Komentarze: 3
Chodzi o co…
Odwiecznie to samo.
Bo ja się czuję gorsza.
i zrobiłam już LITERALNIE (jak to się teraz mawia) wszystko!
z sobą już więcej nie mogę. nawet nie w tym rzecz że mam dość ciągłego udowadniania (sobie?)… no bo czy ja mogę być zmęczona? skąd!… tak niewiele zrobiłam, tyle co moje koleżanki w dziesięć lat albo i wcale…
zatem w czym rzecz… nie mogę/nie mam siły już ulepszać siebie. coż więcej robić? kochać i nie myśleć co robić. no nie jest łatwo.
kiedy już czuję ze z mojej strony jest okej, pojawia się problem innych kobiet. ale ten problem szybko znika. gdy tylko przychodzi myślenie racjonalne i kiedy przychodzi On.
co by się nie pojawiało zawsze chodzi o Nią. moja największa rywalka. na literkę A…
ja naprawde już rozumiem, zawsze doceniałam i podziwiałam. i cieszyłam się z jego sukcesów. ale nie przestaję obawiać się że z ambicją nie wygram nigdy.
może to przez przykre wspomnienia kiedy w chwili kiedy byłam najpewniejsza i najszczęśliwsza, zupełnie już otwarta na niego i na to uczucie, najzwyczajniej w świecie dostałam kopa. proszę i słyszę „nie mogę”…
więc do ciężkiej cholery nie dziwić się proszę że teraz kiedy jestem już pewna i
daje całą siebie mogę się obawiajże w najmniej oczekiwanym momencie bardzo się zdziwie… że nie chcę mówić kocham i nie wiedzieć że to wcale nie chce już być usłyszane.
boje się i tyle.
i chodzi o to że ja nie szukam problemów! i owszem mam okres, ale do diabła nie wszystko da się nim wytłumaczyć!