Archiwum czerwiec 2004, strona 2


cze 20 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

Dobry wieczór. I uśmiech nie schodzi mi z twarzy aż mama zaniepokojona pyta czy wariuję czy piłam czy co jeszcze...

Najpierw i przede wszystkim wyspałam się za wszystkie te dni i noce przeżyte jak maszynka, która kładzie się tylko na jakieś dwie godzinki żeby odzyskać siły tfu! …żeby podładować bateryjki i dalej do roboty.

Kiedy otwierałam drzwi z ręcznikiem w ręku byłam przekonana, że otwieram komuś zupełnie innemu. A tu mały suprajz. W dodatku z wyśmienitym prezentem w dłoni.

Obiad. Socializing.

Idziemy z wizytą. Socializing.

Jeden wielki socializing. Badanie gruntu. Oni jego, on ich. Testing. Wynik pomyślny.

Bilard. Socializing. I ja z uśmiechem na gębie zapatrzonej w Niego. Zaczynam coraz mocniej czuć nierozerwalność tych dwóch dłoni. Tęsknić, co wcześniej się nie zdarzało, jako że nie widziałam potrzeby bycia tak non-stop, tak bez potrzeby. A teraz…

Teraz rozkochuje mnie w sobie z każdym dniem mocniej. I w zakochaniu swym spadam w niebo. Aż na dno.

Nie wyobrażam sobie już życia samej.

I w ten oto sposób zwolenniczce samotności i osobie nieprzystosowanej do życia w związku w ręce wlazła miłość. W ten sam sposób osobie niezorganizowanej i leniwej grozi stypendium motywacyjne. W ten sam sposób osobie bezradnej i tchórzliwej plany na wakacje ułożyły się równie gładko jak ciekawie.

Jest na ten sposób nazwa. Jest.

Dziękuję.

Dobrze mi w każdej minucie tego trwania. Bezwstydnie przyjmuję tyle szczęścia… Żadnych zwrotów i absolutnie bez reszty.

Chciałabym zapamiętać. Wszystko móc pamiętać. Jeśli zaraz się skończy. Jeśli jutra nie będzie. Jeśli się obudzę.

Żeby pamiętać korytarz i to jak szli za nami. Moment, kiedy objął mnie ramieniem. Kiedy spontanicznie krzyknął przegłosowane i zadecydował za mnie. Kiedy cieszył się z gola. Kiedy powiedział żebym jechała. Kiedy zakładał polar. Kiedy całował moją dłoń. Kiedy upewniał się czy jutro. Kiedy opowiadał Kiedy łzy napływają mi do oczu gdy czasem uświadomię sobie co to znaczy.

Jak zapamiętac to czucie? To niepohamowane przyciąganie, gwałtowną ochotę na wtulenie się mocno w jego ciało, zapach, słowa. Kocham nawet fakt że chce mu się siku, że jest głodny, że siedzi tak ładnie i że to wszystko jest prawdziwe.

Do pełni obrazu chciałabym też pamiętać każdy miniony dzień, wiem, dużo wymagam... Każde zmywanie, każde opróżnianie popielniczki, każdy oddech, każde ojapierdole, każdą rozmowę i każdy refren, każdą rękę na ramieniu, każdą jazdę autostradą, każdy chory sen, każdy głos, każdy znak, gest, spojrzenie. Wszystkie wyrzuty sumienia.

Zabieram się za książkę. Jutro zrobię wianek i obiad bo potrzeba mi kobiecych zajęć. Potem pójdę do teatru. Po jutrze zacznę załatwiać nie załatwione do teraz sprawy. Po pojutrze będę uczyć się jeździć konno. A za dwadzieścia lat usiądę w fotelu i powiem że kiedyś żyłam tak prawdziwie jak tylko w najmniej prawdziwym scenariuszu najmniej wiarygodnej bajki zdarzyć się może.   

 

 

 

1984 : :
cze 19 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

Już po. Mogę pomyśleć. Choć zdarzało mi się myśleć podczas tego szalonego miesiąca to jednak nie udało się myśli tych złapać. A kiedy tak krążą to czuję się mało konkretna. Niesprecyzowana.

Ogólnie czuję się rozdwojona. Dwie osobowości. Dwa zupełnie inne światy i ja, spełniająca idealnie swoją rolę w obydwu z nich.

