Przez chwilę, moment, kilka klatek filmu czułam się jak czwarta z nich. Nie Virginia Woolf. Nie jak żadna z nich, ale równie słabo, cicho, mdło... I mam pretensje do samej siebie. Ta uporządkowana ja nie chce już dłużej znosić słabej, zaplątanej w myślach mnie. To głupie, niepotrzebne, chore. Potrzebuję tylko prostej linii, jednej drogi, mapy na której jednak znajdzie się droga, której celem będę ja. Nie mogę tak trwać nie będąc pewną siebie. Trzeba by się jakoś określić. Chcę więc być trywialna! Pusta. Ufarbuję się na blond i co miesiąc skrupulatnie zakrywać będę odrosty. Ze dwa razy w solarium wystarczą. Różowe ciuszki na początek pożyczy mi moja Przyjaciółka. I kiedy już będę pusta, puściusieńka nagle stanie się lekko, beztrosko! Przecież od takich osób nie wymaga się wiele. Widząc twarz nieskażoną myśleniem wszyscy od razu pomyślą o mnie to samo. To samo. To już jakby diagnoza. Bo jeśli kilka osób pomyśli to samo, będzie to znaczyło, że naprawdę taka jestem! Zaplątałam się. Tak naprawdę dobrze wiem jaka jestem. Tylko gubię się wśród nich. Z jednej strony te puste oczy. Wczoraj niemalże powiedziałam im już co o tym wszystkim myślę. Powstrzymałam się jednak i asertywnie odmówiłam spotkania. Teraz chcę tylko spokoju. Nie. Czuję że choćby dzwonek telefonu i konieczność rozmowy z nią przeważy szalę. To wszystko trwało za długo. Jedno jest pewne- nie przerobiła mnie na siebie. Ani ja nie przerobiłam jej na cokolwiek innego. Dwanaście lat. Że niby to przyjaĄń tak? Czego ja chcę? Prawdy. Same kłamstwa. Same ohydne kłamstwa i udawanie. Po co im to? Jeszcze się cieszą za każdym razem kiedy potwierdzam, że odbieram ich tak jak sobie tego zaplanowali. A normalni, bezinteresowni ludzie? Halo? Zostałam w poprzedniej epoce. Gdzie ja żyje? Nie raz słyszałam: „Kobieto, obudĄ się! Daj sobie spokój, odpuść sobie, trzeba się zabawić, trzeba być takim i takim, dzisiaj myśli się inaczej, co Ty robisz? Czytasz? Czego Ty słuchasz? Na jakim Ty świecie żyjesz?” Nie zmienię ich wyobrażenia o mnie. Swojego o nich niestety też nie. Żal mi ich. I siebie, że zmarnowałam kawał życia na kogoś tak pustego. Są przecież wokół mnie tak cudowni ludzie! Są i będą. Dlaczego nie mogę się od niej uwolnić? To już jakiś obowiązek? Dyktatura pieprzona. Gdybym tylko wreszcie odważyła się powiedzieć jej w twarz co o tym wszystkim myślę. Ale doła złapałam przez te „Godziny”.
Dodaj komentarz