Archiwum listopad 2002, strona 5


lis 01 2002 Umierają ludzie, którzy dawniej w ogóle...
Komentarze: 3

A cmentarz nocą zachwyca tysiącem świateł, jak Londyn okryty snem. I niepokoi. I zasmuca... I karze cieszyć się tym szczęściem, którym obdarzył nas Bóg.

A nad cmentarzem nocą jest piękna wielka łuna. Coś oznacza...

Doszłam do wniosku, że śmierć to temat tabu. Jeden z niewielu już. Świat się zmienia... Sex i wszystko, co z nim związane jest już na porządku dziennym... Śmierć? Modlitwa? Zamyślenie.. To jakieś takie krępujące... Przy nich, dla nich. Miałam ochotę usiąść, nad grobem babci i dziadka, patrząc na ogień modlić się całą noc, milczeć... Albo odezwać się do niego. On by zrozumiał, powiedziałby mi to, co ja sama myślę... Ale nie było go dziś przy mnie...

1984 : :
lis 01 2002 Jego...
Komentarze: 2

Mozna pisac o milosci, o spotykajacych sie spojrzeniach, o tesknocie, namietnosci, drzeniu, dotyku, ufnosci... A przeciez to o to chodzi! Przeciez to ON. Ten konkretny, jedyny taki czlowiek. Tu nie chodzi o dotyk, tu chodzi o Niego. Wlasciwego... O Jego dotyk... Jego slowa... O Niego. Mozna tworzyc piekne wiersze, po to tylko zeby tworzyc. Mozna chciec podarowac calego siebie, mozna kochac...(?) Ale chcac, mozna tak naprawde chciec tylko i poprostu kochac, a nie chciec kochac TEGO czlowieka. Kochac dla samego faktu posiadania kogos... kogos do kochania, do myslenia, do tesknienia...  A nie kochac Jego. Tak po prostu. Bo kocha sie jego wyglad, jego spocone czolo, jego usmiech, westchnienia, jego niehamowane emocje, glosne slowa, jego skupienie, jego zlosc, niezadowolenie, jego wygórowane ambicje, jego marzenia, jego obraz w srodku mnie, jego kroki obok, jego szerokie ramiona, jego pasje, jego calkowite oddanie, jego dume, jego dobroc, jego uwielbienie, jego dlonie, jego uszy, jego gadatliwosc, jego przeszlosc... Nawet to czego nie lubi sie w czlowieku, u Niego jest najwspanialsze, idealne, nasze...

1984 : :
lis 01 2002 i dno tracę i w powietrzu konam...
Komentarze: 3

Mam dość. Już nie mam siły. Teraz będę leżeć, jeść, pisać, czytać i robić nic. Ale tylko do jutra. Też dużo. Cała noc na nic nierobienie. Boli mnie każdy nanometr ciała, każdy mięsień, włosek, żyła, komórka... Mam dość wychodzenia z domu o 7, wracania o 22... Jestem zmęczona.

A życia dodaje myśl o dwóch ciemnych punktach przestrzeni. Twoich oczach. Dwóch ciemnych tunelach do mojego wnętrza. Dwóch najsłodszych... idealnych... nieoczekiwanych... Wczoraj przy Twoim boku, czy też tuż przed Tobą, czy za Tobą, czy niedaleko... Ciepło. Na dziecięcych bucikach była mordka:) Na naszych sercach beztroska radość. I uśmiech na ustach promyczka. Czyli moich:) Na chwilę wdarł się chaos. Czy warto przejmować się tym, co powiedzą ludzie? Chwilka ta trwała bardzo krótko. I tam, czekając na zielone... na skrzyżowaniu przy jednym z najważniejszych budynków mojego życia... Przytulił mnie. Tak, że dziś jadąc samochodem, wyglądając za okno, ciesząc się wiatrem, przypomniawszy to sobie opadłam na oparcie, straciłam oddech...  słabość... omdlenie... bo...

1984 : :