wrz 07 2002

Qu’est-ce que c’est l’amour...


Komentarze: 6
Chce mi się spać. Pierwszy od dluższego czasu wieczór bez wyjścia z domu, bez spaceru z moją ___... Powieki tak ślamazarnie wykonują swoje zadanie... Wlaściwie wykonują je polowicznie bo tylko opadają... Jednak siedzę jeszcze i myślę, że odrobić pracę domową na jutrzejszą lekcję! Temat pracy na francuski. Qu’est-ce que c’est l’amour pour toi? Sluchalam dziś na lekcji dialogów. Dziesięć osób odpowiadalo czym dla nich jest milość. W wielu przypadkach najważniejsza była milość rodzicielska, inni nie poznali milości, nie rozumieją... ale generalnie każdy twierdzil, że to najważniejsze uczucie, że bez niej nie da się żyć... to cudowne uczucie, to życie we dwoje... bleeeeeeeeeeee... Nie prawda! Banaly... Więc czym jest ona dla mnie? Nie ma jej. Nieeeee tam. Co też ja mówię? Jest!!! I jest piękna! Tylko jest to istota wymagająca przerażająco dużo. Wystawia na próbę? Milość to pewność. To brak wątpliwości. Nieee. Jestem osobą najmniej kompetentną w tym temacie. Zbyt świeże rany. Nie myślę obiektywnie. Ciągle patrzę przez pryzmat żalu... A moje pierwsze milości? Przedszkole? Chodzilam dwa tygodnie. Prześladowal mnie jakiś chlopiec, pożalilam się mamie i zostalam z babcią w domu. Podstawówka. Średnio jeden, do dwóch kolegów na rok, ale to już z mojej strony. Z ich strony... nie wiem... nie liczylam:P Wszystko takie glupie... Potem On... moja „milość”, zakochanie... Dlugo żylam zludzeniami. Potem ten, który tak bardzo o mnie dbal. To był czas, kiedy czulam się kochana, cudowna, potrzebna... Tak niewinnie... I pierwszy pocalunek... góry... wodospad i jego ramiona. Potrzebowal milości, opieki. Nie mnie. I wreszcie te cudowne trzy tygodnie... U jego boku. Mój strach chowal w kieszeni na sercu, tam przykladal też moją dloń. I prowadzil. I patrzyl. I ja patrzylam. W te migdalowe oczy. I noce takie krótkie... Slowa takie cudne. Marzenia chowane pod poduszką. Chcialam być zawsze przy nim. Odleglość zabila bliskość. Nie uczucie. Może śpi? Wczoraj dlugo rozmawialiśmy. Pierwszy raz od paru lat... Następnie on. Dużo starszy... Mądry, idealny, czarujący, kochający, doświadczony... I nie dający spokoju... Kolejne zakochanie. Atak lesbijki. I wreszcie ten, przy którym tak gwałtownie wydoroślalam, przy którym stracilam radość z życia i jego malych radości... Mój najdluższy związek, moje poświęcenia, jego pewnośc, jego milość, jego pożądanie, moje marzenia... Cieplo w sercu. Było. Życie z nim. Zakupy. Codzienność... Jakiś substytut... I podziw. I niesmak. I niechęć. I pewność i czekanie. Zdrada. Nie wyliczam tych, kórzy się nie liczą. I nie liczyli. Nawt przez chwilę. Tą chwilę. Jestem okrutna. Nie tylko ja. Będę. Bo tak mogę ukryć mój strach. Nie będę okrutna, gdy ktoś schowa mnie w swoich ramionach, poloży dloń na sercu. Może wtedy będę tzw. sobą? 1984 Ale zaraz. Moment. Dlaczego ja się tu tak zwierzam z mojego bogatego zycia erotycznego, co? Czym jest milość mialo być... Nie wiem cholera czym jest. Ale z tego co wiem... jest... jest jak wiatr. Porywa, popycha do tego, co dobre. Niweczy wszystko inne, cala przeszlość i cala przyszlość traci znaczenie... Nie. Ja nie wiem co to milość. Wiem, że gdy to będzie ona... będę to wiedzieć.
1984 : :
08 września 2002, 19:13
dziękuję, osiemnacho. jeśli chodzi o tą miłość... aktualnie jestem w takim stanie, które potocznie nazywa się "zakochaniem", ale jeżeli nawet zrobiłabym magistrat z filozofii, to nie potrafiłabym wyrazić tego, co czuję. moge tylko powiedzieć, że nie wierzyłam w miłość, dopóki go nie poznałam. nigdy nie mówię, ze kocham z pełna satysfakcją w wypowiedzeniu tego slowa, bo nie wiem czym to słowo jest. to się da tylko czuć. dziękuje za uwage ;)
08 września 2002, 15:43
wstrącaj się do woli:)
08 września 2002, 14:17
przepraszam, czy mogę się wtrącić?
08 września 2002, 13:07
czasem to może okazać się przydatne, poza tym uważam, że życie jest za krótkie by czegokolwiek w nim żałować ( oczywiście poza krzywdzeniem innych osób, ale to chyba oczywiste)
08 września 2002, 09:45
a ja czuję się źle, bo wywaliłam tu z siebie spory kawałek mojej przeszłości. po co? w znalezieniu mi to nie pomogło, bliżej też nie jestem...
08 września 2002, 01:40
Jakie to cudowne, gdy ktoś po raz 100000000000000000000 zadaje pytanie na które nie znajdzie odpowiedzi Ale bardzo pięknie szukasz, choć wcale nie wiadomo czy dzięki temu bedziesz tego bliżej, noty za wrażenie artystyczne 10 :)

Dodaj komentarz