Najnowsze wpisy, strona 4


maj 22 2005 Bez tytułu
Komentarze: 2

Księżyc w pełni czyni cienie liści drzew potwornie ogromnymi. Zupełnie jakby miał funkcję „zoom”. Wyświetla je na ścianach budynków. Gdzie popadnie.

Na kogo wypadnie na tego bęc.

Sok miętowo jabłkowy odświeża ściany przewodu pokarmowego. Na nich nikt niczego nie odbija. Samo się.

Wyżej uszu.

Bęc.

Pustostan. Żal. Próba reperacji i dręczący brak funkcji „rewind”. Obawa, że do tego wadliwego sprzętu nie ma pilota, że sprzęt ten jest a nie da się (go) użyć…

Na kogo wypadnie na tego bęc.

Lubię przyśpieszać na zakrętach.

Nie lubię zostawiać śladów pomadki na brzegu szklanki.

Bęc.

Żeby to chociaż jak szkło wydało wrzaskliwy nieelegancki dźwięk.

Cisza. Przepleciona nutkami hałaśliwie niesłyszalnych wypadków.

Bęc.

 

 

1984 : :
maj 21 2005 Bez tytułu
Komentarze: 6

Ryczec mi się chce i nie staram sie nawet powstrzymywac. I tak, to impuls. Wczorajszy wieczór tez na mokro. Przez taki sam impuls. Taki, który znika w otoczeniu ramion i kiedy uda sie juz uwierzyc a pojawia sie z jedna mała mysla… Przeraza…

To pewnie juz obsesja…

Wiec jeszcze kilka godzin temu znow wydawalo się to zabawne i glupie. Teraz urosło poza wlasne granice. Ja nie umiem tego ogarnac, oswoic… Bo moze wlasciwie tego nie ma..

Tylko dlaczego wszystko ewidentnie na to wskazuje i nawet, a moze szczególnie To co tak bardzo glosno krzyczy ze jest inaczej…

Wiem, widze co chce widziec..

Boje sie. Teraz sie boje

Kilka godzin temu było mi tak dobrze…

 

Kto jest tu nawigatorem?

Przez czyja iluzje staraja sie przebic moje ledwo przytomne czucie?

 

 

1984 : :
maj 03 2005 Bez tytułu
Komentarze: 7

jeszcze raz przechodząc do kuchni natknę się na ojca w nad wyraz dobrym humorze... jeszcze raz usłyszę pouczenie z nabzdyczonych dla zasady ust pani matki... jeszcze raz zobaczę przestraszoną twarz i usłyszę że właściciel owej twarzy chce tylko mojego dobra i wszystko by za mnie oddał… jeszcze raz dam z siebie wszystko i nie dostanę nawet okazji żeby to wszystko komuś zaprezentować… jeszcze raz będzie mi tak mocno zależało i wyjdzie z tego gówno… jeszcze raz będę zmuszona powstrzymać łzy i pocieszać kogoś kto łzy przywołał… jeszcze raz poświęcę całą siebie i wszystkie swoje sprawy… jeszcze raz usłyszę coś pięknie zawoalowanego i czekającego na odkodowanie…jeszcze raz nie będę wiedziała….

i zwariuję.

jestem na skraju wytrzymałości

 

1984 : :
kwi 30 2005 Bez tytułu
Komentarze: 4

o niej… kolejnych słów kilka

 

 

nie… ja po prostu tego nie zniosę…

nienawidzę nienawidzę nienawidzęjej

chyba już nigdy nie przestanie od czasu do czasu blokować mnie paraliżująca myśl że oto znowu jest ten sam on… on z nią

jest ona

niczym najgorsza szmatława znienawidzona paniunia

łzy same przychodzą do oczu a te osłupiałe patrzą przed siebie nie wiedząc co by tu wyrazić spojrzeniem

czy zawsze? czy nawet w najzwyklejszych sprawach? czy ja przesadzam?

