sie 15 2004

Bez tytułu


Komentarze: 0

13 sierpnia 2004

I siedzę tak z połamanym systemem wartości na ostatnim siedzeniu. Długa droga przed nami a tuż przede mną słodka twarz tego chłopca. Grzecznie złożone na brzuchu ręce, anielskie kępki pszenicznych włosów i magnetyczne oczęta skromnie przysłonięte ładną rzęsą. Zafascynował mnie.

Zagubiony pojazd co chwila albo wznosi nas na wyżyny albo ciągnie w dół przez co ciśnienie samo gubi się na tych wysokościach. To we mnie, jak i to w mojej krwi i w powietrzu…

Miałam więc ogromną ochotę pocałować to istnienie. Przytulić jeszcze raz. Ale już nie było bólu, nie mogłam pocieszyć a tak bardzo chciałam raz jeszcze objąć buzię, pogłaskać… Nie mieliśmy pretekstu. Tylko patrzyłam jak skrzą się jego oczy. Śmieały się kiedy patrzyły prościutko w moje. Instynkt macierzyński czy niezdrowa fascynacja młodym chłopcem?

Uśmiech na buzi i wyczekiwane spojrzenie. Tylko patrzyłam jak skrzą się jego oczy.

Prawie tak jak moje, kiedy patrzę w lustro i wreszcie spojrzenie kieruje się prosto w oczy, głęboko przeszywając… i nie ucieka tylko powoduje westchnienie ulgi. Patrzę sobie prosto w oczy i wiem, że dobrze żyję. Patrzę w lustro i nie sprawia mi to ani satysfakcji, ani przykrości, nie budzi szczególnych emocji… bo po prostu patrzę w lustro, tak zwyczajnie, kontrolnie i widzę że jestem, że żyję i że jest to całkiem zauważalnie potwierdzone. Ulga. Że jestem.

„I prawidłowo”- myśli się, odchodząc od lustra.

 

 

1984 : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz