Archiwum kwiecień 2003, strona 6


kwi 01 2003 Bez tytułu
Komentarze: 0

 

 

                MARZEC 2003

 

Oni

2003-03-16 16:45

 

Nie możemy się cieszyć życiem. Każde kolejne szare ubranie dokładnie zapięte, zawiązane i osadzone skrzętnie na człowieku przepełnione jest skargą. Jest źle. Spod niego wydobywają się jęki. Cierpi. Narzeka.

A może za dobrze jest? Zbyt ciepło. Wygodnie? Komfortowo.

Bo nie słyszymy artylerii. Nie brakuje chleba. A po ulicach przechadzają się nie mundury a zajebiste dresy na zajebistych ziomalach.

Czy to możliwe żeby charakter poszczególnego ludzkiego istnienia tak diametralnie zmieniał się w zależności od sytuacji?!

Czym Oni się cieszyli?

Czym my?

Czy my- czymkolwiek?

 

ONI

-Byli cali, żywi, wolni...

-Na Wiśle nie stał front rosyjski

-Mieli tapczan, cztery ściany, w porywach także sufit

-bomby, karabiny, granaty

 

-nad skrzyżowaniem druty tramwajowe obrywały się i plątały od obstrzału

 

- przeklinali Niemców bo odbierali im życie

MY

-Za grubi, zmęczeni życiem, samotni...

-Nuda, żądza sensacji

- samochód już nie nowy, trzyletni, i remont trzeba zrobić

-dzisiaj trudno dostępne; kuzynkę ćwiartuje się kuchennym nożem

- pieprzone tramwaje ciągle się spóźniają i drzwi zamykają przed nosem!

 

-przeklinają życie bo nie daje im wszystkiego

Skomentuj(2)

 

 

Dług.

2003-03-16 01:17

 

...Pana Krzysztofa K. W około drugiej minucie robi mi się nie dobrze. Trup. W dziesiątej romantycznie- dziecko. W piętnastej zaczyna mi się nudzić, bo mówią coś o trzystu tysiącach dolarów. Po siedemnastu trochę mniej romantycznie, ale zawsze to Gonera... I zawsze kogoś mi przypomina. Około dwudziestej minuty, kiedy pani dostała silnego ataku bólu w podbrzuszu a pan mówił o miodzie przywiezionym z Grecji uświadomiłam sobie, że już widziałam ten film. Przełączyłam na jedynkę. Jakieś Fryderyki, Henryczki czy inne Przepiórki. Brodaty Żebrowski wręcza nagrodę (jenak postaci Orła) pani Stence. A teraz Kondrat za Dzień świst...yyy świra, Gołębiewski Henio za Ediego i Adrien Brody każdywiezaco. O Jezu. Kogo zmusili do podjęcia takiej decyzji? No i Kondrat dostał. Kurwajapierdole. Ujmuje tym obłędnym usadawianiem się na kanapce! Koniec reklam. Wracamy do Gonery. Borcuch też mi Kogoś przypomina. Bardzo. O nieeeee... Ten pan zaczyna być niefajny. Zrobi się niemiło, niesympatycznie i nieinteresująco. Krzyczeć będą i się bić. Luknijmy na jedynkę. Najlepsza reżyseria. Ciągle Orły, a czemu nie Henryczki?! Nominacje: Dzień świra i Edi ... (pięknie, jeszcze tylko wiadomoczego brakuje...) no i jest wiadomo co... Tam i z powrotem też jest, ale nie widziałam... Zemsta zdecydowanie ułatwia decyzję ograniczając wybór do trzech. Edi by mógł być. Z sentymentu do moich miejsc przedstawionych w tle. End de łiner iz Pianista. Jupi! Sponsorem tych Sokołów był Polkomtel Es a. Ci od przerobionego Cockera. Czas wracać na Tefałen. Policja. Ale jakoś nie poczułam się bezpieczniej. Nadal jest nieprzyjemnie. Jakieś świnie będą bić biednego pana. Czy tacy ludzie naprawdę żyją na tym samym świecie co ja?! Musi im być cholernie smutno. Zapraszamy do reklamy. Ujędrnij swoją wysuszoną skórę jednym ruchem. Jutro. Zaczyna się dziś. O! Pępek pani. Czy psy mają pępki?! Jak to w ogóle jest z pępkami u włochatych stworzeń (nie mylić z Żebrowskim) zwanych zwierzętami? Dziękujemy polskiej wyprawie zdobywającej KaDwa. Kajne grandze dziś na Wspólnej. Wracamy do mrocznych zaułków i niedobrych panów. Właściwie to chyba już nie chcę tego oglądać. Wystarczy tej rzeczywistości. Mam swoją. Znacznie przyjemniejszą.

