Śpię. Śpię w tym życiu. Śpię w windzie, na przystanku, śpię od 8 do 20 nie mogąc spać w cieplutkim domku... Śpię. I z calego tego czasu w cieplutkim lóżeczku śpię od 2 do 6. I nie wyrabiam się z życiem. Za dużo go. Nienadążam. Czy warto? Jutro mogę zginąć w wypadku... Po co mam tak cholernie się męczyć?! Przecież moglabym być fryzjerką (biorąc pod uwagę najnowsze osiągnięcia w dziedzinie wlosów Jej i dwóch czlońkin mej familii...)... albo krawcową. W sobotę stwierdzilam, że uszyję sobie bluzkę! Korzystając z ostatniego likendu życia postanowilam dzialać! Dzialalam. Uff. I co? Godziny pracy poszly na marne!! Nie pomyślalam o tym, żeby uprzednio jakoś przymierzyć to cudo, albo chociaż zmierzyć się tu i tam. Tym sposobem mam w szafce kawalek ladnego materialu, który w sumie mogę zalożyć na górne partie mojego zaspanego ciala, ale efekt niestety nie powala z nóg (w przeciwieństwie do wszechogarniającego a co za tym idzie powalającego snu). Dlaczegóż to? Za mala w biuście... Wiecie co czulam gdy to zobaczylam!? Gdy stalam przed lustrem ze zgniecionym i splaszczonym tym, co z natury nie bardzo plaskie... a ponadto ponadtym zbierala się urocza falda materialu... W fryzjerstwem szlo jednak znacznie lepiej. Jedna klientka nawet powrócila:) I to bynajmniej nie z reklamacją. Po dwóch miesiącach odroslo... A że nie zasnęlam jeszcze calkowicie... No i dlaczego siedzę i piszę to? Mam przed sobą przerażająco dlugi senny tekst, wielki stos zbudowany przez pięć slowników i wielki cieple lóżko. Co wybrać? Heh. Wyśpię się. Dziś jestem bezdomna od 9 do 20. I glodna. I zmęczona. I samotna. I smutno jest. Generalnie. I sennie...