gru 17 2003

Bez tytułu


Komentarze: 10

Jedna pani płakała dziś na przystanku na Tuwima. Zastanawiające jak różnie mężczyźni reagują na łzy płynące z oczu przedstawicielek płci przeciwnej. Jedno jest pewne- każdy inaczej i żaden nie obojętnie.

Na zapas wypowiadają “tylko nie płacz”. Jakaś obawa... Bo potrafią sprawdzić się w wielu sytuacjach, ale nie w uspokajaniu nieszczęśliwej kobiety. Chyba że bez partykuły “nie”... wtedy potrafią pięknie wtórować i emanować radością...

A może boją się że to z ich winy?

Nie rozumiem tego podniecenia. Płaczę bo płaczę i tyle. Należałoby potraktować to jak katar czy dajmy na to okres, ale bynajmniej nie jak dżumę! Chyba żeby zagłębić się i poszukać przyczyn tego płaczu. Bardzo proszę ale to już przecież zbyt przerażające... Niezwykłe, ale najbardziej zdają się ich “kręcić” same tylko łzy...

Może dlatego że oczyszczają gałki oczne z drobnych zanieczyszczeń czyniąc tym samym spojrzenie bardziej wyraźnie, czyste i pełne blasku?.....

Żeby sprawę rozważyć bardziej kompetentnie trzeba by okiem rzucić w przeszłość i w miejsca gdzie niejaką łezkę zdarzyło mi się zgubić.

Kiedy niedawno rozkleiłam się ze wzruszenia zobaczyłam uśmiech, niepewny ruch, wymuszone sapnięcie w stylu “heehee” i komentarz że tak ślicznie wyglądam, że te łzy niczym rosa na rzęsach...

Kiedyś chlipałam sobie cichutko i bardzo próbowałam przestać bo miejsce nie było odpowiednie, ale opanować się trudno bo chlipanie to było wynikiem wyjątkowo ciężkiej sytuacji. I wtem masz ci los! Wyrasta przede mną taki jeden! “Ale cóż to?!” spostrzega wielce spostrzegawczo. “Łzy na buzi? Ojojojoj.....” I dawaj! Pieprzenie o Szopenie. Lekko zmieszany próbował być zabawny... wił się i starał usilnie i im bardziej się uśmiechałam żeby dać mu do zrozumienia ze już, że wszystko świetnie, że może zaprzestać akcji ratunkowej on tym bardziej zapalał się i rozkręcał widząc i chcąc zapewne jeszcze popatrzeć jak to jego szlachetna interwencja uleczyła cierpiąca kobiecinę.

Był też jeden w sytuacji bardzo podbramkowej. Ja zdesperowana nie wiem co począć, bliska jestem rozpaczy a ten szlachetnie bierze się za pocieszanie! Tu pogłaska, tam mocniej przytuli, pocałuje bo jakże to nie pocałować (patrz: jakże to nie skorzystać).

Z kolei jeszcze inny sytuację taką wykorzystał i zaczął mi się zwierzać ze swoich poczynań. W życiu tak szczerze nie było.

Różnie można by to interpretować ale generalnie to chyba wygląda na oznakę słabości ze strony pań.

No. I od razu uprzejmie informuję że z powyższych rozważań nic nie wynika. Zła jestem na siebie. A że z pobudek czysto egoistycznych na sobie wyżywać się nie będę to na nich musiałam.

 

1984 : :
y
18 grudnia 2003, 21:22
W życiu już żadnej nie pocieszę. A niech beczy.
18 grudnia 2003, 01:12
Bo wiesz, z tym psem to było ostatni raz kiedy tak publicznie i przy wszystkich i kiedy wcale się z tym nie kryłem itp., bo to, że czasami łezka wzruszenia się w oku zakręci i coś tam z głębi chwyci za gardło to przecież zupełnie inna kwestia. Płaczący chłopcy to wywołują u mnie raczej uśmiech pożałowania aniżeli jakiekolwiek współczucie czy inne tam tacierzyńskie instynkty. O tym co słychać to się bardziej rozpisze jak się ten tydzień skończy (bo na razie to mam "urwanie głowy", za przeproszeniem). Jeżeli masz na myśl aspekty fizyczne to tak, zdrowym !
17 grudnia 2003, 23:52
A ja to się pytam czy zawołać kogoś kogo obchodzi, że panna sobie ryczy. No, chyba, że chodzi o moją pannę to wtedy interweniuję w inny sposób.
17 grudnia 2003, 22:49
w autobusieee???!???? tak przy wszystkich?!?! to dopiero z Tea obywatel wyzwolony! no jak po prostu przytulasz to ładnie. a jak obcej nic nie robisz to nietypowo. i trochę okrutnie. ale po głebszym zastanowieniu stwierdzam że chyba właśnie lepiej. no to można powiedziec idealnie. a jak z chłopcami?.. hm... jeśli Ci sie zdarza... ale takiego siedmiolatka uspokoić to dopiero sztuka! a w ogóle to co tam słychać? zdrowyś?
erata
17 grudnia 2003, 21:07
"Lubiłem patrzeć" miało być (bez "się" znaczy się !)!
17 grudnia 2003, 21:05
Acha ! Temat to był o reakcji facetów na kobiece łzy ! Jeśli chodzi o mnie to z owym zjawiskiem spotykam się raczej rzadko, ale jeżeli już się trafi to po prostu przytulam (no chyba, że to jakaś obca wtedy nic nie robie).
17 grudnia 2003, 21:01
Ostatni raz płakałem jak miałem 7 lat (pies mi zdechł),później to już tylko łzawiłem, a to za sprawą tabaki, która znakomicie oczyszcza drogi oddechowe, gałki oczne właśnie i budzi mieszane uczucie jeżeli zażywana samotnie w miejscach publicznych (no bo jak się bierze w grupie itp. to jest tak na wesoło a jak sobie czasem wciągałem w smutnym jak pizda autobusie to później lubiłem się patrzeć na innych pasażerów (zwłaszcza tych co weszli do autobusu przed tym jak można było zobaczyć jak ją zażywam)). To właściwie tyle co chciałem na ten temat. A co do Mmmattylddy i innych telepatii to ja tu węsze działanie sił wyższych. Młaaaaa !
17 grudnia 2003, 15:49
..."płakać trzeba w spokoju, tylko wtedy ma się z tego radość".....
heartland
17 grudnia 2003, 15:34
"Płaczę bo płaczę i tyle" Ciekawe... Nigdy tak o tym nie myślałem.
17 grudnia 2003, 15:29
zadne tam oczyszczanie galek. to zwykla histeria jest. stad to "nie placz". ale one i tak nie sluchaja....

Dodaj komentarz