Komentarze: 67
Pójdę spać.
Bo co zrobić jeśli wkurza się samego siebie?! Nie wyjdę i nie stanę obok. Nie ucieknę. Nie nawrzeszczę na siebie. Nie uderzę. Nie ma ucieczki... Uwięziona w jednym ciele z głupią szara masą zamiast mózgu.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 |
Pójdę spać.
Bo co zrobić jeśli wkurza się samego siebie?! Nie wyjdę i nie stanę obok. Nie ucieknę. Nie nawrzeszczę na siebie. Nie uderzę. Nie ma ucieczki... Uwięziona w jednym ciele z głupią szara masą zamiast mózgu.
Musze zamknac oczy... Troche boli taki swiat...
I pada snieg. Ogromne płaty sniegu. Zbieraja sie w kupki przy krawezniku. I zdaja sie isc wielka fala. Zamiec, zawieja....
Oczywiscie ze to pyłki wierzby. Oczywiscie...
Cichutko marzy mi sie burza. Krzykliwa krolowa niedopuszczona do władzy. Kiedy deszcz cisnie sie do srodka mnie, kiedy tak splywa po twarzy jest jak łzy... Czasem jedna pojedyncza kropla ocieka tak samo jak lza. Zupelnie mimowolna lza. Całkowitej obojetnosci.
W najcichszym z milczeń
Najspokojniejszym z gestów
Najgłębszym z oddechów
Najmniejszej prawdzie
Najdalszej rzeczywistości
Najmilszy niepokój
W nieposkromionym przecież sercu!
Dobrze że po drodze jest ten cmentarz. Zawsze irytował mnie fakt, że jadąc sobie spokojnie środkiem komunikacji miejskiej musze akurat trafiać na pogrzeb i oglądać wędrującą nad murem trumnę. Ale z jednej strony to dobrze go usytuowali. Sprowadza mnie do pionu w sytuacjach nadmiernego szczęścia i wzmożonej troski o rzeczy przyziemne. I tak tylko mogę sobie podumać o zasadności całej tej krzątaniny. Czym jest 60 lat wobec tego co nas potem czeka? Bo zakładam że czeka. Nie można przecież w jednej chwili po prostu przestać myśleć... Gdzieś zgubić świadomość. Przecież to „odczucie siebie” nie może tak po prostu się przerwać. Co wtedy stanie się z naszymi myślami?... Poczekamy, zobaczymy......... Tylko nie wiem po co to wszystko... Jakie ma znaczenie moje wyczekane średnie i krwisty pasek na świstku za 10 złoty? Po co męczyłam się dwa lata zadrutowana prostując swe perłowe i prościutkie teraz zęby? No jakby się uprzeć to można dodać sobie otuchy że akurat zęby to człowiekowi zostają na całą WIECZNOŚĆ. Jeśli umrze za młodu i mu nie wypadną... A ja we wtorek o 22:47 poczułam że niedługo umrę. Pisałam już chyba co wyprawiała rok temu moja tak zwana intuicja... Ale nawet jeśli nie umrę to pewnie i tak, jak na złość dopadnie mnie parodontoza i tyle z trudów, dodatkowej biżuterii, bólu, walk z resztkami pokarmu w zakamarkach śrubek i zamków... No ale jeśli już umrę to trzeba zostawić ostatnią swoją wolę...
Zatem Adminkę serdecznie proszę o nielikwidowanie bloga, co by pokolenia (bo moje dzieci to już raczej nie, chlip...) mogły podziwiać nędzną, ale zawsze twórczość i bogatą w emocjonalne przeżycia historię. Sexi girl, która do dziś prześladuje mnie po nocach proszę o wybaczenie mi na łożu (czy nie łożu... jeszcze nie przeczułam jak zginę) śmierci potwornego uprzedzenia jakie do niej żywiłam. Aqilę przepraszam bo nie mogłam nigdy znaleźć słów żeby zostawić komentarz. EnEna też przepraszam nie wiem za co. I Dziwnego, że kiedy dzwonił ja po zaledwie godzinie chciałam kończyć rozmowę. I Rybę że traciła tu czas. I Sanga za to że... a przepraszam bardzo? Dlaczego ja tu właściwie przepraszam? Ostatnia wola miała być... No to tak... Nie mam wprawy w testamentach i tych sprawach... Ale chyba powinnam wam coś po sobie zostawić. To Kotu Pe dam tą świeczkę z lewego górnego wraz z misją prowadzenia naszych blogOOsiofych psHyjaciUł po tym padole i przybytku grzechu i rozpusty jak mawia o blogOOsiacH mój ulubiny bloGoosiowicz. I Jemu właśnie dziękuję. I pozostawiam mu po sobie stratę w koszulkach, niespelnioną obietnicę jadła różnego, przedsięwzięć i petycyjek rozmaitych. I wszystkim którzy przeczytali tę notkę też dziękuję bo coś mi dzisiaj dziwnie i właściwie nie wiem... Anarchyście obiecałam utwór na jego cześć... Jak zdążę to napiszę. I Jasneeeej daję wielkie buzi w czoło. A 1984 wielkiego kopa w dupę bo traci tu czas.
- Yyy... bardzo, bardzo wysoko...
- A czy ktoś dotknął kiedyś nieba?
- Tak. Pan Bóg. Tylko Pan Bóg może dotknąć nieba.
- A ile Pan Bóg ma wzrostu?
- Dużo. Jest wielki...
- To pewnie tez nie ma butów w jego rozmiarze. Jak dla Fąfla.
- Kochanie, Fąfel jest psem. Psy nie noszą butów. Bogowie też nie.
- Bogowie? To ilu ich jest?
- Yyy. Bóg jest jeden. Tak ogólnie powiedziałam...
- Aaa... to Bóg jest ogólny? Jest jeden dla wszystkich?
- Mhm...
- Tak jak Fąfel. Fąfel też jest jeden.
- Ale nie dla wszystkich, kochanie...
- Racja... i Fąfel nie dotknął nigdy nieba. Jest za mały.
- Tak, córeczko...
- A Bóg nie dotknął nigdy nas. Jest za duży.