Archiwum 07 listopada 2003


lis 07 2003 Śledztwo w sprawie dezercji obywatela H.
Komentarze: 12

 

Zwyczajnie. Weszłam po schodach, stałam w kolejce do ksero, potem gubiłam się w stosie kartek i wydłubywałam pieniążki. Poszłam do łazienki, przeszłam koło lustra i minęłam naburmuszoną twarzyczkę, której znowu coś nie pasowało. Nie wiem nawet kiedy mój Dobry Humor wpadł na pomysł zabawy w chowanego. Nie wiem dlaczego byłam sama. Ale na pewno nie dlatego, że do toalety wypada wchodzić pojedynczo... Sytuacja dziwna. Nikt nie pomógł ze stosem kartek. A ta w lustrze patrzyła na mnie zbolałym spojrzeniem. Coś nie tak. I to coś zmusiło mnie do zabawy. Gdzie uciekł i gdzie się schował ów Humor? Nie było nawet nikogo kto powiedziałby „zimno, cieplej... ciepło....”.

No to przewińmy ten dzień do początku. Rano: idą... stoją... obserwują... witają się... całują... rozmawiają... piją... szczerzą się... i jest im dobrze.

Zwyczajnie. No to co jest? W którym momencie ten głąb się schował?! Dlaczego twarzyczce z lusterka zachciało się samotności?

Rozmowy! Przeanalizujmy rozmowy. O kawie, o kurtce, o hiphopie, o niczym, o labio- dentalnych, o łikendzie... „Idziemy jutro. Chodź, zapraszamy Cię. Weź Go i przyjdźcie razem”... Szybko zbieram myśli. „Nie, nie, On nie może, jeszcze nie skończył”... I dalej o prologu, o farbie do włosów, o Wyborczej, o spalonym dysku i utracie całych moich danych, o zdjęciach, o śnie, o ciąży, o zegarku, o owłosieniu, o niczym...

No to wiem już kiedy. Tylko dlaczego? Może poczułam się odrobinę z boku. Zawsze wszystko i wszędzie razem. A teraz mnie „zapraszają”. Miło... I nawet zapraszają mnie z Nim. Zbytek łaski...

 

Wiem już zatem gdzie rzeczony Humor czmychnął. Wiem gdzie utkwił, że zamknął drzwi, ale nie wiem czym. Więc nie otworzę.

Wstydzę się. Za siebie i za Niego. Wstydzę się tego jaka dla Niego byłam. I tego, że nie jestem wobec niego bezkrytyczna. Po uszy zakochana. Z odrobiną choćby tej magii której dane mi było już kiedyś zasmakować. 

 

A Humor? Zaryglował się. Posiedzi przez łikend. I ja posiedzę. Mam się kim zająć. Iście rodzinne dni. I będę śpiewać Roty, Legiony, Brygady. I może wtedy wychynie zza drzwi, choćby na chwilę. Uwielbiam te piosneczki! Siedzi w nich coś szczególnego. Będę zasłuchiwać się patriotycznymi dźwiękami i wydawać takowe z siebie. I będą mi przechodzić ciarki. Aczkolwiek z rozkoszy nie powodowanej dotykiem Jego dłoni.

 

1984 : :