Bez tytułu
Komentarze: 15
Jako że ponieważ albowiem Wujas i Achu pojękują żem monotematyczna to spojrzę na dzień dzisiejszy w sposób nowatorski i dodam kilka ciekawostek do Tej jednej rzeczy, która to nieustannie moje myśli pochłania. Otóż między jednym atakiem Tych myśli zdołałam dziś nawet położyć sobie na twarz maseczkę antybakteryjną dziesięciominutową omijając okolice ust oraz oczu, podołałam śniadaniu składającemu się z soku grejpfrutowego i dwóch kanapek z twarożkiem wiejskim, dostałam piątkę i zaliczenie w indeksie, stałam na wiadukcie na przystanku umiejscowionym tuż nad krawędzią górki i jak sobie chłopaszki zjeżdżały na sankach zrobionych za pomocą wyobraźni z własnych pośladków to miałam ochotę rzucić wszystko, podwinąć kiecę i zjechać na sam dół fikając tam obowiązkowego koziołka i rechocząc w niebogłosy. W brzuchu mnie kręciło na samą myśli i widok tych beztroskich istot umorusanych po uszy, oczy a nawet włosy, śniegiem. Czego ja tam jeszcze dziś dokonałam? Prasowanie zrobiłam między jednym wpisem do indeksu a drugim! Dwie koszule taty, prześcieradło koloru niebieskiego, koszula nocna mamy także niebieska w ptaszka siedzącego na gałązce.
Dlaczego nie napisałam ozdobiona ptaszkiem, lub „z ptaszkiem” a w ptaszka? Brzmi dziwnie, racja, ale jeśli można w pieski, w paski, w kratkę to i w ptaszka można…. I kropka. I w pyteczkę.
Ale ale… Prasowania było więcej. Była jeszcze moja koszulka biała w niebieską kratkę bez rękawów i czarna bluzka z półgolfem, którą kupiłam sobie w grudniu, bo pomyślałam, że będzie pasowała na przykład pod żakiet albo pod polar albo pod każdą koszulę. Taka, wiecie, obcisła, prosta i jednocześnie klasycznie ładna. Na haftowanym obrusie z Cepelii skończyła mi się woda w żelazku, ale nie chciało mi się iść napełniać. Poza tym żelazko było rozgrzane i jeśli bym nie wcelowała w dziurę to woda syczałaby i gotowała się na tym srebrnym gorącym…
Prasując przegrywałam dwa filmy i będąc przy drugim spostrzegłam, że płyta ma za małą pojemność i niestety nie mogłam nagrać drugiego filmu. Kochany pamiętniczku…
Teraz oglądam Panoramę i dowiedziałam się o problemach, z jakimi borykają się pacjenci i lekarze przez odmowę sfinansowania niektórych terapii przez szczeciński fundusz. Trąbią tez oburzeni, że w Łodzi niektórzy pacjenci zmuszeni są niekiedy do zakupu jakiegoś leku samemu. Phi… Standard. W szpitalu, który dane mi było poznać jakieś pół roku temu, odwiedzający spędzali upojne godziny na rozmowach, co gdzie i za ile… Maść do oczu w Suwałkach, ewentualnie w małych miasteczkach na Kaszubach. Stare apteki na Pomorzu mają jeszcze czasem na zapleczu tę właśnie maść, ale to już w postaci domacicznej. No i czego mi podkreśla głupi? Domacicznej drogi nie zna? Jest takowa…
Chyba zjem sobie teraz pomarańcz. pomarańcza. pomarańczę.
Była to nota czterysta sześćdziesiąta trzecia i nieostatnia.
W następnej nocie:
Kolejny ekscytujący obfitujący w nowe odkrycia dzień ’84- prekursorki w dziedzinie fascynującego przeżywania niepozornych nieprzeciętnych dni.
Dodaj komentarz