Komentarze: 6
Runęło.
Nie ma już żadnych świętości. Wartość, nawet ta pierwsza z kolejki zdaje się być pustym frazesem. Tylko dlaczego wszystko na raz?! Tajemnice i intrygi kończą się równo z kalendarzowym rokiem?
Nagle świat okazał się skorumpowany, zakłamany, wyrafinowany i podły. Na raz wychodzą na jaw najohydniejsze sprawy. Jedno wielkie krętactwo. Właściwie dwa. A jakby dobrze policzyć to pięć. Nie związanych ze sobą.
Nagle zwątpiłam. Ale od czego się to zaczęło? Ode mnie. Zawiodłam samą siebie i teraz leci już jak z górki. Upadło wszystko. Rodzina, miłość, przysiega, wierność, prawość, czystość.
I chuj.
Nie zawiodłam siebie bez powodu. Fakt. Była to reakcja na jedno z ohydnych spraw tego świata. Nie mówię że trzeba zapomnieć, wykreślić... To ważne. Tylko jak tu dalej wierzyć w te słabowite a dumnie brzmiące hasła?!
Chwilowy mój stan trochę mnie bawi. Spiłam się kawą z rumem. Pół na pół. Oczy mam spuchnięte od łez. Wysprzątałam cały pokój żeby odreagować. Znów idę zapalić.
Cieszę się że mogę być teraz sama. Mogłam być z nim. Nie wiem czemu wolałam wrócić sama. Nie wiem co tak lubię w mojej samotności. Ale coś niewątpliwie. A było miło. Bardzo mi pomógł, dał ramię do oparcia kwilącej głowy i rozbawiał tak że aż bolała mnie żuchwa. Nosił na rękach. Wczoraj wycisnął sześćdziesiąt na biceps więc wreszcie dałam się ponieść.
Wreszcie?