Komentarze: 4
jak spał to przez chwilę odetchnął bardziej słyszalnie czyli chrapnął
miał skupioną minę
był ciepły
powodował mój debilny uśmiech
podrapał się lunatycko po nosie i sapnął
był niespokojny
byłam spokojna
nigdy nie lubiłam płakać przy kimś. chciałam być sama. absolutnie sama. ale on znowu mnie nie zostawił. standartowo.
- chcę być sama...
- ok, możesz byc sama ale ja będę z Tobą...
znowu był i był niezastąpiony. a ja miotałam się tak bo stres sięgnął dziś zenitu. nie wiedziałam już gdziecojakczemu…
musiał być już bardzo zdesperowany i zagubiony bo zjadł moją łzę. to znaczy niby że ją scałował ale nie oszukujmy się…
nazywajmy wreszcie rzeczy po imieniu!
miotając się i szalejąc:
- ja nic nie wiem… nic. nie wiem. nie wiem już nic….
- o, proszę… czyli pustka? nic zupełnie? zero? no to musimy zacząć od początku... będę uczył troglodytkę moją…
- a proszę
- hmm, dobry patent… wszystko przedstawię tak żeby mi pasowało i wyszkolę na kobietę idealną…
- a proszę
- hmmm… to musze zrobić nową ciebie…