Komentarze: 6
Ufff. Wyszli i prędko nie wrócą. Chata wolna. Od razu i cała reszta wydaje się wolniejsza.
A teraz szykuję imprezę. Nie będzie na niej Księcia. Powody są, owszem. I dzięki Bogu bo i tak ochoty nie mam. Niech jedzie. Niech się uczę.
Taki to mały problem. Książe nie tańczy, nie bawi się, nie pije, nie śpiewa. Książe jest księciem, więc nie zażywa tak plebejskich rozrywek. Niech się udławi tą podniosłą miłością. Ja będę dziś dobrze się bawić.
Bo ja lubię być bliżej ziemi.
Oj.
Ojojoj.
Połowa z kopiastego stosu examów już w tyle. Jeden ledwo popchnięty, dwa jeszcze niepewne i jedno spektakularne zwycięstwo. Dalej też pójdzie.
Wczoraj zmęczenie sięgało zenitu. UczciŁyśmy owe zwycięstwo. Przypływ energii z kosmosu sprawił nawet, że zerwałam się i zrobiłam stos naleśników. Papierosy, spacer i lody. Mimo niewyspania. Przedwczoraj miły wieczór, kino, spacer i o 21 przyszła znajoma. Została na noc a On musiał wyjść. Gdyby nie przyszła robiłabym znowu coś, na co nie mam ochoty.
Ładna pełnia była. Mroczna. Nasza trzecia pełnia razem.
Zjadłabym bułkę z truskawkami. I z mlekiem.
Jest dobrze.