Archiwum 30 grudnia 2004


gru 30 2004 Bez tytułu
Komentarze: 5

Snuję się tak. Specyfik jaśniejący na twarzy swą zielenią subtelnie podkreśla moją odmienność.

Byle wyjść z domu.

Potrwonić czas żeby potem znów mieć motywujące wyrzuty sumienia walące wprost na białe kartki wordowskiego dokumentu.

Pidżamę mam ciepłą i wygodną, chwalić Boga.

Nie wiem czemu łzy napływają do oczu. Nic nie będzie jak kiedyś. Nie jestem wystarczająco młoda by wszystko wiedzieć...

Pozmywałam po śniadaniu rodziców. Żeby oni chociaż mieli pojęcie jak ogromną krzywdę wyrządzili mi kiedy nie wiedziałam o tym ani ja ani oni. Nawet jeśli starali się jak mogli nic nie ma gorszego wpływu na tworzącą się psychikę niewinnych dziecinek niż mamusia. Mamusia ukierunkowuje, tworzy paranoje, karze bać się tego czego nie pozwala się nie bać.

Przyjaciel ma plan. Nie powie mi jaki. O jakaż to szkoda! Nie domyśliłabym się w życiu Warszawy! Gdybym była ślepa i głucha... Przeraził mnie konkretnie. Nie boję się że nie obronię mojego związku ale o to że nie będę chciała go bronić.

Miejsce bycia zmienić...

Mama! To dla Ciebie... Kochanie. Dałaś mi wszystko więc i ja muszę. Tylko że to co jest wszystkim w Twoim pojęciu jest różne od mojego wszystkiego.  

 

 

1984 : :