maj 26 2003

Siedzę sobie, siedzę... I nagle bum! Jak...


Komentarze: 14

Rok. Dokładnie rok temu. To tak szczególnie chwyta. Liczby, daty, rocznice... I mnie chwyciło. (Nadużywam ostatnio tego chwytania i wie o tym ktoś kto o tym wie i sam wie, że wie...) Ad rem koleżanko! A zatem siedząc tak przypomniała mi się ta data. 26 maja 2002. Oczywiście że jestem sentymentalna i od razu miałam wszystko przed oczyma. Mimo że nie rozpaczam, nie tęsknię... nie żałuję swojej decyzji, nie kocham, nie nienawidzę... Tak po prostu. TO było najważniejsze. Ważniejsze niż przed i PO... Po też ważne... Ale... Niewiele dni pamiętam tak dokładnie jak tamten. Niedziela. Żeby było śmieszniej uświadomiłam sobie że jestem dokładnie w tej samej bluzce co wtedy. To już rok. Rok temu rozmawialiśmy o wyższości cyfry „3” nad innymi cyframi. O cyfrze pełni, kompletności... I o orzeszkach tez rozmawialiśmy... I już wszystko było inaczej. Potem pamiętam telefon o siedemnastej. I pająka na ławce. I najbardziej niespodziewaną wizytę jakiej mogłam się nie spodziewać. W czwartek. Pierwsza randka odbyła się w bardzo niekonwencjonalnym miejscu. A na drugą spóźniłam się jakieś 35 minut. Wszystkie róże były najważniejsze. I wszystkie wątpliwości były potwornie męczące. Mam dzięki niemu cudowne wspomnienia, mam jego słowa w najważniejszym liście jaki dostałam. Mam skojarzenia, których chyba nigdy się nie pozbędę... Letni wieczorny wiatr ciągle należy do niego. I trasa autobusu przejeżdżającego pod jego domem... Lotnisko. Stos filmów, stos myśli, stos gestów... A jedną z tych kilku rzeczy, które robiliśmy razem i które sprawiały mi niewątpliwą przyjemność było chodzenie po torach. Po kolejowych wieczorem. Po tramwajowych nocą. Po tych drugich fajniej. Trochę więcej dreszczyku emocji, że coś nas zaraz zmiażdży i zginiemy w tak romantyczny sposób. Dlaczego tak o tym rozmyślam? Może żeby nie myśleć o tym co teraz...?

 

 

