Archiwum kwiecień 2005


kwi 30 2005 Bez tytułu
Komentarze: 4

o niej… kolejnych słów kilka

 

 

nie… ja po prostu tego nie zniosę…

nienawidzę nienawidzę nienawidzęjej

chyba już nigdy nie przestanie od czasu do czasu blokować mnie paraliżująca myśl że oto znowu jest ten sam on… on z nią

jest ona

niczym najgorsza szmatława znienawidzona paniunia

łzy same przychodzą do oczu a te osłupiałe patrzą przed siebie nie wiedząc co by tu wyrazić spojrzeniem

czy zawsze? czy nawet w najzwyklejszych sprawach? czy ja przesadzam?

może i jestem przewrażliwiona… pewnie jestem…

 

ale ona jest wszędzie. nie ma jego bez niej. bez tej pieprzonej ambicji…

a on nawet nie wie o co te fochy…

chciałam iść na rower, po zimie reanimować staruszka i zobaczyć na jego przykładzie ile razy maksymalnie może przeciętnej maszynie spaść łańcuch… pysznie, umawiamy się pół dnia, planujemy… po czym przychodzi do niego kolega.. planują.. no i git! ustalili nam trasę, mnie w ręce wcisnęli kask i będziemy mieć rundę, po najcięższych zjazdach, góry, podjazdy i kółko ich wyścigu. pierwszy pierwszy pierwszy… może to brzmi już tylko w moich uszach ale nigdy nie pozbędę się przeświadczenia ze ten człowiek wszystko w życiu robi po to by udowadniać… to krzywdzące, wiem.

jestem jedną wielką krzywdą jakkolwiek pretensjonalnie to nie brzmi

stwierdza ze jeśli będzie padało to nie jedziemy. dorzucam z kpiną w głosie że jak to? jemu nie straszny deszcz! że to tym lepiej, większe wyzwanie! i co słyszę? kolega stwierdza iż jestem zajebistsza niż przeciętny miś.

z lekka już zirytowana stwierdzam ze guzik mnie interesuje co on o mnie myśli.

interesuje mnie co myśli Ktoś inny. co chce robić ktoś inny. czy chce walczyć.

walczyć walczyć walczyć

na każdym kroku widze już tylko ambicje walkę rywalizacje udowadnianie

i pełno we mnie nienawiści do nich.

i po uszy nawet sięga, przelewa się we mnie niemalże gorycz i żal

 

przesadzam? nie wiem. on mi tego nie mówi bo i ja nie mówię już o tym. kiedy mówię stwierdza ze to nieprawda, ze jemu już nie zależy na tak mało istotnych rzeczach, że robi to dla mnie i dla siebie. dla nikogo innego.

tak. ja mogę oczywiście słuchać tego i znów dać się oczarować słowom.

ja mam tez jednak oczy, uszy i rozum.

…nazwisko zawsze na szczycie listy, egzaminy zawsze w nawet bardziej niż zerowym terminie, w tyle pozostawione oczarowane twarze…

jeśli czyta się książki na wyścigi, jeśli jeździ się na wyścigi… żyje się na wyścigi

i przyprawia się mnie o mdłości

 

może jestem niewyrozumiała

może i można zaakceptować kochankę tak mało fizyczną.. pozornie bezpieczną

 

ale ona zwyciężyła 

przez nią zostałam sama

 

i teraz chociaż wiem że zawsze w walce z nią zwyciężam ja, że zawsze dla niego ja jestem wygrana… to nie radze już sobie, jest mi za ciężko ze świadomością że skoro z nią wygrywam to też walczę.. bezwolnie

i nieustannie

walka walka walka

 

i sama przy nim stałam się chyba taka sama…

udowadniam

 

głównie jemu….

 

 

 

1984 : :
kwi 22 2005 Bez tytułu
Komentarze: 0

huhuhu… zerknęłam dziś na niego i znieruchomiałam bo napadła mnie sztraszliwie nieodparta ochota żeby rzucić się na szyję i już nie odklejać. zniknąć z oczu ludzi i znikać w ramionach. takich pogodnych, śmiesznie miękkich i puchatych. wszechogarniających i dociskających żeby nic nie uciekło z tego cuda między nami... i uwielbiam ocierać się z dziką rozkoszą o odrośniętą w mig brodę. wpasować się warga w wargę i siłą woli sztywno trzymać w pionie swoje rozwodnione nogi. i kochać i całować i podle drwić i ustalać i lubić i rozkoszować się jego zapachem i smakiem. nie, nie, to nie budyń czekoladowy… ja ciągle o Tym samym…  

oczywiście wszystko już wyjaśnione. chłopię zrozumiało z goryczą, że to ja nie chcę się widzieć i mimo ze czekało dzień cały musiało powstrzymać się i nie być…

pytanie teraz mamy wspólne: skąd wiedzieć kiedy moje nie znaczy nie a kiedy nie…

 

1984 : :
kwi 20 2005 Bez tytułu
Komentarze: 3

Chodzi o co…

Odwiecznie to samo.

