Archiwum 16 października 2004


paź 16 2004 o zdradzie słów kilka...
Komentarze: 3

Myśl o poznaniu czegoś więcej

Chęć poznania drugiego człowieka

Pragnienie otworzenia na świat oczu, tak cholernie szeroko zamkniętych w ramach związku?

Brak prawdziwego uczucia?

Początek prawdziwego uczucia?

 

 

Jest ich dwóch.

Jeden ma miękkie, ciepłe dłonie. Drugi smukłe, gładkie.

Jeden ma przytulny brzuch i duże plecy, drugi umięśnioną dobrze odżywioną białkiem klatę.

Jeden ma bardziej wygięty kręgosłup. Drugi ma kaszel.

Jeden z nich zna moją bliznę, zna historię, zna mnie. Drugi zna boginię.

Jeden zna te najczulsze na oddech i dotyk palców miejsca na skórze. Drugi sądzi że też je zna.

Jeden z nich daje wszystko, drugi tylko siebie.

Jeden wie wszystko, drugi tyle ile mu trzeba.

Żaden nie wie, czego ja chcę.

 

 

„Łzy są zapłata Boga za to, co Ci odebrał”.

Przeczytałam dziś u Harley. Wertowałam blogi przy śniadaniu. Potrwało do obiadu.

Harley budzi podziw, bo żyje godnie. Zastanawiałam się czy nie postępuję jak i rzeczony Prezydent. I czy sprawiam tym równie paskudny chaos w czyimś życiu?

Czuję się jak stereotypowy facet.

Choć u Nina czułam się trochę jak jego Anna mówiąca chcę odejść. Nie musiał jej dmuchnąć….

- Według mnie zdrada to jak się z kimś prześpisz- peroruje koleżanka odganiając się od wszechobecnego dymu z mojego papierosa.

- A według mnie, kochanie, zdrada to jedna tylko mała myśl.

 

Chociaż owszem. Spałam z Nim. Spałam na Nim. Na jego piersi i w jego ramionach. Z wszechogarniającym uosobieniem bezpieczeństwa. Bo wiedziałam, że on nie włoży mi za chwilę łapy w majtki, że mogę z Nim po prostu spać. I dostawałam w te noce dużo więcej niż od Księcia przy okazji każdego ciężko wypracowanego orgazmu.

 

 

Zastanawiam się co ma sens a co nie.

Zastanawiam się nad przyszłością i poza strachem czuję też ogromną zależność całego POTEM od tej jednej chwili i mojej decyzji.

Czy mam chcieć żyć rozsądnie, obiecująco, bogato, mądrze, poprawnie i jakoś znosić każde pięć minut u boku Księcia... Czy mam chcieć żyć ciężko, stawiać czoła problemom, ale tęsknić i cieszyć się z pięciu minut u boku Baranka?

 

telefon. zażenowanie. nie wiem czy jest pijany. nigdy nie mogę poznać czy jest pijany. nie przeszkadza mi to. to dość ludzkie zachowanie a co ludzkie to normalne a normalnych zachowań bardzo mi potrzeba.

faktem jest że łatwiej było mu się otworzyć. po wykrzyczanym kochamcię zachwiał mu się głos, bąknął tylko krótkie „ej…” i nastała cisza. pytam o co chodzi.

nie wiem co myślisz. nie chciałbym pierdolić jak On. nie chciałbym żebyś myślała o mnie jak o Nim. kiedy było Ci z nim źle. nie chciałbym…

teraz coś bardzo mnie uderzyło. ciśnienie, prawda, obawa, ohyda?

 

nie chciałabym żebyś myślał że traktuję Cię jak jego. przy Tobie nie jest mi źle, jesteście zupełnie inni. jesteś jego kompletnym przeciwieństwem…

 

to jakaś chora sytuacja.

obawiam się czy to ma sens. i co to jest sens?

nie mogę być z Księciem bo go zdradziłam, a może raczej dlatego że go po prostu nie kocham.

ale nie mogę też być z Barankiem bo to z nim zdradziłam Księcia, bo teraz już zawsze będzie nad nami wisieć myśl o zdradzie.

jeśli to była zdrada…

 

zdrada jest wtedy gdy się kogoś kocha a mimo to w towarzystwie innego osobnika dopuszcza się do zachowań charakterystycznych zwykle dla osób kochających się…

gdy się kogoś kocha….

bynajmniej nie po to by się usprawiedliwiać, lepiej i tak nigdy się nie poczuje… (chyba że stracę zmysły, czego jestem już bliska…) zastanawiam się czy ja kochałam Księcia? tak twierdziłam. tak czułam i nie czułam tego nigdy wcześniej. takie to było piękne, książkowe, romantyczne. a ja taka naiwna. może taka jest miłość ale czy kochając kogoś nie ma się ochoty na spotkania z nim, ma się dość jego osoby, słów, całych przemówień, jego głupich nawyków, jego towarzystwa?

ile jeszcze razy zapytam siebie co to znaczy kochać?

jeśli więc mimo faktu że ani przez chwilę za nim nie tęskniłam, że chciałam wyjechać żeby nie musieć przy nim tkwić, że chciałam mieć spokój wciąż można powiedzieć że go kochałam to tak, była to zdrada.

 

uwaga uwaga! mam nową definicję!

zdrada to ukradkowe spojrzenie w stronę światła, w stronę prawdy…

 

a może zdrada jest wtedy gdy po dokonaniu owych niecnych postępków (czy to myśli, czy dotyku, pocałunków czy seksu) wraca się do tego „kochanego&zdradzonego” i jest się dalej, i kocha się dalej… ja nie wróciłam.

- chcę być sama. nie chcę z Tobą być.

- dobrze. ale ja będę z Tobą.

 

 

 

1984 : :