Bez tytułu
Komentarze: 0
huhuhu… zerknęłam dziś na niego i znieruchomiałam bo napadła mnie sztraszliwie nieodparta ochota żeby rzucić się na szyję i już nie odklejać. zniknąć z oczu ludzi i znikać w ramionach. takich pogodnych, śmiesznie miękkich i puchatych. wszechogarniających i dociskających żeby nic nie uciekło z tego cuda między nami... i uwielbiam ocierać się z dziką rozkoszą o odrośniętą w mig brodę. wpasować się warga w wargę i siłą woli sztywno trzymać w pionie swoje rozwodnione nogi. i kochać i całować i podle drwić i ustalać i lubić i rozkoszować się jego zapachem i smakiem. nie, nie, to nie budyń czekoladowy… ja ciągle o Tym samym…
oczywiście wszystko już wyjaśnione. chłopię zrozumiało z goryczą, że to ja nie chcę się widzieć i mimo ze czekało dzień cały musiało powstrzymać się i nie być…
pytanie teraz mamy wspólne: skąd wiedzieć kiedy moje nie znaczy nie a kiedy nie…
Dodaj komentarz