zart ze sloniem bardzo fajny.
mi to kiedys pisanie pomagalo. ale chyba juz nie pomaga. chyba, bo juz nie bardzo pisze.
26 lutego 2004, 19:30
Ja też tak mam. Pisanie, ale nie napisanie.
brunetkowo
26 lutego 2004, 19:01
do rzeki tej samej da sie wejsc kilka a nawet kilkanascie a nawet kilkadziesiąt, kilkaset itd razy.. tylko woda to juz nie ta sama.. zawsze przeciez woda ktora naplywa jest czystsza, przejżysta.. moze warto poczekac aby i sytuacja byla taka? Te piekne chile moga powrócic i znowu bedzie calował każdy Twoj palec...

Dodaj komentarz