Najnowsze wpisy, strona 5


kwi 20 2005 Bez tytułu
Komentarze: 3

Chodzi o co…

Odwiecznie to samo.

Bo ja się czuję gorsza.

i zrobiłam już LITERALNIE (jak to się teraz mawia) wszystko!

z sobą już więcej nie mogę. nawet nie w tym rzecz że mam dość ciągłego udowadniania (sobie?)… no bo czy ja mogę być zmęczona? skąd!… tak niewiele zrobiłam, tyle co moje koleżanki w dziesięć lat albo i wcale…

zatem w czym rzecz… nie mogę/nie mam siły już ulepszać siebie. coż więcej robić? kochać i nie myśleć co robić. no nie jest łatwo.

kiedy już czuję ze z mojej strony jest okej, pojawia się problem innych kobiet. ale ten problem szybko znika. gdy tylko przychodzi myślenie racjonalne i kiedy przychodzi On.

co by się nie pojawiało zawsze chodzi o Nią. moja największa rywalka. na literkę A…

ja naprawde już rozumiem, zawsze doceniałam i podziwiałam. i cieszyłam się z jego sukcesów. ale nie przestaję obawiać się że z ambicją nie wygram nigdy.

może to przez przykre wspomnienia kiedy w chwili kiedy byłam najpewniejsza i najszczęśliwsza, zupełnie już otwarta na niego i na to uczucie, najzwyczajniej w świecie dostałam kopa. proszę i słyszę „nie mogę”…

więc do ciężkiej cholery nie dziwić się proszę że teraz kiedy jestem już pewna i

daje całą siebie mogę się obawiajże w najmniej oczekiwanym momencie bardzo się zdziwie… że nie chcę mówić kocham i nie wiedzieć że to wcale nie chce już być usłyszane.

boje się i tyle.

i chodzi o to że ja nie szukam problemów! i owszem mam okres, ale do diabła nie wszystko da się nim wytłumaczyć!

 

1984 : :
kwi 18 2005 Bez tytułu
Komentarze: 3

jest źle, zło, zła i na siebie i na niego. a czemu? bo cały dzień czekałam, poprawiałam włos, wywiązywałam się z obowiązków, trwałam i doczekiwałam sie na to pięciominutowe spotkanie które temu dniu przewodziło niczym ślepia wiara Joannie d’Arc i chuj z tego wyszedł. bo COŚ go zatrzymało. jasne. przecież rozumiem. dokładnie wiem co i staram się rozumnie przejść ponad tym. nie być babą i nie oczekiwać że rzuci dla mnie całą resztę swoch spraw. przeciez kiedy chciał rzucać wszystko wtedy ja nie chciałam i prychałam sobie na jego poświęcenia. no, to zaciskamy zęby i czekamy. za półtorej godziny będzie przecież czekał. chwilę potem dostaje esemesa że to oczywiste COŚ go zatrzymało. teraz musiał iść ale wcześnie skończy i jeśli tylko chcę to będzie. czy ja chcę? to juz dość jasno sugeruje mi że pewnie on nie chce... zresztą... mnie się nie pyta czy ja chcę bo ja nie potrafię. chociaż chciałam najmocniej nie mogłam przecież po prostu powiedzieć chcę! tak, jasne, chcę, bądź. nie chcę się prosić ani narzucać. niczego od nikogo nie chce. znów zatem uniosłam się honorem. potem mimo wszystko pomyślałam że może nie posłucha, że może będzie… na przystanku? ee, nie. pewnie zrobi mi niespodziankę i wsiądzie na następnym. nie no jak na następnym, ten jeden to bez sensu… na tym co zwykle, wsiądzie i zrobi mi niespodziankę. ooo kątem oka widzę jakieś podobne buty. nie, nie on. pewnie przy następnym, tam wsiadł ostatnio. i nic. no to jeszcze jest szansa że na placu. niech wsiądzie. przecież czekam, przecież jestem najważniejsza… przecież nie ważne jest już dla mnie że jestem czternastą godzinę na nogach, że nie mam siły, że włos padł, że cienie, że pryszcz, że czasu tez właściwie co kot napłakał. przecież teraz nie liczy się nic. nikt inny i nic innego. skręcił w Narutowicza. skręciła w kąciku oka.

przed chwilą napisał. nieświadom zupełnie jak w czasie w którym on niczego nie podejrzewał ja zdążyłam już tak tęsknić, czekać, nienawidzić, rozpaczać, postanawiać ze już koniec, że dystansuję się totalnie, że wracam do siebie sprzed paru miesięcy, że nie będzie już tak blisko bo nie warto, bo po co? owszem, jutro mam okres, ale to nie dlatego wymagam żeby był kiedy mówię żeby nie był....

