Archiwum grudzień 2002, strona 5


gru 07 2002 _____________________________________________________...
Komentarze: 2

Było tak pięknie... Uwierzyłam, że już zawsze tak będzie. Jak dziecko we mgle... A dziś? Patrzyłam na niego jak na kogoś obcego... Gubię się. Nie lubię tego. I nie lubię siebie mówiącej (a właściwie myślącej) o błądzeniu. Siebie przerażonej. Jego istnieniem. Kiedyś myślałam, że do końca życia będę sama. Potem myślałam, że owszem, na pewno kiedyś poznam coś co zwykło się nazywać miłością, ale napewno nie nastąpi to w najbliższej przyszłości. Wystarczyło mi życie marzeniami. Wcale, jeszcze, tego nie chciałam. Z doświadczenia wiedziałam, że owszem, to dosyć przyjemne... ale zawsze jakieś takie nieszczere! Po prostu to nie było prawdziwe. Lub nie z mojej strony. Szkoda, że ludziom tak  brakuje wzajemności. Albo szczerości. I teraz nagle... Byłam pewna. Pierwszy raz zupełnie pewna całego kogoś... całego Ciebie! Dlaczego tak zachwiała się nasza ziemia? Przestałam nagle być na tyle wyrozumiała by móc 11 godzin słuchać o Twoim wielkim problemie, wielkich ambicjach, strachu stresie nerwach płaczu... To jest chore. I nie wiem jak Ci pomóc. Nie wiem co jest gorsze... To jakim przerażeniem napawają mnie Twoje słowa, czy to że uwierzyłam.....

1984 : :
gru 06 2002 dobranoc
Komentarze: 1

Tylko spełnić ten sen. Tylko ogrzać pokój tak mocno jak ogrzewasz ciało. Tylko mieć obok siebie Twoje ciało. Twoje ręce. Tylko trzymać w dłoniach twoją twarz, kochaną buzię... przytulić każdy kawałek Twoje ciała. Potem pocałować. Po prostu.

1984 : :
gru 06 2002 moje miasto
Komentarze: 2

Boże! Jak ja kocham to miejsce! Moje miasto! Jego piękne niebo, czerwone punkciki nocy przyczepione do kominów, jego brudne ulice, szarość, zniszczenie... Wszystkie ponure mury, każdą czerwona cegiełkę, obiekt krzyczący dziś o upadku przypominający jednak o czasach jego świetności. I tak, przechodząc dziś obok budynku białej fabryki w oczy poraziła mnie biel, od której odbijały się żywe promyki słońca! Mimo że nie ma tam już życia. Na murach nadal tkwi jasny tynk, ponad nimi nadal króluje czerwony komin... Nie widać już tych obłoków czarnego dymu i białej pary, nie ma już żadnej oznaki tej ciężkiej ludzkiej pracy, a jednak gdzieś w oddali słychać głuchy łoskot i sapanie maszyn. Wszystko tam stoi w miejscu. I tylko jeden punkt najbardziej przyciąga wzrok. Tablica, poświęcona pamięci przemysłowców, zamordowanych 12 grudnia 1939 roku przez hitlerowską policję bezpieczeństwa. A ulgowy bilet wstępu do muzeum kosztuje trzy złote. I niebo nieopodal zupełnie za darmo. Żeby dawać światło. Oświecać drogę w poszukiwaniu ziemi obiecanej. I nocą żeby czuwać nad historią, nad dniem, nad przyszłością...

1984 : :
gru 06 2002 zachwianie na ziemi radości
Komentarze: 0

To już pół roku od kiedy kazałam mu wyjść. Żadne pół roku nie minęło tak szybko. Nie myślałam o tym co było... Jakiś czas spałam z misiem, jakiś czas chciałam wiedzieć co u niego... Ale nie myślałam o tym. A jeśli, to z ulgą, że już tego nie ma... I nie mogłam nacieszyć się tym co mam. A wczoraj napisał. Trzy słowa. I nagle przed oczyma stanęły jego oczy, jego miłe w dotyku ciało, jego bez końca tulące mnie ramiona, jego bliskość. Nasze chwile. Jego brak, moje łzy, tęsknota, pierwsze słowo kocham jakie usłyszałam od mężczyzny, wszystko nasze, każdy jego uśmiech, spacer, jego starania, wytrwałość, jego poczciwe kochane jego wszystko co z siebie dawał... Po pół roku nowego życia, kompletnie zakończywszy tamten etap,  on teraz pisze mi te słowa... Słowa, które momentalnie wytrąciły mnie z równowagi... Nie chcę tego, nie zależy mi na nim, nigdy go nie kochałam. To prawda. Więc dlaczego tak bardzo poruszyło mnie to zwyczajne tęsknię za Tobą...? Dlaczego? Czy ktoś jest w stanie wyjaśnić mi dlaczego tak wiele znaczą dla mnie słowa osoby, która naprawdę niewiele dla mnie znaczyła... Wspomnienia owszem. Miłe. No bo to wszystko takie nowe, pierwsze, niezwykłe.... ale to nic dla mnie nie znaczy. A przynajmniej nic więcej........ Nie rozumiem. Jak cudne były te słowa...

1984 : :
gru 05 2002 walka, nie wiedząc o co się walczy...
Komentarze: 4

Gdzie jest ta fabryka? Ogromna wytwórnia, masowa produkcja naszych myśli...? To wszystko przez nie. Przyrost naturalny myśli ludzkich w ostatnich latach znacznie zachwiał się w swych statystycznych posadach. Troszkę chyba jednak wzrósł. I troszkę za bardzo czasem komplikuje życie... Wystarczy szept, mgnienie oka by zasiać, zapłodnić, skonstrułować nową myśl... Wysyłaną potem do każdego zakątka mózgu, przejmującą, przytłaczającą, niszczącą wszystko co niepewne... A gdy myśli jest już za dużo, gdy wypierają się, walczą między sobą, wtedy nagle brakuje materiału. Brakuje kogoś kto da życie choć jednej, malutkiej, życie ratującej... I nie wiadomo już co myśleć....

1984 : :