może i jestem przewrażliwiona… pewnie jestem…

 

ale ona jest wszędzie. nie ma jego bez niej. bez tej pieprzonej ambicji…

a on nawet nie wie o co te fochy…

chciałam iść na rower, po zimie reanimować staruszka i zobaczyć na jego przykładzie ile razy maksymalnie może przeciętnej maszynie spaść łańcuch… pysznie, umawiamy się pół dnia, planujemy… po czym przychodzi do niego kolega.. planują.. no i git! ustalili nam trasę, mnie w ręce wcisnęli kask i będziemy mieć rundę, po najcięższych zjazdach, góry, podjazdy i kółko ich wyścigu. pierwszy pierwszy pierwszy… może to brzmi już tylko w moich uszach ale nigdy nie pozbędę się przeświadczenia ze ten człowiek wszystko w życiu robi po to by udowadniać… to krzywdzące, wiem.

jestem jedną wielką krzywdą jakkolwiek pretensjonalnie to nie brzmi

stwierdza ze jeśli będzie padało to nie jedziemy. dorzucam z kpiną w głosie że jak to? jemu nie straszny deszcz! że to tym lepiej, większe wyzwanie! i co słyszę? kolega stwierdza iż jestem zajebistsza niż przeciętny miś.

z lekka już zirytowana stwierdzam ze guzik mnie interesuje co on o mnie myśli.

interesuje mnie co myśli Ktoś inny. co chce robić ktoś inny. czy chce walczyć.

walczyć walczyć walczyć

na każdym kroku widze już tylko ambicje walkę rywalizacje udowadnianie

i pełno we mnie nienawiści do nich.

i po uszy nawet sięga, przelewa się we mnie niemalże gorycz i żal

 

przesadzam? nie wiem. on mi tego nie mówi bo i ja nie mówię już o tym. kiedy mówię stwierdza ze to nieprawda, ze jemu już nie zależy na tak mało istotnych rzeczach, że robi to dla mnie i dla siebie. dla nikogo innego.

tak. ja mogę oczywiście słuchać tego i znów dać się oczarować słowom.

ja mam tez jednak oczy, uszy i rozum.

…nazwisko zawsze na szczycie listy, egzaminy zawsze w nawet bardziej niż zerowym terminie, w tyle pozostawione oczarowane twarze…

jeśli czyta się książki na wyścigi, jeśli jeździ się na wyścigi… żyje się na wyścigi

i przyprawia się mnie o mdłości

 

może jestem niewyrozumiała

może i można zaakceptować kochankę tak mało fizyczną.. pozornie bezpieczną

 

ale ona zwyciężyła 

przez nią zostałam sama

 

i teraz chociaż wiem że zawsze w walce z nią zwyciężam ja, że zawsze dla niego ja jestem wygrana… to nie radze już sobie, jest mi za ciężko ze świadomością że skoro z nią wygrywam to też walczę.. bezwolnie

i nieustannie

walka walka walka

 

i sama przy nim stałam się chyba taka sama…

udowadniam

 

głównie jemu….

 

 

 

1984 : :
kwi 22 2005 Bez tytułu
Komentarze: 0

huhuhu… zerknęłam dziś na niego i znieruchomiałam bo napadła mnie sztraszliwie nieodparta ochota żeby rzucić się na szyję i już nie odklejać. zniknąć z oczu ludzi i znikać w ramionach. takich pogodnych, śmiesznie miękkich i puchatych. wszechogarniających i dociskających żeby nic nie uciekło z tego cuda między nami... i uwielbiam ocierać się z dziką rozkoszą o odrośniętą w mig brodę. wpasować się warga w wargę i siłą woli sztywno trzymać w pionie swoje rozwodnione nogi. i kochać i całować i podle drwić i ustalać i lubić i rozkoszować się jego zapachem i smakiem. nie, nie, to nie budyń czekoladowy… ja ciągle o Tym samym…  

oczywiście wszystko już wyjaśnione. chłopię zrozumiało z goryczą, że to ja nie chcę się widzieć i mimo ze czekało dzień cały musiało powstrzymać się i nie być…

pytanie teraz mamy wspólne: skąd wiedzieć kiedy moje nie znaczy nie a kiedy nie…

 

1984 : :