Archiwum 03 grudnia 2003


gru 03 2003 Bez tytułu
Komentarze: 11

Niesłychany to widok kiedy niebo przecina samolot a dokoła rozpraszają się ptaki. Głuchy warkot i widoczna panika małych roztrzepotanych stworzeń. Nieeee.... Nie doszukujmy się wszędzie czegoś głębszego. Nie chodzi o przerażającą potęga cywilizacji jaką obrazuje samolot i jej zgubny wpływ na naturę symbolizowaną przez ptaki... Nie... Nic wyszukanego. Ja po prostu lubię ten dźwięk. Tak jak lubi się bicie dzwonów o świcie, cichy szept tuż przy uchu, gitarę i ulubiony wokal, szlest liści, pogwizdywanie pod prysznicem i chlupot wrzątku topiącego kawę... Samolot. Gdy powoli, niczym przesłyszenie zaczyna brzmieć gdzieś w oddali nie dociera od razu do świadomości. Brzęczy... może to kot, może radio, może sąsiad.... I kiedy nagle wiadomo już że to odległy świat zamknięty w unoszącej się puszce rozbrzmiewa na cały niemal wszechświat, następuje odruch bezwarunkowy. Może warunkowy? Bo już gdy miałam tylko trzy zęby z przodu, niesfornie loczki i stopy wielkości serdecznego palca zrywałam się gdziekolwiek wtedy byłam i leciałam do okna żeby zobaczyć tę puszkę z życiem. Nie lubię ptaków. Może właśnie dlatego. Przelatują tak cicho. Lecą! Wolnością zupełnie inną niż my a ukrywają się z tym, cicho wpadają w chmury chcąc jakby przemknąć niezauważalnie.

 

Najbardziej lubię helikoptery. Miałam taką zabawkę jeszcze jak byłam bezzębna. Sentyment to więc szczególny... Do tego jeszcze pamiętny czas kiedy siedzieliśmy nad rzeką, 1719 kilometrów stąd a niebo jak gdyby zasypywało wszystkie strony świata swoimi puszkami z zawartością...

 

I co z tego wynika? Nic. Tylko przeleciał samolot. A ja ciągle zapominam wtedy o zastanym ziemskim świecie i przystaję na ulicy zadzierając do góry głowę, przesuwam się nieznacznie przy autobusowym oknie, niewiele brakuje żebym usteczek nie rozdziawiła w zdumieniu i zachwycie.

 

Może ptaków nie lubię przez tę ich niezauważalność. Nie chciałabym tak. Chyłkiem przechodzić po ziemi, nawet nie przefrunąć. Być raczej puszką, pełną życia. Teraz chcę marzyć! Marzenia na które dotychczas mogłam sobie pozwolić to w rzeczywistości cele. Jeśli zdarzało się marzyć, to nie pragnąc tak naprawdę spełnienia, z góry niszcząc je niewiarą. Teraz marzyć się nie boję. Zauważyłam bowiem, że marzenia jak i ich posiadacze nie muszą być bezobjawowe, zupełnie niewidoczne. Jestem coraz bardziej wyrazista. Więc chyba zasługuję na marzenia. Patrzę jak niemalże otwierają się usteczka... Coś dziwnego dzieje się w moim życiu. Nie wiem czy to dokoła mnie czy we mnie

 

1984 : :