Komentarze: 7
Zmieniłam numer telefonu.
Zmieniłam styl, samopoczucie, kliszę w aparacie i olej na patelni.
I świat
Zmieniłam się. I od tego się zaczęło.
Kiedyś szłam ulicą z kumpelą wtajemniczoną w całą tamtą chorą sytuację. I zobaczyłyśmy ją. Tą jego... którą przeze mnie... dla mnie... Przefarbowaną na czarno. Z potwornego blondu.
Wtedy kumpela- psycholog zabrzmiała głosem wyroczni: „Ona musi bardzo cierpieć... Kobieta zmienia coś kiedy jest jej źle”...
Kiedyś też króciutko ścięłam włosy. Rok temu. Może po to by nie dotykać już tych, których dotykał On.