Archiwum 06 grudnia 2002


gru 06 2002 dobranoc
Komentarze: 1

Tylko spełnić ten sen. Tylko ogrzać pokój tak mocno jak ogrzewasz ciało. Tylko mieć obok siebie Twoje ciało. Twoje ręce. Tylko trzymać w dłoniach twoją twarz, kochaną buzię... przytulić każdy kawałek Twoje ciała. Potem pocałować. Po prostu.

1984 : :
gru 06 2002 moje miasto
Komentarze: 2

Boże! Jak ja kocham to miejsce! Moje miasto! Jego piękne niebo, czerwone punkciki nocy przyczepione do kominów, jego brudne ulice, szarość, zniszczenie... Wszystkie ponure mury, każdą czerwona cegiełkę, obiekt krzyczący dziś o upadku przypominający jednak o czasach jego świetności. I tak, przechodząc dziś obok budynku białej fabryki w oczy poraziła mnie biel, od której odbijały się żywe promyki słońca! Mimo że nie ma tam już życia. Na murach nadal tkwi jasny tynk, ponad nimi nadal króluje czerwony komin... Nie widać już tych obłoków czarnego dymu i białej pary, nie ma już żadnej oznaki tej ciężkiej ludzkiej pracy, a jednak gdzieś w oddali słychać głuchy łoskot i sapanie maszyn. Wszystko tam stoi w miejscu. I tylko jeden punkt najbardziej przyciąga wzrok. Tablica, poświęcona pamięci przemysłowców, zamordowanych 12 grudnia 1939 roku przez hitlerowską policję bezpieczeństwa. A ulgowy bilet wstępu do muzeum kosztuje trzy złote. I niebo nieopodal zupełnie za darmo. Żeby dawać światło. Oświecać drogę w poszukiwaniu ziemi obiecanej. I nocą żeby czuwać nad historią, nad dniem, nad przyszłością...

1984 : :
gru 06 2002 zachwianie na ziemi radości
Komentarze: 0

To już pół roku od kiedy kazałam mu wyjść. Żadne pół roku nie minęło tak szybko. Nie myślałam o tym co było... Jakiś czas spałam z misiem, jakiś czas chciałam wiedzieć co u niego... Ale nie myślałam o tym. A jeśli, to z ulgą, że już tego nie ma... I nie mogłam nacieszyć się tym co mam. A wczoraj napisał. Trzy słowa. I nagle przed oczyma stanęły jego oczy, jego miłe w dotyku ciało, jego bez końca tulące mnie ramiona, jego bliskość. Nasze chwile. Jego brak, moje łzy, tęsknota, pierwsze słowo kocham jakie usłyszałam od mężczyzny, wszystko nasze, każdy jego uśmiech, spacer, jego starania, wytrwałość, jego poczciwe kochane jego wszystko co z siebie dawał... Po pół roku nowego życia, kompletnie zakończywszy tamten etap,  on teraz pisze mi te słowa... Słowa, które momentalnie wytrąciły mnie z równowagi... Nie chcę tego, nie zależy mi na nim, nigdy go nie kochałam. To prawda. Więc dlaczego tak bardzo poruszyło mnie to zwyczajne tęsknię za Tobą...? Dlaczego? Czy ktoś jest w stanie wyjaśnić mi dlaczego tak wiele znaczą dla mnie słowa osoby, która naprawdę niewiele dla mnie znaczyła... Wspomnienia owszem. Miłe. No bo to wszystko takie nowe, pierwsze, niezwykłe.... ale to nic dla mnie nie znaczy. A przynajmniej nic więcej........ Nie rozumiem. Jak cudne były te słowa...

1984 : :