Archiwum sierpień 2002, strona 1


sie 28 2002 próba
Komentarze: 10

Gdybym chciala otworzyć się tak do końca... przed ekranem komputera... przed sobą... powiedzialabym o niespokojnym biciu serca. O jego strachu w każdej niespodziewanie dziejącej się chwili. Uderzając mocniej razem z naglym halasem, jej zlością, wiecznym niezadowoleniem, jego egoizmem, swoją slabością... Boję się swoich radości, które tak naprawde nie wymagają spelnienia... Boję się ludzi. Oni żyją inaczej, żyją tak jak trzeba... A ja chcialabym mieć czapkę niewidkę, nie istnieć dla nich a tylko sama we wlasnym pancerzu, cieszyć się życiem. Widzieć spojrzenia osoby, do której tak tęsknię... Tęsknię za kimś, kogo nie znam. Znam tylko oczy. I radość, niezwyklą radość jaką te oczy dają. Już niedlugo. I wiem, że to glupie, to bez sensu... A dla mnieto ma sens, bo daje cieplo, ogrzewa serce. Chcę zamknąć się później w swoim pokoju. Sama. Ale nie chcę być sama. Boję się bliskości drugiej osoby, bo nie znam jej myśli. Potrzebuję rozmowy, szczerości. Niemyślenia o sobie. Rozmowy. Nie. Nie będę próbować. Takie otwarcia siebie są zbyt skomplikowane.

1984 : :
sie 27 2002 zrób to, proszę
Komentarze: 6

Proszę, nakarm mnie

Silą spokoju...

Daj pić

Daj siebie

I zrozum

Daj więcej niż chcesz

To co daleś

Odbierz

Odbierz

Co dać chcialeś...

Umyj mnie
Obmyj twarz z pocalunków

Wyczyść dloni ślady

Cialo nowe daj...

I uczesz jeszcze

I wolność wpleć we wlosy

Ubierz

Zasloń

Światu nie pozwól

Zapakuj mnie

W siebie

Przewiąż wstążką

Schowaj

1984 : :
sie 26 2002 proszę tylko o
Komentarze: 2

minutę ciszy... za Niego. Dla Niego.

1984 : :
sie 26 2002 nie wiem
Komentarze: 8

Leży już sam. Glęboko w ziemi. A my, tutaj, będziemy nadal żyć. Tak, w sumie nic nowego nie napisałam. Bywa... Nie tak mialo być... Poco te kwiaty na grobie, po co śpiew i modlitwa!? Po co? Kurwa! Po co? Dlaczego?

1984 : :
sie 26 2002 spowiedź
Komentarze: 12
Wczoraj wydawalo mi się, że potrzebuję spowiedzi. W celu doświadczenia tej niewątpliwej rozkoszy duchowej, udalam się do wiadomej instytucji... I cóż tam na mnie czekalo? Kolejna niespodzianka ze strony szanownych istot duchownych (a tak chcialam zapomnieć zdarzenie sprzed dwóch dni i na nowo otworzyć swe dziewczęce serduszko dla tzw. Bozi...)... Klęczę więc, oczyszczam swe sumienie, wywalam z siebie wszystko, zaczynam mówić nawet o zwątpieniu, coraz bardziej się otwieram, mówię jak bardzo slabnie moja wiara, co czuję i co myślę o Bogu, gdy Ten zabija kogoś, kto powinien żyć... Kończę. Czekam. Cisza. Hmmm... Pewnie się zastanawia, co mi powiedzieć...hmmm...a może za ostro to wszystko mówilam...hmmm... Pewnie nawet nie da mi rozgrzeszenia...hmmm... na pewno porozmawia ze mną! Tak. Wytlumaczy, pozwoli zrozumieć, przywróci wiarę w Boga! Czekam. Nagle zawartość konfesjonalu (w postaci księdza oczywiście) jakby drgnęla. „To już wszystko?”- pyta Zawartość. Yyyyyyy. „Tak”. „Jako pokutę odmów dziesiątkę różańca w intencji chorych i cierpiących, dobrze?” Yyyyyyyy? Zawartość prostuje się, szepce coś pod nosem. Co dostrzegam, oslupialym co prawda, ale sprawnym wzrokiem? Aparat sluchowy w uchu Zawartości. Zawartości zresztą bardzo wiekowej... Odchodzę. Lżej mi?

 

1984 : :