Archiwum lipiec 2003, strona 6


lip 04 2003 z cyklu: wrażenia z dnia codziennego
Komentarze: 6

 

Powielanie schematów. Nic innego. 

Dowód matematyczny, tyle że nie wszystkim udaje się na końcu dumnie napisać wytęsknione „c.n.d” (co należało dowieść)...  

Kiedy już zwymiotuję życiem powiem wam, jak ono naprawdę wygląda.

 

1984 : :
lip 03 2003 rutynowa aktualizacja bloga
Komentarze: 10

 

Jak na razie na horyzoncie tylko imprezowanie. Miło. Wreszcie.

Sporo sensownych ludzi wokół mnie. Mam ochotę na jakąś nową znajomość… Jako że ta stara ciągle dobija się do drzwi.

Ale już zrozumiał, że nie opłaca mu się dalej wierzyć i czekać. Teraz, wydaje mi się, ma do mnie tylko żal. Że już nic nie czuję ? No chyba… Że wymienił dwuletnie zauroczenie na kilkumiesięczną prawdziwą miłość? Tak, pewnie tak…

A ja w związku z tym czuję się jak nieczuła wredna suka... Bo wymaga się ode mnie, a ja nie sprostam... Nie spróbuję nawet! Nie będę już dla niego.

Bo nie przyjdą mi już do głowy te dwa słowa, jak wtedy przy otwartym oknie autobusu. Nie przyjdą na zawołanie.

A nawet jeśli zapukają... nie wiem czy nie zamknę szczelniej drzwi.

 

1984 : :
lip 02 2003 Bez tytułu
Komentarze: 6

Idę. To będzie dobry dzień. Plecak na grzbiet. Wygodne buty i jestem cala do dyspozycji mojej energii...

Poszlam.

Wrócę.

Jeden malutki niepewny powód do nieśmialej radości jest piękniejszy niż spasione, wielkie szczescie podane na tacy.

 

 

 

1984 : :
lip 02 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2
Tak bardzo mi teraz do nich tęskno. Obcy ludzie. A chwilowo (?) najbliżsi. Siedzę. Nic nie MUSZĘ. Ciągnie mnie do nich. Ciągną mnie do siebie.

Nie wiem jakiego rodzaju to uczucie. Mam już głupie myśli. Może po prostu nagle obudziły się zamrożone uczucia czy też sama zdolność odczuwania... i od razu zaczął doskwierać brak ramienia...

A tak nam do siebie blisko. Coś się rodzi? Nie...

Za długo musiałam zgrywać zimną i obojętną (już) siebie... Teraz ta słaba istota wyszła ze mnie, stanęła obok i ma pretensje, że nie pomyślałam o niej...

Może po prostu czuję się potrzebna, kochana... Znowu.

 

1984 : :
lip 01 2003 Bez tytułu
Komentarze: 18
Co mogę napisać? Żadne z istniejących słów, w żadnym z powstałych języków nie jest w stanie objąć ogromu tej radości, urzeczywistnić łez zmęczenia, opisać cały ten wysiłek, cały zawieruszony gdzieś czas, wyliczyć poświęcenia, doliczyć odrobinę szczęścia.

Nie wierzę, że za chwilę nie otworzę oczu i to cudowne uczucie nie będzie tylko chwilą refleksji nad oglądanym po przebudzeniu sufitem.

W pokoju duszno od westchnień ulgi.

A to miejsce to już obowiązek. I tak ledwo siedzę, ale siedzę. Jeszcze tylko chwilę, dopóki same nie zamkną mi się oczy.

Jutro? Straciło na znaczeniu...

 

1984 : :