Archiwum lipiec 2003, strona 5


lip 06 2003 On ne badine pas avec...
Komentarze: 4

Pięknie dziękuję Panu Reżyserowi Snów że uświadomił mi jak mogło być pięknie. Jak to wszystko zależało ode mnie. I jak wszystko spieprzyłam... Aż chyba zacznę żałować! ... Gubię się. Muszę pozbierać koraliki, nawlec jest od nowa na sznurek życia. We wzór, jakiego teraz chcę. Na co czekam? Obawiam się, że wraca zbyt dużo wspomnień. Chodzę ulicami po których stąpały cztery stopy. Są wciąż na mapie. Były narysowane. A ja je zniszczyłam, wytarłam. Niezgodnie z planem. Cholera jasna. Teraz wszystko nagle krzyczy mi w twarz. Przypomina. Ładuje się na mnie tysiąc wspomnień. Wszędzie. Przecież tak się nie robi ! Bo nie igra się z ...

 

1984 : :
lip 06 2003 błogosławiony relatywizm pozwala cieszyć...
Komentarze: 5

Niesamowite jak niejednolicie może wyglądać życie widziane wciąż tym samym wzrokiem. Po godzince snu i gorącej kąpieli nabiera się nie tylko ochoty ale i siły. Albo eliminuje się czarne myśli. Nie wiem gdzie tkwi tajemnica zadowolenia.

 

1984 : :
lip 05 2003 z myśli martwych
Komentarze: 2

Mam dość.

Wszystko to potwornie sztuczne. Na siłę.

Z uwagi na ten wyznaczony mi odgórnie, bardzo krótki czas na dzialanie nawet w całej prawdziwości wczorajszego cudnego odczucia plątała się ta gorzka nuta obowiązku...

Ohyda.

Sama nie mogę nic z tym zrobić. A kiedy nawet mam najlepsze chęci nie odstępuje mnie na krok uczucie, że robię coś nieprawdziwego. Gra. Zabawa w życie.

Może uciekam przed przeszłością? Było źle, ale jest jeszcze gorzej...

Wszystko to potwornie wymuszone. Nie chcę tak. Mam dość. W każdym tego słowa znaczeniu i zasięgu.

Sama niewiele mogę. Tkwię zatem w martwym punkcie i czekam na pomoc. Zupełnie nie określoną. Jest już tylko jedna. Najbardziej prawdopodobna. Ale nasze karetki pogotowia przyjeżdżają po godzinie. Po 60 minutach. Za długo....... Mam dość.

I siebie takiej też mam dość. I tego miejsca. Nie, nie napiszę nic. Irracjonalna złość dziesięcioletniej dzieweczki... Może pomyślę nad następną notką? Weselszą, mniej enigmatyczną... Może zmienię tło na różowe. I wmówię sobie że jest AUTENTYCZNIE, REALNIE, PRAWDZIWIE.

Skończ już 84 proszę... Jakie to żałosne... Jeden wieczór z samą sobą i takie to nieprzyjemne. A nie mogę zerwać, skończyć, zostawić, odejść...

1984 : :
lip 05 2003 fuck the fucking fuckers!
Komentarze: 3

Nawet w tak ważnej chwili (wczoraj czy może cay ten tydzień) powinnam była uważać na swoje emocje. Żeby nie przesadzać, nie cieszyć się za bardzo z błahostki i nie rozpaczać bez powodu. Bo nigdy moja sprawa nie jest ważniejsza od tysiąca innych. Nawet kiedy uświadamiam sobie, że w moim życiu nie ma nic ważniejszego niż te chwile, emocje są już jakby niepełne... Stłumione przez nadęte twarze. Zakompleksione, pochowane w skorupki istoty duszące tych szczęśliwszych tępym spojrzeniem. Może wszyscy wybielmy sobie twarze, co?

 

1984 : :
lip 05 2003 z cyklu: wrażenia z nocy niecodziennej
Komentarze: 5

 

Z ciasta zmierzchu ulepiło się to cudo. Ta mara. Przed planszą i z niepewnością zatoczył się ten nonsens. To marzenie. Konkurując blaskiem wygrało dzięki najsłabszym iskrom. Trzeciemu- że świeciły dwa. Zaświeciły.

Sobie- ja. I napisawszy wszystko co potrzebne do zrozumienia, w poczuciu ulgi, spokoju i zmęczenia pójdę wreszcie spać!

 

1984 : :