Bez tytułu
Komentarze: 13
No i masz ci los! Ledwo człowiek wychynie z domu i już same katastrofy! No nie każdy człowiek oczywiście... Ledwo 1984 wyjdzie z domu, przejdzie przez ulicę, stanie na przystanku i bach! Wypadek tuż pod nogami i setki głów w oknach (o dziwo nie patrzące na mnie!)... Nic to. JAKOŚ przeżyłam. Idziemy dalej. Wsiadamy do autobusu i bach! Siedzi sobie mały brzdąc, jakoś tak trzy/ czteroletni... Dziecko się zgubiło! Panika! Synku, gdzie masz rodziców!? Co ty tu robisz!? Wszedł sobie na krańcówce! A jak... Policja! Dzwonić na policję! Czy ten kierowca jest ślepy!? Jak to się mogło stać!? Jaaak??? Po prostu, 1984 wychynęła z domu... A jaka akcja była jak za jakieś piętnaście minut na przystanku czekał na nas radiowóz i gromada gapiów! I wszyscy nas oglądali i przyglądali się autobusowi. No wiadomo kto w nim jechał... I przystojni panowie policjanci wkroczyli, zabrali i poszli. Życie kolejnego dziecka zostało uratowane! Radujmy się i weselmy! Kolejną klęską (choć chyba bardziej osobistą) był widok trzech chłopców w wieku bliżej nieokreślonym, ale wysokości mniejszej niż metr konspiracyjnie czających się za rogiem i przeżywających właśnie w ekstazie swój nie pierwszy z pewnością raz z papierosem. Potem zawaliło się rusztowanie w budynku nieopodal... A następnie 1984 było potwornie przykro bo nie miała odstąpić jednego papierosa panu na przystanku tramwajowym. Jestem nieużyteczna społecznie.
|
Dodaj komentarz