 

Skomentuj(4)

 

 

 

2003-03-13 16:32

 

Gdzie podziała się czysta moc ideałów?

Będzie jak w filmie

A w kącikach ust blizna uśmiechu

Skomentuj(4)

 

 

pomiędzy

2003-03-12 22:43

 

Nic się nie zmieniło. Polska nadal nie chce wejść do UE. Trawa wciąż wyrasta spod ziemi. Ja trwale przytwierdzona do wytyczonej ścieżki odczuwam lekkie zawroty głowy. Może to już koło? Anioły znów spadają... W nieskończoność wieje wiatr. Dozgonnie chłodzi... Odświeża nawet oczy, trzepocze rzęsami. Śmiesznie. I świat nagle zaczyna falować...

Co go uruchamia? Wiatr? Jeden dla mnie? Dla ludzi zupełnie inny? Bo przecież nie rzęsy? Rzęsy nie mogą poruszyć świata...

Nie widzą tego inni. I nie rodzi tego mój umysł. Więc gdzie to się dzieje? Pomiędzy? Pomiędzy czym i czym? Pomiędzy kim i kim? Światem i mną? Czy to pomiędzy jest duże? Czy długie? W pomiędzy też rosną drzewa?

Rosną. I trawa rośnie. Ale już nie spod ziemi. W pomiędzy trawa pnie się ku niebu.

 

Skomentuj(1)

 

 

jak bezmyślna, półprzytomna istota

2003-03-10 22:47

 

Jak tak dalej pójdzie to nie dam rady. Wybiera chwile, w których jest mi ciężko. Wtedy staje przede mną. Oboje udajemy, że nigdy nic się nie stało, że jesteśmy na nowo... sobie obcy... Nadal tak samo dziwię się sobie. Ale to chwila wybrana przez niego. Nie bez powodu. I wtedy jest mi jeszcze trudniej. Patrzę na całą postać. Przecież wiem co czuję, nie mam wątpliwości że niechęć czy jak to nazwać... że te uczucia wciąż we mnie siedzą... że tamto... tamto uczucie... zostało przecież przyćmione. Zniszczone.. A jednak dziś, kiedy tak stał przede mną... Jego szerokie ramiona i wpatrzone gdzieś we mnie oczy. Cholera, nie mogę ukrywać przed sobą jak bardzo chciałam wtulić się w niego i znów poczuć się tak pewnie... A kiedy zaczął... tak po prostu zaczął mówić jak jest. Beze mnie. W rozmowę o butach wplótł nagle serce, tęsknotę. Nie. Ja tego nie czuję. Już. Absolutnie i w żadnym zakamarku siebie. Dlaczego miałam ochotę być bliżej niego? Chwila słabości albo chroniczny brak chłopa. To nie moje słowa.

Dziwnie tak sobie tu siedzieć ze świadomością, że gdzieś tam jest ktoś, dla kogo jestem tak ważna... Dziwne? Dziwne jest to że nigdy nie dojdzie do tego o czym on myśli, znów tak przeraźliwie pewien siebie. Że przeiez to nie koniec. Nie... Jego ambicja na to nie pozwoli. Nie pozwoli by jego (!) Słoneczko przestało być jego własnością. Już nie zachowuje się wladczo, nie krzyczy na kilometr :”Cześć mój aniołku” powodując zwrot setek par oczu na mnie. I na niego. Na NAS których nie ma! Nie chcę mieć z nim nic wspólnego a dochodzi do tego że poddaję się jakimś jego strategiom! Zaczynam zachowywać się jak pionek w jego grze!

Zachował się tak jak chciałam. Wszystko zamieniło się w przeszłość. Potem zastanawiająca cisza. Zero kontaktu. I nagle jak gdyby nigdy nie było nic więcej stał się świetnym kumplem. Do trzyminutowych rozmów i wymuszonym uśmiechów. A kiedy teraz jest ujmująco serdeczny żąda tego samego. Ja nie potrafię pozostać bezduszna wobec takiego ciepła. Tym sposobem widzi/ myśli, że znowu jest dobrze... I zaczyna wszystko od początku. Dodatkowo narzuca mi jeszcze odpowiednie myśli. Nie daje o sobie zapomnieć. Nie chcę.

