sty 14 2006

Nikomu nic nie mówiąc jakoś toczę się...


Komentarze: 5

Nikomu nic nie mówiąc jakoś toczę się do przodu. Za nic nie pokazuję że jest źle. Ledwo chodzę ale ukrywam jak mogę wszelkie symptomy. Widać, ale może trochę mniej się martwią? Wiem, że powinnam się położyć, zadbać… Wiem, że całe to marudzenie to dobre rady i każdy normalny człowiek po prostu by ich posłuchał. Ale za bardzo czuję się w obowiązku. Tkwię w nim po uszy. Można nawet przyznać, choć to trochę samolubne, że w pewnych sprawach czuję się niezastąpiona. A przynajmniej nie chcę żeby ktoś mnie zastępował. Daję sobie radę. Nadal robię wszystko najlepiej jak mogę. Chociaż czuję że będzie mnie to sporo kosztować to powoli i z uśmiechem dalej doprowadzam się do ostateczności. Bo może i tym razem się uda? Niezbadana jest wytrzymałość siłaczki 1984.

 

?
1984 : :
15 stycznia 2006, 01:51
Niecheć do okazania słabości, jest w takich wypadkach tyleż szlachetna co pyszna i pełna ignorancji, w stosunku do osób Ci najbliższych. O blogusiowych funflach, czy zaprzyjaźnionym Teofilu nie wspominając...
14 stycznia 2006, 23:19
...ty napisz kobito co i jak a nie siejesz niepokój ... ja mam wybujałą wyobraźnię i zaraz się martwię ...no ...
14 stycznia 2006, 18:03
też czasem mi się zdaje, że wszystko najlepiej zrobię, tak już jest :)
14 stycznia 2006, 18:00
obowiązek zabija. btw - ładny kolor.
heartland
14 stycznia 2006, 16:06
Nienawidzę TAKICH zbiegów okoliczności... Niestety widzę podobną do Twojej sytuację tylko, że z drugiej strony

Dodaj komentarz