mar 28 2004

Bez tytułu


Komentarze: 3

Czy jeśli trzymając twarz na jego dłoni miałam ochotę ją ucałować to już ze mną bardzo źle?

Zwyczajnie. Przyszedł, wypilim kawkę z mamuśką, pogadalim, poszlim... Obejżelim, szlim do dom na piechotę wśród chołoty wracającej z meczu, zagapilim się, wsiedlim, przyjechalim.

Zapoznawszy się z kuzynką chłopiec rozkoszny zajął się rozmową a ja zrobiłam mu kolację w którą to włożyłam serce, nerki i pół wątroby. Płuca też całe wyszły przez te westchnięcia. Pochłonął grzecznie i smakowicie. Rozciągnął swe zmężaniałe niewiedzieć kiedy ciało i był. I w końcu gdy uciekło już siedem autobusów jakaś nadludzka siła kazała nam się opamiętać.

- Mogę zadzwonić, napisać...?
- Musisz...


- Najrozsądniejsze co wczoraj zrobiłem to ta propozycja. Zważywszy na częstotliwość mojego posiadania Ciebie obawiałem się że następna okazja zdarzy się znowu za rok...


- Jeśli wytrzymam do poniedziałku...
- Nie wiem czy ja wytrzymam do poniedziałku...


I groził i denerwował się i w końcu klapsa dostałam za przepraszanie...

 

 

1984 : :
28 marca 2004, 14:07
Świnko Ty !
y
28 marca 2004, 11:21
:) jeju, co to się porobiło.
28 marca 2004, 11:05
Klapsa? Znaczy, że lubi się ostro zabawić, hę?

Dodaj komentarz