Komentarze: 6
zaczyna się nowa historia a ja z chęcią będę jej bohaterką
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
zaczyna się nowa historia a ja z chęcią będę jej bohaterką
Nie jest fajnie. Sytuacja dość napięta. A może zupełnie rozluźniona? Nie wiem. Nijaka.
Lubię tak sobie rano wstać. Odpowiednio wcześnie by przyrządzić sobie strawę w wydaniu lepszym niż jedno jabłko pochłaniane w windzie, wziąć prysznic a potem siedzieć przed monitorem z wielkim turbanem na głowie. I lubię sobie komplikować życie.
Chwilowy spokój od jednego problemu. Wyjechał. Ale rzecz jasna nie daje o sobie zapomnieć. Zależy mu coraz bardziej. Mnie zależy coraz mniej. A że pompę ssąco-tłoczącą mam zbyt miękką to tak się będę sobie męczyć bo czemu by nie.... Delikatne aluzje nie skutkują, widocznie w swoim męskim mózgu jest w stanie odebrać to tylko jako pozorną oschłość, tak zwane „nie” znaczące „tak...
Dziś w planie bardzo wyszukana impreza ludu z wyższych sfer. Zobaczymy jak to jest tak sobie „bywać”...
Piękna moja tak zwana przyjaciółka z którą co prawda mój "związek" trwał dość krótko bo jakieś półtora roku, ale za to intensywnie ostatnio odstawiała przepiękne fochy. Na podstawie zaistniałych sytuacji mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że ludzie nie lubią szczęścia osób innych niż oni sami. Kiedy tak sobie żyję w permanentnym siódmym niebie ona odwala numeru typu: cześć wszystkim, buzi wszystkim a ’84 stała się transparentna i jej nie cześć i nie buzi. Kiedy ’84 artykułuje swoje z trudem skierowane w tę nieprzyjemną stronę słowa, Piękna nagle chwilowo podupada na zdrowiu i traci słuch. ’84 oburza się i postanawia dać sobie spokój po dwóch tygodniach tej farsy, mijania się to tu to tam, ignorowania, wciągania w to osób trzecich... Rozumiem że jest stara i zdesperowana ale do chuja wafla (wybacz mój drogi ale czasem nie można się oprzeć!) obrażać się o to że komuś jest lepiej to chyba lekkie skrzywienie!?! Bo jak ja śmiałam być szczęśliwa a poza tym wypaść z lekka bardziej inteligentnie niż ona w konfrontacji sił... Stara baba a taka głupia. Ostatnio oznajmiła mi że to bez sensu, w związku z czym trzeba „przestać”. Wtedy postanowiła mnie nie lubić, teraz ot tak już będzie mnie łaskawie lubić. Więc oznajmia że to już. Już mogę zacząć znowu znosić jej drobniejsze fochy. Pieprzyć takie przyjaciółeczki.
Teo? Nie obrażaj się na mnie!
To rzecz jasna nie wszystko co miałam ochotę napisać ale muszę lecieć na jogę. Wrócę giętka jak guma i do tego natchniona więc może wtedy uda mi się napisać to, co napisać chciałam.
Niesłychany to widok kiedy niebo przecina samolot a dokoła rozpraszają się ptaki. Głuchy warkot i widoczna panika małych roztrzepotanych stworzeń. Nieeee.... Nie doszukujmy się wszędzie czegoś głębszego. Nie chodzi o przerażającą potęga cywilizacji jaką obrazuje samolot i jej zgubny wpływ na naturę symbolizowaną przez ptaki... Nie... Nic wyszukanego. Ja po prostu lubię ten dźwięk. Tak jak lubi się bicie dzwonów o świcie, cichy szept tuż przy uchu, gitarę i ulubiony wokal, szlest liści, pogwizdywanie pod prysznicem i chlupot wrzątku topiącego kawę... Samolot. Gdy powoli, niczym przesłyszenie zaczyna brzmieć gdzieś w oddali nie dociera od razu do świadomości. Brzęczy... może to kot, może radio, może sąsiad.... I kiedy nagle wiadomo już że to odległy świat zamknięty w unoszącej się puszce rozbrzmiewa na cały niemal wszechświat, następuje odruch bezwarunkowy. Może warunkowy? Bo już gdy miałam tylko trzy zęby z przodu, niesfornie loczki i stopy wielkości serdecznego palca zrywałam się gdziekolwiek wtedy byłam i leciałam do okna żeby zobaczyć tę puszkę z życiem. Nie lubię ptaków. Może właśnie dlatego. Przelatują tak cicho. Lecą! Wolnością zupełnie inną niż my a ukrywają się z tym, cicho wpadają w chmury chcąc jakby przemknąć niezauważalnie.
Najbardziej lubię helikoptery. Miałam taką zabawkę jeszcze jak byłam bezzębna. Sentyment to więc szczególny... Do tego jeszcze pamiętny czas kiedy siedzieliśmy nad rzeką, 1719 kilometrów stąd a niebo jak gdyby zasypywało wszystkie strony świata swoimi puszkami z zawartością...
I co z tego wynika? Nic. Tylko przeleciał samolot. A ja ciągle zapominam wtedy o zastanym ziemskim świecie i przystaję na ulicy zadzierając do góry głowę, przesuwam się nieznacznie przy autobusowym oknie, niewiele brakuje żebym usteczek nie rozdziawiła w zdumieniu i zachwycie.
Może ptaków nie lubię przez tę ich niezauważalność. Nie chciałabym tak. Chyłkiem przechodzić po ziemi, nawet nie przefrunąć. Być raczej puszką, pełną życia. Teraz chcę marzyć! Marzenia na które dotychczas mogłam sobie pozwolić to w rzeczywistości cele. Jeśli zdarzało się marzyć, to nie pragnąc tak naprawdę spełnienia, z góry niszcząc je niewiarą. Teraz marzyć się nie boję. Zauważyłam bowiem, że marzenia jak i ich posiadacze nie muszą być bezobjawowe, zupełnie niewidoczne. Jestem coraz bardziej wyrazista. Więc chyba zasługuję na marzenia. Patrzę jak niemalże otwierają się usteczka... Coś dziwnego dzieje się w moim życiu. Nie wiem czy to dokoła mnie czy we mnie
Obudziłam się z ustami rozciągniętymi w infantylnym uśmieszku, odrobinę naiwnym... Nareszcie znowu naiwnym. Do pionu weszłam rześka i gotowa na wspaniały szary radosny monotonny nowy dzień. Rutyna wydaje się kusząca i wyjątkowo urocza.
Dobrze mi.
W ciągu jednej dobry dwóch mężczyzn trzymało swoją dłoń na moim brzuchu. Nie jednocześnie.
Zbieg okoliczności ale nie zbieg odczuć.
Dobrze mi.
Uśmiech będę dziś kopiować szczodrze a kserówki chętnie rozdam kilku osobom. Beztroski uśmiech?! To on się gdzieś ostatnio zapodział!
Przyjemny uśmiech. Przyjemność. Szczera.
W ciągu jednej doby przekonałam się że wymuszony uśmiech nigdy nie rozciąga ust tak jak ten na moich przygotowanych na dziś kserowkach. Niby w dwie strony, niby szeroko, niby kąciki lekko do góry. A taka monstrualnie duża różnica...