Komentarze: 9
Co się kończy co zaczyna...
Kończy się cudny sen, chwilami męczący, będący lekcją życia, dający nowe doświadczenia, smakujący prawdziwym życiem, próbą, szaleństwem i kosztowaniem wszystkiego co ludzkie... Długie noce, wolność i ciągły brak....
Zaczyna się...... Myślałam że zaczną się studia, że spokojnie pójdę zdobywać wiedzę. Poszłam niespokojnie. W głowie znów kłębiło się tysiąc myśli. A wieczorem, kiedy już wyciągnęłam się leniwie na środku dywanu i mało brakowało żebym zapadła się w niego dokładnie jak niejaki Mark z „Trainspottingu”, z letargu wyrwał mnie jego telefon. Znowu jest przy mnie a ja znowu... ...?
A było to tak...
Lat temu niewiele bo zaledwie trójeczkę pojawił się i rozkochał w sobie młodą, banalnie głupiutką dzieweczkę wiele starszy chłopiec imponujący siłą zarówno mięśni jak i inteligencji. Właśnie wydobyłam gdzieś z zakamarków tajnej szafki stary pamiętnik, w którym to trafiam na teksty typu „jego nieziemsko urocze oczy”, „upragnione, nierealne, nieosiągalny, niesamowity” czy ta czerń pustego okna, w które patrzyłam mokrymi od łez oczyma, wszystkie marzenia, dwa pierwsze wiersze napisałam właśnie dla niego... Potem nierealne marzenie zaczęło się spełniać... Lub spełnia się teraz. Pisałam wtedy o tym co dzieje się teraz. Pytałam siebie samą jaka będzie moja przyszłość. Marzyłam o tym co dzieje się teraz... I bardzo chciałam być inna, czułam się młoda, naiwna, głupia i nie wierzyłam, że mogłoby się stać. A stało się. Co więcej jak to w przypadku niestałej w uczuciach, średnio dojrzałej osoby bywa, mężczyzna zakrawający już (i czujemy to wszyscy, nie ukrywajmy) na miano mężczyzny mojego życia po prostu dostał ode mnie kosza. Bałam się? Przeszło jak ręką odjął...
I jedno łączy tę naszą zdublowaną historię. Znów nie jestem pewna czy chcę.
Przeraża mnie różnica wieku...
Jest świetny... Więc czego się boję? Świetny na męża....Najwłaściwszy na świecie!
Ale czy nie za wcześnie? Uwikłam się w to, drugi raz nie skończę, nie będę już mogła... A może by pożyć, poszaleć dalej...
A może by i jedno i drugie.
P r z y n a l e ż n o ś ć ?
Kiedy spotkaliśmy się po latach zaniemówił na parę minut, rozmawiałam z innymi, obserwował każdy mój ruch, zapatrzony słuchał i nie wierzył własnym oczom. No, trochę się zmieniłam... Zapewne jak wtedy ja, teraz on nie umiał ukryć rozmarzonego wzroku. A jest coraz lepiej. Coraz śmielej prawi mi komplementy, coraz lepiej jest nam razem, znowu? Coś czuć............ Nie mogę tez nadziwić się jak miło jest być dla kogoś tak potężnie ważną, czuć się pod tak dobrą opieką, czuć się piękną, mieć go przy boku, słuchać go, być dla niego, nie móc skończyć rozmawiać, być tak blisko, słyszeć ze wszech stron że wygląda się pięknie a w jego oczach widzieć nieustający zachwyt.
I teraz gdy pod głowę podłożył mi ramię, objął całą tak mocno, pewnie... I został. I nie słuchał mnie już... Wypróbował moją nieugiętość i niby pozostawił mnie tak nieuległą. Wytrwale... Po wszelkich próbach groził, że będzie mnie całował. I robił to na miarę najlepszego pocałunku w moim życiu. Wtedy. I nie wiem już. Nie wiem. Dzwonek telefonu znowu na chwilę zatrzymał serce. Ale i on się zmienił. Może już tak nie naciska, może nie będzie jeszcze żądał decyzji...
Może najbardziej przeraża mnie fakt, że oboje znamy już moją decyzję?