 

 

 

1984 : :
kwi 16 2005 Bez tytułu
Komentarze: 0

już mi się pomyślało że z tym ciałem to tylko się wydawało kiedy dziś koleżance się spytało co mi się stało w to ciało

skromniutko się rzekło że jej się przywidziało

oczy się opuściło, bardzo ucieszyło i obojętnie zaprzeczyło

no bo gdyby się krzyknęło że owszem to i owo schudnęło

to czy by mi przystało czy to by wypadało?

lepiej że się udało i raz jeszcze przetrwało

co faktu nie zmieniło że bardzo mnie zawsze ciekawiło jakby się żyło gdyby się naprawdę było….

 

 

 

 

1984 : :
kwi 12 2005 Bez tytułu
Komentarze: 5

 

ciało mi schudło. po powrocie z łazienki rozpięłam szlafrok i już sięgałam po coś na dzienne zastępstwo gdy tymczasem spod jego połów łypnęło na mnie całym ciałem moje ciało. zdjęłam więc ów szlafrok jak leci, już zupełnie w całości i voila! schudło. czas zacząć oswajać się ze swoim nowym chudym ciałem. schudło. takie jest teraz dopasowane. ładnie opakowane w skórę. aż miło teraz wetrzeć w nie balsam, miło zdjąć szlafrok na chwilkę dłuższą niż konieczna. miło przechadzać się od lustra do okna od okna do szafki od szafki do łóżka i przeciągnąć się tak mocno jak się da, żeby się ułożyło to nowe ciało... schudło. miło wciągnąć którąkolwiek bluzkę nie kombinując żeby zakryła to czy tamto, pasowała tam i tu. miło być w środku takiego ciała. no, schudło. nigdy nie wiadomo co człowieka zaskoczy z rana. ale żeby powłoka własna!?

ciało mi się zatem dostosowało.

 

 

 

 

1984 : :
kwi 09 2005 Bez tytułu
Komentarze: 3

Ręka bezwiednie sama unosi się i szuka drugiej. Nie wiem kiedy znajduje, zamyka w uścisku i wtedy już każdy palec czuje się oblany ciepłem, zgnieciony bliskością… Czasem muszę przefrunąć tuż nad ziemią jeszcze kilka kroków a już rozkładają się przede mną szerokie ramiona, silne, moje, jego, jedyne… Opatula mnie nimi szczelnie szepcząc moja

Policzek sam opiera się na piersi unoszącej się w niesłychanie głębokim oddechu szczęśliwego człowieka… Na wyprasowanej i pachnącej proszkiem koszuli, na grdyce drapiącej nieokrzesanym zarostem, pachnącej, kochanej, mojej, jedynej…

 

Niewiarygodnie dobrze mieć u boku osobę, przy której wszystko ma znaczenie. Sensu nabiera nawet strata czasu.

Istota ta robi coś zastanawiającego… uzależnia mnie od siebie, coraz bardziej… Przyzwyczaja. Karze wierzyć, dać się kochać, pozwolić o siebie dbać, za siebie płacić, siebie pilnować, siebie rozpieszczać, siebie wychwalać…

A czy ja na to zasługuje?

Pozwalam czasem swoim ohydnym myślom spreparować kilka łez, ukłuć gdzieś w okolicach mostka, przestraszyć….

Jestem zazdrosna. To dziwne, nieznane dotąd uczucie. Dziwne. I obezwładniające. Nie… Nie boję się, że mnie zostawi, ze przestanie kochać… Niech zostawia… Ja tej miłości i wierności jestem bardziej pewna niż tego, że piszę ten tekst… Nie jestem za to dość pewna siebie… Gorsza, jeszcze nie dość dobra…

Nie mogę znieść myśli, że mógłby to poczuć. Do niej. Że mógłby pomyśleć… Tylko, ale jak bardzo aż… ...

Kiedy nie widzieliśmy się całe dwa dni na spotkanie przyszłam z najgorszymi scenariuszami, szlochnęłam i niepewnie spojrzałam w te oczy czy przypadkiem nie przestały mnie widzieć…

Co dzień wydaje mi się że jeszcze wczoraj go nie kochałam, że dopiero teraz naprawdę, że z każdą chwilą to urasta, nie długo przekroczy granice pozornie nieprzekraczalne…

 

Może wtedy opanuję się trochę?

Mama mówi, że nie można tak wszystkiego okazywać, mówić… Nie można się zdradzać.

A ja się zdradzam. I chłopię to prawdopodobnie dopiero teraz naprawdę się dowiedziało.

 

Kocham ten mocny uścisk, kocham zamaszysty krok, kocham wszystko co najlepsze bo to najlepszy model spośród tego co tu dają…

 

Rok trzyma mnie za rękę, rok pomaga choć ja tę pomoc odrzucam, rok unoszę się głupim honorem a on już rok znosi to i rozumie. Rok jest ze mną. Po roku zaczyna liczyć się dla mnie tylko on. Po roku nie ma już lęku, nie ma hefalumpów, nie ma wątpliwości…

 

Dopiero po roku wydaje mi się że kocham go naprawde. Że dopiero teraz. Po tych burzach i potopach…

 

Jest mi tak dobrze…

Tak przeraźliwie dobrze….

 

1984 : :