Najnowsze wpisy, strona 120


wrz 07 2002 instynkt macieżyński?
Komentarze: 10

Wracam! Pamiętam jak to pisalam...

Gdy swiatla nie będzie juz

Nad moja glową

U stop Jego padnę...

Gdy ciemnosc ziemie obejmnie

Zycie planete znajdzie nową

U stop Jego skonam...

Gdy slonce nie wzejdzie już

Nad Twoja glowa

Przed Nim pochyle czola...

Nie spojrzy na mnie

Nie wierzy w tę milosc

Dlaczego?

Bo nic jeszcze nie wiem

Mego życia nie bylo

Upadne na kolana

Dla niego, bo kocham

Dla siebie, bo wierzę

Umre dla mego Pana

...........................

Wracaaaaaam!!! Nareszcie znów poczulam!!!!!!!! Czuję. Marzę. Żyję!!!!!!!! Radość. Slysząc piosenkę wzrok znów rozmyl się, patrzyl w dal. Odżylam po tym jak pewnien, stosunkowo maly czlowieczek zabil wszystkie moje marzenia. Milością.  Zapomnialam przy nim jak się śmiać, jak żyć, jak być 1984 a nie kobietą, u jego boku. Za zamkniętymi drzwiami. Za żelazną bramą... czaily się harpie. Teraz już mnie nie dosięgną. Wiem. Nie obchodzą mnie. Nie boję się. Mam tę pewność. Teraz znowu nie boje się marzyć. Mówić! Myśleć. Teraz znowu dźwięki zataczają się, slaniają po ścianach... i ja znowu widzę je. Widzę w nich formę rzeczywistości...  Nie. Jego umysl już mnie nie dosięgnie. Pelen realizmu, pelen sztywnych pojęć, pelen bezmyślności... Znajdujący przyjemność tylko w żalosnych rozrywkach rozpuszczonych bananowych dzieci... A ja chcę spokoju! Chcę szaleństwa! I wolnośći. I chcę minimum szóstkę dzieci. Każdego kto to uslyszy stać tylko na szok i zapytanie czy oszalalam. Nie. Jeszcze nie do końca. Może dopiero przy mojej malej gromadce kochanych różowych szkrabów. Drepczących w miejscu malymi nóżkami, wolających mamo! Wdrapujących się na kolana taty. Machających lapkami. Proszących o pomoc. Ehh... <uśmiech na twarzy> < niemożność napisania czegokolwiek więcej>

1984 : :
wrz 06 2002 dodaję nową notkę
Komentarze: 4
Co najbardziej mnie teraz przeraża... Nienawiść. Obawa przed nią. Mogę ją czuć do czegoś ale gdy zaczynam ją czuć do kogoś? Do ludzi? Nie, może nie, bo oni chyba nie życzą mi aż tak źle. To życie. Pieprzy się z każdym dniem. Każde kolejne wydarzenie w moim życiu jest kolejnym powodem do załamania. Wszystko robię źle, wszystko jest złe... Nie wiem czy to nie nienawiść. To co czuję do niego. Gdy wciąż jeszcze... i ciągle. I gdy zdaję sobie sprawę jaki to głupi chuj! I kiedy uświadamiam sobie jaki to inteligentny facet. I kiedy nie wiem czy stracilam go. Czy nadal cieszę się wolnością. I nienawidzę go... gdy dowiaduję się... że nie bylo tego... nie bylo niczego. Nie stalo się nic... I ten brak czasu. Teraz. A gdy zacznie się... Cztery dni w tygodniu wracanie do domu po 20 brak sil i spanie nad książką, myślami gdzieś daleko. I oddech. Glęboko w sobie schowane. Tlumione. Życie. Myślami gdzieś daleko. Już daleko. Już po wszystkim. I studia... I męczące towarzystwo niektórych osób. Uśmiechy, serdeczne i pełne obludy rozmowy. I mama. A możeby tak wyjechać? Może by tak na studia do... I wczoraj rozwaliłam coś w kompie. Z tyłu. Kabelki. Zbyt skomplikowane dla kobiety. W trakcie przemeblowania w pokoju (kolejny raz postanowilam coś zmienić, zacząć od nowa...) coś się zahaczylo, wysunęla się karta graficzna czy coś takiego. Potem jeszcze urwala się śrubka... Ale dziś się naprawilo. Znowu źle. Znowu ja. Znowu za późno odebralam telefon. Nie uśmiechnęlam się odpowiadając na pytanie, nie zmylam kubka po sobie, nie umylam czystej miski kota...
1984 : :
wrz 04 2002 taka noc
Komentarze: 20

W taką noc niepodobna iść

W takie oczy patrzeć nie sposób

I nieba prosić

I pytać

Skąd tych oczu tyle...

W taka noc niepodobna plakać

Tych oczu nie widzieć

I nieba prosić

I pytać

Skąd pomoc przyjdzie

Na pomoc czekać

W taką noc niepodobna nie istnieć

Nie czuć

A istnieć tak trudno

A czuć tak latwo

I boli

1984 : :
wrz 04 2002 ...?
Komentarze: 3

Rozmowa. Po tym co stalo się......  Kiedy kazalam mu wyjść... Od tego czasu... Pierwszy raz rozmawialiśmy. Jego pierwsze slowo. Ciężkie, wielkie, przerastające i przytlaczające. Niechciane... upragnione. Co zadziwialo mnie najbardziej? Że przez kilka ostatnich dni kilka razy przylapalam samą siebie na... tęsknocie? Na braku. Nie jego. Nie jego! Czlowieka, bliskości... Tęsknota za posiadaniem? Hm... nie. Tęsknota za ? Może za świadomością, że gdzieś jest ktoś kto kocha... Nie. Tę świadomość daje mi jeszcze teraz. Może tęsknię za głosem, za różą, za ramieniem... Za czlowiekiem obok mnie. Ale nie chcę żeby to był on. I cieszę się, że mam chociaż tę pewność. A rozmowa... spokojna, kulturalna. On, równowaga, opanowanie. I ja. Wyprana z uczuć. Przerażająca pewność z jego strony. Rzucone na koniec "do zobaczenia"... ? Chcialabym teraz iść na ląkę. Mam tak blisko. I tak daleko. Wezmę ją pod rękę i pójdziemy, popawi mi się humor. Zawsze przy niej poprawia mi się humor. Ale gdy już wracam do domu znowu... Może to... nie... Napisalabym, że mi ciężko... cholernie źle. Ale znowu usłyszę, że na swoim blogu piszę za dużo o sobie. O innych nie napiszę bo robią z siebie istoty kompletnie pozbawione czegokolwiek, co możnaby opisać... Obejrzę sobie teraz „Klan”. Niewątpliwie poprawi mi się humor.

1984 : :
wrz 04 2002 tyrania obfitości
Komentarze: 1

Nade wszystko jest slowo. Myśli i slowo to w zasadzie dość wibrujące pojęcie.

Za dużo.

 

1984 : :