Archiwum 06 grudnia 2004


gru 06 2004 Bez tytułu
Komentarze: 2

Nie łatwo zrobić tak by dwoje chciało na raz.

W nim dużo mężczyzny, we mnie dużo kobiety.

Zawsze słyszymy to dookoła. O swojej męskości i kobiecości decydujemy w miarę sami. Jednak bardzo często dużo zachowań niezależnych wdziera się w nasze bycie.

Jego żądza, moje fochy.

Dwa główne problemy.

 

 

Dziś idąc ulicą grymasiłam jak ta lala! I myślę sobie z boku: „czyś Ty babo oszalała?! Przecież wcale nie myślisz, że powinien być teraz na wykładzie ani że świat jest do niczego, ani że za bardzo się o ciebie troszczy, ani że ci ciepło w ręce, ani że źle się czujesz…, O co mi chodziło?!

Za diabła nie wiem!

Doszło do dość poważnego stanu. Napięłam sytuację do granic wytrzymałości a to cudowne Istnienie znów umiało poluzować i unormować.

Ja chciałam przestać, naprawdę, ale jak już zaczęłam być babą to nie umiałam jakoś z twarzą z tego wyjść.

 

Po naprawdę dobrym obiedzie poszliśmy na naprawdę dobrą kawę. A ja, nadundana siedzę i utwierdzam się w przekonaniu że brakuje mi swobody. Gubię się. Ściga mi się w środku stado myśli. Słyszę kocham Cię. Potem piosenkę o wdzięcznym tytule „my happy ending”… i co? Łzy ustawiają się w kolejce. „Oho, myślę sobie, no to mi się zaszkliło… Nic to, wyszło, że się wzruszyłam…”. Gdy wtem nagle, ta ja, która wyszłam już z siebie widzę z boku, że mała humorzasta zanosi się szlochem. Kwili i nie może przestać. Istnienie siedzi skonfundowane i tuli mocno do pachnącej koszuli. Humorzasta smarka i ociera łzy... Dziwi się samej sobie.

Teraz schowa się pod kołdrę.

 

1984 : :