 

Skomentuj(27)

 

 

Biorąc pod uwagę fakt, iż dzień dzisiejszy nie jest dniem powszednim należy przypuszczać że dzień ów nazwać można dniem świętym, a że dzień święty nakazano nam święcić to chciałam życzyć wszystkim Wesołych Świąt!

2003-03-09 14:54

 

Tulipan już więdnie... Ach! I co ja teraz zrobię!? Cóż pocznę?!

Uchylę okno bo za gorąco się jakoś zrobiło... Dusi się biedaczysko.

 

Skomentuj(5)

 

 

 

2003-03-09 00:23

 

Poległam. Wzrok wbiłam w sufit. Nawet nie wbiłam. Wyolbrzymiam swoje zasługi. Sam się wbił. Zdołałam jeszcze się skupić i spróbować przypomnieć sobie kiedy ostatnio nie spieszyłam się, robiłam nic, po prostu nie robiłam czegoś...? Nie pamiętam. Nie zauważyłam nawet jak zmęczyły mnie słowa. Obecność. Coś takiego złapało mnie na piosence Myslovitz. Tej z teledyskiem od którego nie mogłam oderwać oczu widząc go pierwszy raz. Leżałam więc i oddychałam. Sięgnęłam po omacku na półkę po pierwszą lepszą książkę. Tetmajer... Taki spokój. Powodujący pewnego rodzaju konsternację... może to brak obycia....? Jak poruszać się w ciszy i równowadze? Cudnie. Potrzebuję tego wieczoru. I idę przedłużać jego trwanie. Nie wiedziałam, że monotonia może być tak przyjemna. Fenomenalna bezczynność. Tylko dziś!- tłumaczę wyrzutom sumienia. Nie. Dzisiaj nawet one nie są w stanie zachwiać mojej równowagi... Teraz otworzę okno. Od dziś czystsza i nowsza będę wreszcie oddychać! A po przemeblowaniu w pokoju jest jeszcze lepiej. Chyba potrzebowałam zmiany.... Genialnie, nieziemsko... nie wiem jak jeszcze określić to uczucie w środku mnie. Nie wiem skąd spada to szczęście. Spokój. Spada... czy może wyrasta spod ziemi? Bo kto powiedział, że to na górze zgromadzili się Ci od Dobra? ... Nie wiem co się stanie, nie obchodzi mnie nic. Jestem szczęśliwa. Niczym. Bez powodu. Niematerialnie.

 

Skomentuj(28)

 

 

nasze miejsce

2003-03-08 18:51

 

Skoro dzisiaj jest dzisiaj to się trzeba jakoś ustosunkować... Ja kobietom niczego życzyć nie będę, bo od tego mają w końcu mężczyzn. A jak nie mają no to mogę im ostatecznie życzyć. Ale tylko jak są fajne. Bo jak pieprzą głupoty to nie. Nieee. Ja to generalnie nie luuubię... I dziwię się Wam, panom, że mogą lubić te wszystkie zdesperowane, zimne, napalone, sztuczne, zakompleksione, zadufane, brzydkie... Te walczące! Z kwiatkiem w zębach ruszające na podbój świata. Biegnące przez podeptane kwiaty i potykające się, wpadające wprost w ramiona mężczyzny... Tam znajdują swoje szczęście. Tak naprawdę... Nie ważne jak w nie wpadną... Czy przypadkiem, czy wepchną się na siłę, czy ulegną po wielu odmowach... Tylko tam jest naprawdę dobrze, bezpiecznie...

 

Skomentuj(3)

 

 

MY

2003-03-08 01:42

 

Ludzie tutaj dzielą się na tych, dla których blog jest ucieczką od życia i na tych, dla których życie jest ucieczką od bloga;)

Skomentuj(5)

 

 

Normalnieje

2003-03-07 21:07

 

