Komentarze: 6
Smyra mnie w brzuchu! Spojrzałam w okno a tam kłania mi się niebo ubrane w czyściutkie, odświętne powietrze. Nagle świat oszalał i jest wiosna, późne lato... Wprawiło mnie to w stan dzikiej euforii. Tak już kiedyś było. Obazy stają jak żywe przed oczyma. Już tak smyrało mnie w brzuchu...
Tylko kiedy?
Czy mojemu organizmowi chodzi o wiosnę tego roku kiedy to miłość owładnęła moją rozsądną dotychczas głową czy o jesień kiedy to inne związki chemiczne owładnęły głową tęże samą?
Nie wiem. Wiem że rozsadza mnie radość i energia. Poszłabym na spacer gdyby nie kuchnia i niewidzialne mączne tłuste i słodkie pasy, którymi jestem w niej dziś uwiązana.
Dobry to czas. Dawno nie czułam się lepiej.
W niedzielę Książe zaciągnął mnie siłą do kościoła. Złapał za rękę, podprowadził i kazał się spowiadać!
Cała się trzęsłam a kiedy już udawało mi się przemówić to tylko na krótko, nie mogłam wydusić słowa w przerwach od długich przerw… Skończyłam, wysłuchałam, wyprostowałam nogi i odeszłam. Uklękłam. Wyszło ze mnie powietrze. Wstałam. Zachwiałam się i zapłakałam rzewnie. Zamykają oczy, opuszczając powieki, chowając twarz stałam tam jak zdjęta z krzyża. Oczyściłam, zatem, również swoje oczy…
Choinka świeci bardzo konkretnym blaskiem. Wyrazista czerwień, zieleń i granat. Żadnych łańcuchów. Ładna jest. Pod choinką leżą już trzydzieści dwa prezenty. To chyba rekord w ilości i prezentów i ludzi przy stole i szczęścia w sercu….
Nie boję się już niczego.
Pewna istota pomogła mi też uczynić kolejny krok. Też powiedziała chodź. Kolejna bariera przełamana choć kosztowało mnie to sześćdziesiąt złotych i trzydzieści minut w posiadaniu krwiście czerwonych, płonących niemal policzków...
Wszystko to dla Ciebie. Czy siebie?
A dla was oddechu pełną piersią. Czystego powietrza, pojemnych płuc i serca!