Komentarze: 9
Niech to gęś kopnie albo inny drób! Jakiś pech się ucieleśnił i snuł się dzisiaj za mną cały dzień. Idiota. Ani kopnąć ani przepędzić. Łajza ! Myślałam że skonam, zacznę wyć, krzyczeć i płakać w którymś z miejsc publicznych... Zaczęło się piękną zimą, trzydziestominutowym korkiem i w ostateczności biegiem po istnym lodowisku na postój taksówek i rozmową z przemiłym siwym panem, który mimo wszystko próbował nastawić mnie pozytywnie do całego tego cholerstwa... Swoją droga miło spotkać takich ludzi na swojej drodze (tylko dlaczego akurat tak trudnej do pokonania?). Ale kolczyki poszły się... poszły sobie w siną dal (jeśli doszły w takim korku)... Ale to dopiero początek! Twarzą w twarz z panią dyrektor... ...... Co dalej?! Nie będzie nic dalej. Po cholerę mam to pisać?! Źle mi dziś było i tyle. Nic tylko wyjść z siebie i odejść. Nie wiem gdzie sens takiej walki...