...świat. Mój świat oczywiście. Normalniejemy oboje. Już nie ma mnie- zbuntowanej. Już nie zaprzeczam, gdy wszyscy potwierdzają. Nie mówię nie, gdy trzeba się zgodzić. Nie idę tam gdzie nie ma nikogo... Już nie śpiewam w chwilach gdy ludzie najmniej się tego spodziewają. Coraz rzadziej mówią że jestem niesamowita. Robię się zwyczajna. Szara eminencja. Właściwie nie istnieję bez kohorty innych szarości. Już nawet myślę inaczej. Myślę co trzeba, mówię co mówią inni. Tylko jeszcze patrzę na nich, marzę by znalazł się czlowiek, który ma w sobie coś nad to, co układa w słowa i daje poznać innym. Odkrywa siebie, z dumą pokazuje jaki jest zajebisty. Zastanawiam się dlaczego robię się taka jak oni? Nazywają to dojrzałością... Jeśli polega ona na zupełnym doszlifowaniu się do tej obecnej na każdym kroku formy, tej wsiadającej do autobusu, tej grzecznie kasującej bilet, tej bez twarzy... z miną też wszechobecną... Przybieraną w sklepie, w kinie... Jakiś gbur przepełniony marazmem je teraz kolację podana przez żonę, nie czując smaku, dławiąc się swoją goryczą. Nawet doprawiając kulinarne dzieło zblazowanej żonki wie że nie poprawi się smak. Swoje życie i tak już spieprzył... Tak samo smutny człowiek kupuje teraz chleb. Nie życzy pani kasjerce miłego dnia bo się ludzie zaczną gapić, no bo jak to tak... Ta nutka szaleństwa każe mi się śmiać z ich bezradności. Ona każe mi też zrobić coś żeby zapobiec temu co mnie czeka. Chciałabym wsiąść do byle jakiego pociągu (wiem że to trąci banałem ale będę sobie o tym wyraźnie pisać skoro głośno zaśpiewać nie mogę!!!). Chciałabym wyjść z tego miejsca na mapie. Znaleźć się w  zupełnie obcym świecie. Sama. Bo chyba nie chcę patrzeć na identyczne twarze, słuchać kolejnych znanych słów. Jest mi niedobrze gdy słucham siebie mówiącej im to co chcą usłyszeć! Ta druga ja idzie sobie z boku, nawet nie skrywa ironicznego uśmiechu...  Patrzy na mnie pełną zrozumienia dla problemu koleżanki z rozdwojonymi końcówkami włosów... Patrzy na mnie zmartwioną i próbującą dopomóc zrozpaczonej... Tak oto normalnieję. To wynika zapewne z jakichś moich potrzeb. Z potrzeby potwierdzenia siebie. Do tego trzeba choćby odrobinki podobieństwa, malej części wspólnej. Wzięłam sprawy w swoje ręce i sama stanę się szara. Zapewnione podobieństwo. A może dzieje się tak bo za bardzo mi ich żal... bo nie chcę kiedyś poczuć do nich pogardy. Stanę się taka gdy przestanę wierzyć że się zmienią, albo że jest gdzieś chociaż jeden ktoś, chociaż troszeczkę inny. Ktoś kto nie jest tak cholernie szary jak oni. Kto myśli inaczej. Bo jeśli wszyscy już myślą takimi samymi kategoriami to ja nie chcę... Po co poznawać kolejną formę? Po co uczyć się jej imienia, po co rozmawiać recytując znane słowa... Może na uczucia tez jest już jakiś szablon? 

Skomentuj(17)

 

 

 

2003-03-05 22:09

 

Otwórz oko. Szerzej. Nie widzisz? Pieknie jest. Mimo ze nic nie widać, mimo ze smierdzi... Ładnie jest. Pójdziemy gdzie trzeba. Zrobimy co trzeba. Fascynujace. Potem podziekujemy za cuda jakimi obdarzani jestesmy co dzien. Za zycie. Ekscytujace, najlepsze z mozliwych...

Powiedz, ze jest dobrze...

 

Skomentuj(23)

 

 

 

2003-03-04 16:58

 

Kolejna ofiara

Kolejnego dnia

Szukając ratunku na brudnych ulicach

Żeby znaleźć ratunek gdzieś pod spodem...

Mam swoje cierpienie

Mogę mieć.

Każdego dnia wskazując palcem

Na siebie

Skomentuj(25)

 

 

tymczasowo

2003-03-03 00:46

 

Myślę sobie o KIEDYŚ. Dzieje się samo. TERAZ. Oczy chociaż otwarte zamykają się na świat, otwierają się te jedne drzwi... Przez nie wdziera się muzyka, z dźwięków skleja się tło... Każde nowe brzmienie wywołuje inny świat. Przeszłości... wspomnień... To jak oglądanie filmu z sobą w roli głównej. Żyję przeszłością. I dobrze mi z tym. Tymczasowo...

Teraźniejszością żyć nie chcę i nie mogę.

Przyszłość? Przyszłości się boję. Zatem... Tymczasowo...

Tymczasowo znowu ktoś trzyma mnie za rękę, tymczasowo znowu jestem całą mocą bycia. Tymczasowo znów jest wiosna. Tymczasowo znów jestem piękna. Znów chce mi się śpiewać. I już mnie tu nie ma. Tymczasowo oczywiście.

Do widzenia się z państwem.

Skomentuj(3)

 

                               

1984 : :