Bez tytułu
Komentarze: 9
Problem gdzie się podziać. Perspektywa soboty w czterech zamkniętych ścianach wydaje się już nie możliwa do zaakceptowania.
Bank, dentysta i pierwszy raz za kierownicą. Zapłon, stacyjka, sprzęgło, bieg, gaz i uwaga jadę! Zauważyłam u siebie zastanawiającą reakcję. Kiedy mi gasł albo szarpał i wymykał się spod kontroli ja po prostu zabierałam ręce jak dziecko od wrzątku i spłoszona patrzyłam w inna stronę „co, gdzie? ja nic nie wiem, ja tu tylko siedzę…” Przypuszczam że przy ewentualnej kolizji również w panice rzuciłabym w cholerę wszystkie te pedały i inne kółka i zwyczajnie liczyła na cud.
Odruch TO NIE JA! Ja mam rączki tutaj!
Kompletny brak odpowiedzialności.
Kiedy załatwiłam co miałam załatwić wiedziałam że nie mogę przystanąć. Nie chcę ani na chwile utkwić w miejscu. Do wyboru wypad potańczyć przy odpowiednich dźwiękach lub wypad posłuchac znajomego w roli didżeja.
Koniec końców trafiłam na kameralną imprezę w towarzystwie znajomych, nieznajomych, jednego drina, spokojnych myśli i gry na pianinie. I to w moim wykonaniu! To lubię. Może wreszcie znudziły mi się spędy istot ludzkich nawet przy najlepszej muzyce, w najbardziej kultowym miejscu, przy wszelkich najlepszych używkach. Wolę te grupki w każdym pokoju, ciche rozmowy w kuchni, zbiorowisko przy sprzęcie, wygodne siedziska i inne zalety klimatycznych domówek.
Wyszłam po angielsku. Podróż przez całe miasto umilała wciąż jedna myśl.
W uszach bez końca dźwięczy Type O Negative „I don’t wanna be me”….
W nosie pęta się zapach wieczorów w trampkach i włosem o zapachu wiatru.
W oczach przyszłość.
W ustach smak miętowej pasty do zębów.
Tak prawdziwie i porządnie będę teraz żyć.
Dodaj komentarz