Archiwum listopad 2003, strona 2


lis 20 2003 Dobry dzień
Komentarze: 4

 

Dnia: 20/11/2003

 

Pierniczków zjedzonych- 4 szt.

Komplementów zasłyszanych- 3 szt.

Wydanych złotych- 3 szt.

Stron przeczytanych- 12 szt.

Poważnych rozmów- 0 szt.

Słońc objawionych- 1 szt.

Pogaduszek lekkich- 4 szt.

Spotkań przypadkowych- 1 szt.

Kolokwiów zaliczonych- 1 szt.

Wieczorów radosnych- 1st.

Zmartwień frapujących- 1 szt.

Myśli o zmartwieniach frapujących- 0 szt.

 

 

 

 

Suma- 0 zł.

Kwota opodatkowana.

Zapłacono dajmy na to gotówką.

Nr paragonu: 1984

Reklamacji nie uwzględnia się.

Dziękujemy, zapraszamy następnym razem.

?

 

Szybciej, zamykamy przecież!...

 

1984 : :
lis 20 2003 a ja już się nie boję
Komentarze: 4

 

 

 

W du. cze. HeHe.

M miałeś rację.

Ale absolutnie nie jest w du. cze. A nawet jeśli, to dziś i tak bym o tym pomyślała... Z czego oczywiście nic nie wynika ale to przyjemny zbieg okoliczności i dróg... Ciekawa jestem jaki był jak był w du. cze.

 

Ciepło dziś. Jak w Londynie. Ale wiało bardzo. Nie, nie martwcie się, miałam kaptur i ciepły polar. I torbę miałam wygodną. W autobusie siedziałam. Nie zauważyłam K. To nic. Wieczorem widziałam I. W przeciwną stronę. I nie było dziś ciężko. Przyjemnie. I miło jest powiedzieć sobie coś szczerze. Ilekroć mówię coś komuś albo słyszę od niego coś prawdziwego a na ogół nie wypowiadanego ot tak, z uwagi na jakieś głupie obawy mam wrażenie że to takie parcie, na przekór, inaczej i po naszemu, odpowiedniemu. Troszeczkę niedozwolone. Dobre, bo nowe. Mam dosyć sloganów. Od lat słyszę to samo. A chcę słyszeć prawdę.

 

Co chwila zapalam kolejną świeczkę. I tak świeczka po świeczce dochodzę do godziny w której mogę spokojnie iść spać.

  

 

Niektóre świeczki się nie topią. Ile by się nie paliła stoi sztywno taka sama, brzydka. Zapalona i struchlała, w obawie żeby nie zgasło...

 

 

 

 

1984 : :
lis 19 2003 Bez tytułu
Komentarze: 1

And if you're talking a walk through the garden of life
What do you think you'd expect you would see?
Just like a mirror reflecting the moves of your life
And in the river reflections of me ....................................

 

 

1984 : :
lis 18 2003 napisało się, popsuło się, wyknęło...
Komentarze: 2

 

 

Cholera. Może nie powinnam tego pisać... Ale nie, nie mogę się oszukiwać. W imię czego mam sobie wmawiać, że tego właśnie chcę? W nagrodę za szlachetną akceptację kolejnej wady, rzeczy której ja nigdy nie tolerowałam, ot taki mały bzik, fanaberia (albo i nie?) dostaję na tacy następną, jeszcze gorsze wydanie tej zaakceptowanej. Ohyda... I te teksty. Prymityw... No nie mogę się przemóc, nie mogę... Nie wymodlę się by nagle o tym zapomnieć i sobie go po prostu pokochać, bo tak by wypadało... Może to tylko moja potworna niestałość, nie wiem czego chcę? Może za dobrze wiem czego nie chcę? Zawsze wiedziałam czego na pewno nie chcę i akurat to dostaję!! I weź sobie teraz wmów, że to co dostajesz to coś innego... To dobre, to naprawdę przyzwoite i nie można chcieć więcej...

 

Fuck me!

Jak ciężko jest żyć z kimś takim jak ja.

I z kimś takim jak on. Komuś takiemu jak ja.

 

1984 : :
lis 17 2003 Bez tytułu
Komentarze: 14

Miasto pachniało dziś wsią. W samiuśkim centrum. A ja musiałam niczym strudzony chłopski wędrowiec pokonywać trudy podróży, walczyć z uciążliwym katarem usiłującym uparcie wydostać się na światło tego czarownego dnia,  współzawodniczyć z ambitną gorączką za wszelką cenę ścinającą z nóg i samymi już kolanami, błagając by pozostały w miarę usztywnione. Istna mordęga. Teren przestał przypominać rustykalny tylko na chwilę, kiedy głośny przeszywający czaszkę dźwięk wstrząsnął moim wykończonym mózgiem. To dryndał na mnie tramwaj, co by jakimś cudem mnie obudzić i zapobiec mojemu władowaniu się pod jego maskę, koła czy co to tam ma z przodu. A jednak pachniało wsią... Może w moim nosie? Bo przecież niewiele czułam. Charakter wiejski utrzymał się zawzięcie do końca dnia, kiedy to zmuszona byłam niczym rolnik dokonać ciężkiej orki na swym ciele. Jako że o kobieta, niczym o płodną ziemię, dbać trzeba nieustannie, dlatego też zadbałam sama o siebie i resztkami schorowanych sił wyrwałam co trzeba, zlikwidowałam, wycięłam, spiłowałam, usunęłam, przycięłam, starłam, ugruntowałam, pomalowałam, wyrównałam, przystrzygłam, wypieliłam, wykarczowałam i zaorałam niemalże! Czyż nie brzmi to bardziej swojsko niż depilacja, manicure, pedicure, kosmetyka, fryzjerstwo, wizaż i te inne zabiegi? Ale za to czuję się teraz...! Zziajana, zmęczona, spocona, zmordowana i piękna!  

 

1984 : :