środa, 10 grudnia 2003- zaatakowana przez...
Komentarze: 3
Nie, dziękuję za propozycję, ale ja nauczona doświadczeniem sprzed miesiąca, nie wchodzę dwa razy do tej samej rzeki. Co prawda matka moja usłyszawszy, że nie chcę tego którego ona a sobie upodobała (nie wiedzieć czemu bo wie o nim dosłownie wszystko (no... prawie) i może nie do końca chlubne to wszystko... skonkludowała dziś że z niektórych rzek może nie do końca się wyszło, że za koniuszek palca trzyma się jakiś glon lub choćby mała kropla nie do końca już czystej wody.
Wczoraj entuzjastycznie wypaliłam z nową historią. A ona dzieje się zawsze, pisze się wielka księga, opasłe tomiszcze. Cały czas. Pachnie świeżością i niezaschniętym atramentem. Tyle że w tej już spisanej/ obecnie pisanej historii pojawia się może nowy podrozdział, część. Może maszynopis... Dziś pojawił się drugi maszynopis. Może i trzeci. A ja mam wleźć do tej rzeki... Bo miło się płynęło. Nie samym pływaniem człowiek żyje. W-d-c dziś zawirował mi w brzuchu. Napiję się mięty w nadziei że i tak nie pomoże.
Przesyt podrozdziałów.
Trzeba dojrzeć do zabrania się za pisanie nowej, zupełnie nowej książki. Napiszę kiedyś.
Dodaj komentarz