I tylko na jednej ze scen rola ta nie jest wyćwiczona, sztuczna, przepełniona tremą…

Coś jest nie tak. Z wykształcenia jestem jeszcze nikim a jeśli nawet kiedyś zostanę Kimś to na pewno nie będzie to zawód aktora. Coś zatem jest nie tak.

Czuję się taka słaba...

Teraz będę spełniać pewien obowiązek. Najem się lodów i polegnę na trawie w lesie. Nie boje się pająków po ostatnim pomieszkiwaniu wśród nich na łonie natury. O, jak cholernie miło mieć miłe wspomnienia.

Wedle postanowienia będę teraz trzymać się jednego z tych światów bo coś mi mówi że w obydwu żyć nie mogę. Ten trzeci się na to nie godzi.

Jest system wartości i jest przekonanie o jego słuszności. Nie ma tylko wiary w siebie. Chociaż biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności oraz sytuację na Bałkanach zupełnie nie mam ku temu powodów, wręcz przeciwnie…

A jednak coś jest.

Coś jest nie tak

 

 

 

 

 

1984 : :
cze 17 2004 Bez tytułu
Komentarze: 6

Nie ma chyba już nikogo poza nami kto przy okazji tak zwanej sesji bawi się równie pysznie!

Jest zielono, jest świeżo i wolno i mocno. Jedyne nie zadowolone istnienie to moje serce, które już bardzo intensywnie daje o sobie znać. I może jeszcze jedno by się znalazło.

 

Mogłabym teraz umrzeć!

 

 

1984 : :
cze 14 2004 nieznośnie absolutna rewelacja
Komentarze: 4

 

I po uj wy to czytacie?!

Doskwiera mi nieznośny brak słów. I rewelacyjny przypływ energii. Absolutnie.

Te myśli absolutnie zasługują na ratunek a ja bezradnie stoję, próbuję złapać ale nawet jeśli chwycę i tak nie mogę zapewnić im przetrwania. Nieznośnia nietrwałość.

Może jutro się uda. Ale przecież jutro będzie już absolutnie inaczej. A dzisiaj zginie na zawsze. Na nieznośne zawsze.

Uda mnie bolą też nieznośnie. I absolutnie rewelacyjnie.

 

 

1984 : :
cze 11 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

Dzień miesza się z nocą. Tylko raz jasno a raz przyjemnie.

Kark mnie boli. Raz impreza raz wielkie kucie. Zawsze razem. Staję się nieodłączną częścią ekipy nie zdolną do jednostkowego funkcjonowania.

 

Tony jedzenia, tony fajek, litry kawy, tony nie-snu, tony sprzątania, dbania, starania albo klucz w zamku, szybkie mycie, siusiu i zgon.

Wcale nie narzekam. Przeciwnie, bardzo to lubię. Zawsze lubiłam mieć co robić. A jak mam i jak muszę to niczego więcej mi nie potrzeba.

Przypadek szczególny. Musi musieć. Nie lubi leżeć, nic nie musieć, być do niczego…

 

Przyjemnie spędzony dzień, dni… Poza zapisaniem tu słowem „przyjemnie” nie działo się nic. Choć czegóż to nie robiliśmy…. Dach, winda, lody, picie, zdjęcia, chodzenie „na barana”, rozmowy, zakupy, noc za nocą. I nic więcej. Owszem przyjemne to a jednocześnie zupełnie już nie niepokojące. Nie chcę tego z Nim, chcę tego z Księciem. Ale tego. Sen wariata.....

 

Na imprezie obserwowana byłam przez kolegę Księcia. Przejęty nadawał najświeższe, jak sądził, wiadomości:

„Stary. Dlaczego Cię tu nie ma?!”

Książe znad książki: „Gdzie mam być?”

„Jak to gdzie?! Gdybyś wiedział, kto tu jest to już dawno byś tu był…”

Książe bardzo kontent: „Stary, ja wiem”

„Aaaaa”

 

 

Dziś knedle z truskawkami.

 

System wartości leży i kwiczy.

Ceniłabym kobiety i wierzyła w ich wartość gdybym nie znała tak dobrze samej siebie.

 

Teraz tylko zastanawiam się, która z nas dwóch, mnie i mnie, jest tą prawdziwą.

 

Może po prostu cierpię na przerost super ego?

 

 

1984 : :