Bez tytułu
Komentarze: 5
14 sierpnia 2004
I znów zostałam brutalnie wrzucona na tor, na wydeptaną ścieżkę życia. I znowu na chwilę.
Tak nieopisanie cieszy mnie fakt, że wiem coraz więcej, coraz więcej przeżyłam i coraz więcej umiem. Doświadczam. Całą sobą. Dostaję wyzwania i, jak do tej pory, choćbym nie wiem jak się bała sprostałam wszystkiemu a nawet czemuś więcej.
Doceniam.
Bałam się. Głównie dlatego że to zupełnie nowa sytuacja. Że oprócz ogromnej odpowiedzialności spoczną na mnie jej oczy.
Byliśmy w kościele tak jak mi się zapragnęło. Spacerowaliśmy i gdy w końcu przyszedł czas odjazdu i zostawił mnie na chwilę samą mamusia nie mogła darować sobie kilku przemiłych słów… Powstrzymałam łzy. Przyszedł i z przerażeniem w oczach spytał co zrobił. A to znowu ja. Tylko co? Znowu musiała mi przypomnieć że jestem podła i niewdzięczna. Nie wiem kiedy przyjechała taksówka i już prowadził mnie i kochał tak niezwykle mocno. Nie, przepraszam, nie niezwykle. Zwykle.
Taksówkarz nie miał wydać. Szukałam drobnych. Książe szperał po kieszeniach, liczył grosiki. Modliłam się żeby ten moment zapłaty trwał bez końca. Widziałam już małą grupkę która miała wessać mnie do siebie i wysysać będzie resztki sił.
Noc była długa i za oknem cały czas kumpel Księżyc próbował krzyczeć że tak już zostanie. Przecież on wiecznie będzie na niebie i nie pozwoli by coś uległo zmianie. Zapadłam w półsen kiedy po chwili obudziło mnie pięć sygnałów telefonów komórkowych. Czy ja kiedykolwiek mówiłam że lubię młodych chłopców? O jakże się myliłam sądząc że każdy z nich ma równie nieskomplikowaną naturę! Kiedy już na miejscu zobaczyłam że naprawdę na całym terenie nie ma kawałka zasięgu w gardle zrobiło się naprawdę ciasno. Slina jednak pokonała przeszkody gdy poznawszy tajemniczy zakątek z wyciągniętą w górę ręką machałam telefonem. Znalazłam też te czterolistną której baranek tak szukał na wzór wcześniej szukającego.
Razem więcej w nas było miłości do Niego niż całej miłości świata.
Bał się a ja zamiast jak przystało na kobietę nie poparłam go, nie stanęłam za nim ale oponowałam i uparłam się że to dla jego dobra. Nie będzie żałował. Tak czułam i choć bałam się że będzie miał do mnie żal wiedziałam że tak musi być bo jeśli nie to nie tylko straci ale i nie zyska tego co konieczne, niezbędne do życia. Ja to zawsze powtarzał: Ty wiesz swoje a ja znam prawdę.
Było mi dobrze. Kiedy już zostałam złapana za rękę, zagadana na śmierć, przytulona i doceniona. Lubiłam kiedy mówiła „no, zrobiłam nam kawkę i czekam na Ciebie a gdzieś ty była tak długo, smutno bez ciebie..” Lubiłam jej nieoczekiwane reakcje, spontaniczność i tę obłędną bezpośredniość. Dowiedziałam się najintymniejszych szczegółów. Z obu stron.
Nieporządek tu zapanował. Ale tylko tu.
Przepraszam że nie przeczytam Was i nie skomentuję. Zajrzę tylko czy jeszcze żyje te pięć ważnych tu odrealnionych istnień i uciekam bo na fanaberię taką jak kafejka mam tylko marną godzinkę.
Na co mam więcej czasu?
Na coś, czego nigdy nie będę żałować.
Dodaj komentarz