Komentarze: 37
Ja kiedyś chciałam być matką? I to matką sześciorga dzieci?! Pieprzyć ujemny przyrost naturany i dobro naszego kraju. Nie będę! Teraz z dwójką potwornie rozbrykanych stworzeń na głowie stwierdzam, że to impreza dla naprawdę wytrwałych i śmiałych osobników. Od świtu gotuję, wynajdując w przerwach kolejne misie i lalki, gram w wyścigi i nie wierzę że to czerwone subaru cośtam rusza się na ekraniku dzięki mnie, śpiewam piosenki z zamierzchłych, aczkolwiek szczęśliwych szkolnych lat, karmię, czeszę, oglądam Shreka po raz chyba dwunasty, uciszam, modlę się żeby to babsko z czwartego nie zaczęło wrzeszczeć że jej się sufit sypie od tupotu małych nóżek, pomagam w oddawaniu moczu, barykaduję wyjście na balkon bo dzieci chcą latać, zmywam, sprzątam, znowu czeszę, wyjmuję cukierki zza kanapy i szukam sfrustrowanego tą hołotą kota. A na jutro zaplanowana jest wycieczka do Zoo. Również po raz niewiemjużktóry... Teraz dzieci poszły z ciocią na zakupy więc 1984 odetchnąwszy z ulgą spokojnie może się poużalać nad sobą i swoim zmęczeniem. Czuję się jakbym co najmniej pole zaorała. A tu jeszcze na tym polu wielki syf, który za chwilę sprzątnę po to by młodzież, wróciwszy z polowania mogła znowu siać plony. Ściągnę jeszcze jakąś setkę gier z netu bo mi tu kwiczą że jestem nieżyciowa bo komputer mam a gry żadnej. Oprócz tego całego wyścigu (ku mojej zgubie!) ma się rozumieć... Aż mi piszczy w uszach od tej ciszy. Chwilo trwaj! ........
Znikąd ratunku...