1984 : :
1984pozawiona wszelkich nadziei
27 maja 2003, 21:42
nici z filmu. i z koszulki. ze scenariusza też. powiedzmy sobie szczerze: z wszystkiego nici. a marcjanna ma właśnie wisielczy humor. i ciacha nie będzie jeszcze. o...
errata
27 maja 2003, 18:32
miało być : "Co do ostatniego ZDANIA to wyrażam (dalej bez zmian)
niech się Marcycha tak nie zadr
27 maja 2003, 18:30
Wybacz Marcycha, ale szołbiznes to brutalna gra, w której podli i źli ludzie mogliby Ci zrujnować psychike. Tak więc jak widzisz wszystkie kroki jakie przedsięwziąłem są motywowane tylko i wyłącznie Twoim dobrem (cokolwiek miałoby to znaczyć). Co do scenariusza to ja się ustosunkuje dopiero po przekazaniu całego maszynopisu, który prześlesz mi wraz z wypraną koszulką i tortem od mamy(wbrew pozorom termin "prześlesz mi" jest wyrazem nie tyle mojej roszczeniowej postawy wobec Ciebie co głęboką nadzieją na to, że takowy maszynopis wkrótce powstanie (i że jeszcze troche ciacha zostało :)). Co do ostatniego to wyrażam głęboką nadzieje, że u Marcychy wynikają korzyści choć na pozór to w sumie głównie straty (prąd, czas, opłaty za internet). No, ale przecież żadne z nas nie jest przebrzydłym materialistą, który koncentruje się tylko i wyłącznie na "namacalnej" stronie działań w jakiejkolwiek formie aktywności, dlatego też nie wiem czy wplatanie tego wątku w film
wstyd tak szastać słowami!
27 maja 2003, 12:11
Oj niedocenia siebie Teo (przynajmniej w kwestii tak nieznacznej roli, bo z tym reżyserem to Teo mnie zranił niezmiernie:( tak nie wierzyć w moje możliwości...). no chyba że planujesz jakiś watek sensacyjny albo i dramatyczny, na przykład niespodziewane nadejście cicho sunącego po torach nowego tramwaju i tragiczne zejście jednego z dwojga bohaterów. wtedy twoja postać zyskałaby na znaczeniu. a myślisz że gdybyś w filmie pozostał Teem to nie wpłynęłoby dobrze na rozpowszechnienie znajomości internetowych i ewentualnych korzyści (czy strat) jakie z nich wynikają?
No nie da się ukryć, że z obu
27 maja 2003, 10:08
Bardzo cieszy mnie to, ża Marcycha chce się tak przeobrażać, ale jeżeli ma być z tego hicior to ja musze zająć się reżyserką. Ja wiem, że Łodzka Filmówka ma niby spore osiągnięcia itp. ale to w pierwszej kolejności ma być sukces marketingowy !!! A więc primo trzeba zatrudnić gwiazdy ! Jako, że o twoim wyglądzie zewnętrznym wiem w sumie niewiele to pozwole Ci wybrać jakąś holiłódzką gwiazde, która wcieliła by się w Twoją postać ! Nie mam pojęcia jak wyglądał twój absztyfikant, ale bez względu na jego gabaryty proponuje Keanu Reevsa, no bo chłopak ma teraz głośne nazwisko, buzie też w sumie ładną, no i w sytuacjach ekstremalnych (np. to chodzenie po torach) czujący się świetnie i nie trzeba by wynajmować kaskaderów ! Mówiłem o drobnych poprawkach bo np. nie byłoby możliwe wplecenie mojego wątku ! No więc ja mógłbym być np. motorniczym ! Tak ! I chciałbym, żeby w moją postać wcielił się Robert de Niro ! Czy to nie brzmi dobrze ? Nie ! To brzmi bard
27 maja 2003, 09:30
może. dziękuję za wskazówkę.
heartland
27 maja 2003, 08:08
może zmiana garderoby pomogłaby uniknąć dalszych uszkodzeń głowy?
27 maja 2003, 07:51
a! już wiem! zamieniam się we wzrok! ależ ja ciężko myślę...
marcycha przerażona wycofuje to
27 maja 2003, 07:50
Niezrozumiana (całkiem zrozumiana:) rozmowa bywa przyjemna, ale stare uczucia zawsze dają o sobie znać. ale generalnie to STETY STETY... potem film można nakręcić:) jak to po kilku niezłych poprawkch!? co sugerujesz drogi mój Kontestatorze??? zamieniam się w... w co? w oczy!? no zamieniam się w oczy... o! mam pomysł na nowe przedsięwzięcie szefa Stanisława i panienki Marcjanny!!! skoro z poprzednich nic nie wychodzi to może teraz się uda! Będziesz reżyserem filmowym! Albo nie! Scenarzystą! A ja reżyserką:) Stworzymy prawdziwy przebój kinowy i nareszcie będziemy naprawdę sławni!!! Może nam się upieką wizyty w zakładach pracy, ale napewno wreszcie bedziemy mieć więcej niż 4 złote w kieszeni! oj! i Szef sobie kupi skrzynię piwa i własny autobus coby nie musieć gruchających parek ogladać, albo nie będzie trzeba bo wszystkie kobiety zapragną wtedy Stacha i będą rodzić Stachowi dzieci i pójdzie Stach na Matrixa! a ja sobie wreszcie kupię całe mnóstwo truskawek bo jeszc
26 maja 2003, 23:22
wspomnienia na szczescie pozostaja...to dobrze..ja tez mama takie wspomnieja i ich rocznica minela dwa dni temu..i pozostaly mi tylko wspomnienia..nic wiecej..a szkoda...bo bym chciala z nim czasem pogadac to naprawde by bylo mile...i mysle ze stare uczucia by nie odzyly..a ropzmowa byla by przyjemna...
to tak żeby rozwiać wszelkie w
26 maja 2003, 23:19
Na onetowskiej encyklopedii jest nawet rysunek Obucha jakby Ci się nie chciało sprawdzać to mogę powiedzieć, że obuch wygląda jak siekiera z masywnym szpikulcem u dołu...
26 maja 2003, 23:17
Obuch, obuszek - rodzaj czekana o długości laski, na drzewcu z jednej strony jest osadzona żelazna końcówka zwana również obuchem, a z drugiej strony - wygięty kolec. Używany w XV-XVIII w. przez szlachtę do samoobrony. To tak żeby Marcycha sobie nie myślała, że ja same głupoty jej tutaj wypisuje....
26 maja 2003, 23:16
Wydaje mi się, że po kilku drobnych poprawkach można by z tego nakręcić niezłą komedie romanyczną...
26 maja 2003, 23:08
Wspomnienia zostają. Czasami NIESTETY zostają...

Dodaj komentarz