lis 01 2002

i dno tracę i w powietrzu konam...


Komentarze: 3

Mam dość. Już nie mam siły. Teraz będę leżeć, jeść, pisać, czytać i robić nic. Ale tylko do jutra. Też dużo. Cała noc na nic nierobienie. Boli mnie każdy nanometr ciała, każdy mięsień, włosek, żyła, komórka... Mam dość wychodzenia z domu o 7, wracania o 22... Jestem zmęczona.

A życia dodaje myśl o dwóch ciemnych punktach przestrzeni. Twoich oczach. Dwóch ciemnych tunelach do mojego wnętrza. Dwóch najsłodszych... idealnych... nieoczekiwanych... Wczoraj przy Twoim boku, czy też tuż przed Tobą, czy za Tobą, czy niedaleko... Ciepło. Na dziecięcych bucikach była mordka:) Na naszych sercach beztroska radość. I uśmiech na ustach promyczka. Czyli moich:) Na chwilę wdarł się chaos. Czy warto przejmować się tym, co powiedzą ludzie? Chwilka ta trwała bardzo krótko. I tam, czekając na zielone... na skrzyżowaniu przy jednym z najważniejszych budynków mojego życia... Przytulił mnie. Tak, że dziś jadąc samochodem, wyglądając za okno, ciesząc się wiatrem, przypomniawszy to sobie opadłam na oparcie, straciłam oddech...  słabość... omdlenie... bo...

1984 : :
01 listopada 2002, 13:23
to omdlenie to pewnie przez schrzanioną klimatyzacje
01 listopada 2002, 12:34
wiem. nie wiem. może chciałam... sama nie wiem.
01 listopada 2002, 12:28
bo? nie wiem czy specjalnie przerwałaś zebyśmy byli niepewni, bo chciałaś, jak zawsze owiać nas tajemniczością, czy może dlatego, bo... sama nie wiesz

Dodaj komentarz