paź 24 2003

Bez tytułu


Komentarze: 6

A zatem spotkaliśmy się..........................

Nie bardzo potrafię cokolwiek napisać. Jest mi niedobrze. Fizycznie niedobrze. Psychicznie jest mi nijak.

Zagapiłam się. Gapię się w jeden punkt. Zupełnie nieokreślony. Tak jest łatwiej. Trudniej ogarnąć to wszystko. Zapanować....

Nawet nie mogę tego tu opisać.

Tego bloga powinni zamkąć. Prowadzi go osoba której myśli nie powinny być rozposzechniane. Jakieś hasło? Zakaz wstępu. Likwidacja chorych myśli. Być może zakaźnych. A na pewno lepiej nie narażać na kontakt z chorym.

 

To było jak sen. Jak nędzny polski melodramat ze mną w roli głównej.

Kawiarnia, jakaś mało ważna rozmowa o tym „jak leci”... W końcu pogawędka z trudem przerodziła się w poważną rozmowę. Nie chciał tego powiedzieć. Słuchał jak jestem szczęśliwa, że mam już wszystko o czym można marzyć... Nie wiem jak to się stało że pozwoliłam mu na te słowa.

Kocham Cię. Brzmiało pewnie, zabarwione odrobiną pretensji, winy, grzechu... Przepraszał że to powiedział, że znowu komplikuje mi życie. Przepraszałam że dokładnie rok temu to ja skomplikowałam mu życie. Złośliwość losu? Teraz sytuacja jest odwrotna.

Ale ja niczego mu nie obiecywałam. Nie żądałam.

Teraz On... Również nie żąda. Tylko opowiada o każdym dniu wypełnionym myślami o mnie.

Potwornie trudna sytuacja. Co miałam robić? Jakie zachowanie byłoby najlepsze?

No słucham? Zawsze jesteście mądrzy. Dajecie komentarze, krytykujecie albo radzicie.

Zaniemówiłam. Nie mogłam odpowiedzieć mu tego samego. Powiedziałam tylko jak bardzo kiedyś go kochałam. Tylko jego i nikogo nigdy. Jeszcze nigdy tak nie rozmawialiśmy.

I wyjęłam rękę z jego dłoni. I nie ma przeznaczenia i nie będzie. Choć oboje bardzo bardzo bardzo kiedyś to czuliśmy. I pewniej niż zwykle niż czegokolwiek powiedziałam że nie mogę...

Wiem, nie możesz....

Nie jestem sama.

Zapomnij? Nie myśl? Nie, nie jestem jedyną dla której żyjesz....

I przyjechał autobus. I wsiadłam. I nie odwróciłam głowy.

 

 

Miłość to złudzenie. Wszechogarniająca pewność że właśnie dzieje się to co powinno.

To nie powinno się dziś zdarzyć.

 

1984 : :
anarchysta
25 października 2003, 17:51
"..filmy o miłości są takie banalne.."
25 października 2003, 12:14
Harley- masz ogromną rację. Teo- nie było mądrze. Mądrze jest szczerze POROZMAWIAĆ. CO nie znaczy że łatwo...
25 października 2003, 11:14
Heartland - mów za siebie ! No więc tak ! Ja rok temu miałem podobną sytuacje z koleżanką z LO, z którą byłem na studniówce i w ogóle całkiem sympatycznie bywało, a która chciała się potem zabawić w coś poważniejszego. Problem w tym, że ja nie bardzo chciałem, gdyż miałem świadomość ogromnych różnic mentalnych jakie nas dzielą, a wiedziałem, że z czegoś takiego cholernie trudno się później wychodzi. Postanowiłem więc od pierwszych minut naszego "wieczorka: w kawiarence być maksymalnie oschły i maksymalnie formalistyczny, zacząłem jeszcze dorzucać jakieś seksistowskie teksty aby dopełnić swój obraz szowinistycznej świni, by wreszcie dorzucić ścieme o już istniejącym związku, z nieistniejącą w rzeczywistości niewiastą. Koleżanka wyczuła ścieme i troche mnie wyśmiała, coby ukryć swoje zażenowanie, no bo w końcu to ona zainicjowała spotkanie, a ja zachowałem się jak jakiś niewydarzony macho, co to takie jak ona to zjada na śniadanie. Nie powiem,
heartland
25 października 2003, 08:47
Nie Harley - nie ROZMAWIAJMY a ROZMAWIAJCIE. Nie 1984 - zawsze się czegoś żąda a przynajmniej chce. Nie 1984 - nie jesteśmy mądrzy.
25 października 2003, 00:06
Szkoda, że nie odwóciłaś głowy, wiem jak to jest "po tej drugiej stronie".Apeluję wiec - ODWRACAJMY GŁOWĘ ODCHODZĄC! Jeśli nie mogłaś powiedzieć mu tego samego, bo nie byłaby to prawda, to dobrze, że nie powiedziałaś, ale tylko wtedy. Mam wrażenie, że tak właśnie było, że to nie kalkulacja typu "jak będzie lepiej?". Nie wiem dlaczego rozminęliście się, przyznaję, nie dość dokładnie pamiętam Twoje starsze notki, może nawet o tym nie pisałaś, ale szkoda. Może to dlatego, że wcześniej nie rozmawialiście ze sobą tak jak teraz. A teraz już za późno. Apel nr 2 - ROZMAWIAJMY. Pozdrawiam.
24 października 2003, 23:22
god is a concept - mozemy w niego wierzyc ale nie musimy - tak samo jest z miloscia - to kocept to zludzenie chwilowa fatamorgana umyslu ale jakze piekna wyrazista etc. nie umiem mowic o milosci ale wiedz ze to musi byc cos bardzo fajnego jesli opisuje sie to motylkami - :) - nie ten to nastepny - wyjatkowy niepowtarzalny uczuciowy etc. kimkolwiek on bedzie zawsze bedzie mial tak samo na imie - wiesz dlaczego - bo z miloscia nie wiadomo czy pierwsza jest ostatnia czy ostatnia pierwsza - pozdrawiam cie serdecznie - :) adasko

Dodaj komentarz