Bez tytułu
Komentarze: 4
Na balsam szkoda mi czasu. Szybki prysznic i wbijamy się w co trzeba. Ale stoi. Z pretensją unosi wieczko i w końcu ulegam a ten nachalny specyfik wymaga jeszcze rozprowadzania, wklepywania, masowania…
Prawą dłoń mam lodowatą, lewą czerwoną i bardzo ciepłą.
Próbuję właśnie despotę Otella podziwiać na kanale drugim. Akcja tak zasuwa, że między dwoma zerknięciami dałoby się spokojnie począć co najmniej jedno dziecko a na ekranie nadal niewiele uległoby zmianie. Operę tylko w teatrze!
I tak tracę życie. Na balsamy, na skróty, na notki, na szukanie sensu.
Złe przeczucia. Złe i głupie. Wtedy aż zachciewa się kłaść balsam, wcierać dziesięć minut, mnożyć warstwy, dokładać, wklepywać.
I tak nie widać rezultatów.
Ani wklepywania ani przeczuwania.
Dodaj komentarz