Archiwum 23 sierpnia 2002


sie 23 2002 nie ułatwiają
Komentarze: 6

Poszlam do kościola. Nie. Bynajmniej nie czulam takiej potrzeby, wyplywającej gdzieś z wnetrza, czy skąd to tam wląściwie wyplywa... Jeśli wyplywa... Ze mnie nie wyplywa już totalnie nic. Lzy się skończyly, uczucia gdzieś uciekly. Zalewa mnie tylko jakaś przerażająca obojętność, marazm... Gdyby teraz ktoś na mnie popatrzyl, pomyślalby: jakaś wariatka...siedzi i patrzy w jeden punkt, z twarzą zdominowaną wszechogarniającą obojetnością. No i tak zatoczylam się do kościola. Tkwilam tam 40 minut, sluchalam bzdur, wypowiadalam slowa niezgodne z prawdą, patrzylam w podloge i balam się myśleć. Poszlam do księdza by, jak chciala Jego mama, poprosić księdza o poprowadzenie uroczystości pogrzebowych.... I co uslyszalam?..................Mniej więcej mówil o tym, że "taaa... slyszal...dzwonili do niego...ale on Go nie uczyl... nieee...on nie wie... (Boże! on nie wiedzial o Kogo chodzi!!!!!!!!!), no może sprawdzić, ale przecież tam będzie inny ksiądz... powinien byc ten z Jego parafii... Nieee. Ale dobrze, zadzwoni do matki"... Koniec rozmowy. Stoję przed nim i czekam na jakieś slowo otuchy... jak zwykle wymagam zbyt wiele i od niewlasciwych osób... on nic. Zabieram się do wyjścia. On nic. Wychodzę. Ani slowa. Cisza. Zaczyna coś mówić do kogoś innego. Wyszlam. Po drodze rozglądając się jeszcze trochę, zaglądając do śmietnika... gdzie jest wiara? ...............Gdzie jest Bóg? Wrócilam do domu. Zjadlam coś. Wzięlam od mamy Wyborczą. I co zobaczylam?............Nekrolog. Wielkie czarne przerażająco potężne i glośne litery. Tworzące szereg. Szereg szepczący Jego imie i nazwisko.

1984 : :
sie 23 2002 zmiany w fabryce
Komentarze: 3

Coś potwornie niedobrego dzialo się ze mną przez ostatni miesiąc. Niszczylam wszystko, wszystkich. Niszczylam samą siebie myślami. Jak uwierzyć że myśłenie to dar? Że rozum do czegoś (poza produkcją bólu) naprawdę jest potrzebny? Jak mam teraz pokochać, kiedy wiem że milość zabija? Tlumaczę sobie że to nie była prawdziwa milość... Wierzę jeszcze, że milość to coś innego niż przymus i wątpliwości. Dlaczego ja jeszcze wierzę?! To chyba prawdziwy cud. Który teraz mogę docenić, oglądając go i ten cudowny świat nowym, odrodzonym, wolnym spojrzeniem... I wierzę w Boga. Wbrew wszystkiemu. Zabil kogoś kto powinien żyć. Nie wierzę w to, ale w niego ciągle wierzę. Teraz w ciągu kilku dni zawalil mi się caly świat. Jeszcze nigdy nie przeżylam...nie...nie mogę... Może musial się zawalić, by powstać na nowo... Pelnią. Siebie.

1984 : :
sie 23 2002 mala katastrofa w fabryce życia
Komentarze: 4

Czuję jak wypelnia się mózg. Zanikają myśli, pojawia się tylko powódź. Lzy rozlewają się po calej glowie. Przelamują się tamy, otwierają uszy i slyszę już tylko placz. Piersi blokują się w spazmatycznym żądaniu powietrza. Cialo rzuca się w drgawkach, nerwowo szuka kryjówki. Ucieka przed potopem, chowa się przed sobą glęboko w sobie. I ciagle jest za duże, ciągle zalewają je lzy i ciągle jest widoczne. Lzy usuwają też oczy, podtapiają spojrzenia. Zalewają jeziora bez dna, pozostale po oczach... Zalewają to, co pozostale po duszy. Ale to jezioro jest bez dna. Każda kropla wchlonięta przez skórę daje jej wytchnienie, ale za malo jej by ukoić duszę. Taka powódź męczy cialo, meczy mózg... Ale po każdej katastrofie szkody można naprawić... Fabrykę myśli uruchomić na nowo...

1984 : :
sie 23 2002 właściwie to już
Komentarze: 2
Jemu nie było nigdy wstyd

Dotykac moich wlosow

Przenikac sny...

Nie zawahal się nigdy

Nie zwatplil, nie spoczal

Podjal te walke

Te walke toczyl

O co?     

Dlaczego?

On tylko wiedzial

Nie przegral

I ze nie przegra

Wiedzial

...

Przegral

Wiedzę tę przyjąl

Nagle tak

Tak teraz

I skąd silę wziąl nie wiem

By walkę podjąć znów

Kolejny

Jeszcze

Jeden raz

By przegrać

By wygrać pozwolić

Mi...

Teraz
1984 : :