Bo ja się czuję gorsza.

i zrobiłam już LITERALNIE (jak to się teraz mawia) wszystko!

z sobą już więcej nie mogę. nawet nie w tym rzecz że mam dość ciągłego udowadniania (sobie?)… no bo czy ja mogę być zmęczona? skąd!… tak niewiele zrobiłam, tyle co moje koleżanki w dziesięć lat albo i wcale…

zatem w czym rzecz… nie mogę/nie mam siły już ulepszać siebie. coż więcej robić? kochać i nie myśleć co robić. no nie jest łatwo.

kiedy już czuję ze z mojej strony jest okej, pojawia się problem innych kobiet. ale ten problem szybko znika. gdy tylko przychodzi myślenie racjonalne i kiedy przychodzi On.

co by się nie pojawiało zawsze chodzi o Nią. moja największa rywalka. na literkę A…

ja naprawde już rozumiem, zawsze doceniałam i podziwiałam. i cieszyłam się z jego sukcesów. ale nie przestaję obawiać się że z ambicją nie wygram nigdy.

może to przez przykre wspomnienia kiedy w chwili kiedy byłam najpewniejsza i najszczęśliwsza, zupełnie już otwarta na niego i na to uczucie, najzwyczajniej w świecie dostałam kopa. proszę i słyszę „nie mogę”…

więc do ciężkiej cholery nie dziwić się proszę że teraz kiedy jestem już pewna i

daje całą siebie mogę się obawiajże w najmniej oczekiwanym momencie bardzo się zdziwie… że nie chcę mówić kocham i nie wiedzieć że to wcale nie chce już być usłyszane.

boje się i tyle.

i chodzi o to że ja nie szukam problemów! i owszem mam okres, ale do diabła nie wszystko da się nim wytłumaczyć!

 

1984 : :
kwi 18 2005 Bez tytułu
Komentarze: 3

jest źle, zło, zła i na siebie i na niego. a czemu? bo cały dzień czekałam, poprawiałam włos, wywiązywałam się z obowiązków, trwałam i doczekiwałam sie na to pięciominutowe spotkanie które temu dniu przewodziło niczym ślepia wiara Joannie d’Arc i chuj z tego wyszedł. bo COŚ go zatrzymało. jasne. przecież rozumiem. dokładnie wiem co i staram się rozumnie przejść ponad tym. nie być babą i nie oczekiwać że rzuci dla mnie całą resztę swoch spraw. przeciez kiedy chciał rzucać wszystko wtedy ja nie chciałam i prychałam sobie na jego poświęcenia. no, to zaciskamy zęby i czekamy. za półtorej godziny będzie przecież czekał. chwilę potem dostaje esemesa że to oczywiste COŚ go zatrzymało. teraz musiał iść ale wcześnie skończy i jeśli tylko chcę to będzie. czy ja chcę? to juz dość jasno sugeruje mi że pewnie on nie chce... zresztą... mnie się nie pyta czy ja chcę bo ja nie potrafię. chociaż chciałam najmocniej nie mogłam przecież po prostu powiedzieć chcę! tak, jasne, chcę, bądź. nie chcę się prosić ani narzucać. niczego od nikogo nie chce. znów zatem uniosłam się honorem. potem mimo wszystko pomyślałam że może nie posłucha, że może będzie… na przystanku? ee, nie. pewnie zrobi mi niespodziankę i wsiądzie na następnym. nie no jak na następnym, ten jeden to bez sensu… na tym co zwykle, wsiądzie i zrobi mi niespodziankę. ooo kątem oka widzę jakieś podobne buty. nie, nie on. pewnie przy następnym, tam wsiadł ostatnio. i nic. no to jeszcze jest szansa że na placu. niech wsiądzie. przecież czekam, przecież jestem najważniejsza… przecież nie ważne jest już dla mnie że jestem czternastą godzinę na nogach, że nie mam siły, że włos padł, że cienie, że pryszcz, że czasu tez właściwie co kot napłakał. przecież teraz nie liczy się nic. nikt inny i nic innego. skręcił w Narutowicza. skręciła w kąciku oka.

przed chwilą napisał. nieświadom zupełnie jak w czasie w którym on niczego nie podejrzewał ja zdążyłam już tak tęsknić, czekać, nienawidzić, rozpaczać, postanawiać ze już koniec, że dystansuję się totalnie, że wracam do siebie sprzed paru miesięcy, że nie będzie już tak blisko bo nie warto, bo po co? owszem, jutro mam okres, ale to nie dlatego wymagam żeby był kiedy mówię żeby nie był....

 

 

 

1984 : :
kwi 16 2005 Bez tytułu
Komentarze: 0

już mi się pomyślało że z tym ciałem to tylko się wydawało kiedy dziś koleżance się spytało co mi się stało w to ciało

skromniutko się rzekło że jej się przywidziało

oczy się opuściło, bardzo ucieszyło i obojętnie zaprzeczyło

no bo gdyby się krzyknęło że owszem to i owo schudnęło

to czy by mi przystało czy to by wypadało?

lepiej że się udało i raz jeszcze przetrwało

co faktu nie zmieniło że bardzo mnie zawsze ciekawiło jakby się żyło gdyby się naprawdę było….

 

 

 

 

1984 : :